Amerykańska gospodarka wychodzi na prostą
W III kwartale tego roku gospodarka USA rozwijała się w tempie 3,6% w skali rocznej – wstępne szacunki wskazywały na tempo przyrostu PKB tylko o 2,8%. Ponieważ ta różnica wynikła z wyższego niż pierwotnie szacowano przyrostu zapasów, niektórzy ekonomiści obawiali się spadku wzrostu PKB w kolejnych kwartałach na wypadek pojawienia się niedostatecznego popytu i konieczności zmniejszenia produkcji. Ale dane opublikowane w zeszły piątek rozwiały te pesymistyczne prognozy.
W listopadzie gospodarka amerykańska wytworzyła ponad 200 tys. nowych miejsc pracy i dzięki temu stopa bezrobocia spadła do 7,0%, z 7,3% w poprzednim miesiącu. Ta poważna obniżka stopy bezrobocia wystąpiła pomimo tego, że wzrósł odsetek ludzi czynnych zawodowo, czyli osób będących w wieku produkcyjnym i zainteresowanych podjęciem pracy. Co więcej, okazało się, że podane wstępne dane na temat wzrostu nowych miejsc pracy w październiku były zaniżone, także i w tym miesiącu pojawiło się 200 tys. nowych stanowisk.
Ale na tym nie skończyły się dobre wieści. W ciągu ostatniego roku przeciętne wynagrodzenie wzrosło o 2%. Także podniosła się przeciętna liczba godzin przepracowanych w ciągu tygodniu, co oznacza, że spada ilość osób zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin. Nic zatem dziwnego, że nastroje wśród konsumentów szybko się poprawiają, zdecydowanie wzrasta ilość osób patrzących z optymizmem w przyszłość, a to przekłada się na wzrost sprzedaży. Poziom sprzedaży nowych samochodów niemal powrócił do stanu sprzed kryzysu, wyraźnie poprawia się sytuacja w budownictwie. Zatem, nie ma obaw o to, że zapasy nagromadzone przed świątecznym okresem zakupów nie zostaną sprzedane.
Wydatki na konsumpcję stanowią równowartość 70% amerykańskiego PKB i dobre wieści z tego odcinka napawają otuchą. Zyski przedsiębiorstw także rosną, co rodzi nadzieję, że w końcu poprawi się sytuacja w zakresie inwestycji, działu gospodarki, który do tej pory pozostawał w tyle. Wiadomości o tym, że sektor prywatny zwiększa zatrudnienie wydaje się wskazywać na taki rozwój sytuacji. Tym samym, Fed będzie mógł odłączyć gospodarkę USA od „kroplówki”, która ją podtrzymywała przy życiu od czasu krachu z 2008 r.
Korzystna sytuacja na rynku pracy i szybsze tempo wzrostu gospodarczego przekłada się na zdecydowanie lepszą sytuację finansów publicznych. W ostatnim roku obrachunkowym (1 X 2012 – 30 IX 2013) deficyt budżetowy spadł do 4,1% PKB. Biuro ds. Budżetu Kongresu USA przewiduje, że deficyt spadnie do 3,3% w tym roku i 2,1% w roku 2015. Zatem problem sam się rozwiązuje, albowiem szybsze tempo wzrostu PKB czyni cuda. Biorąc pod uwagę lepsze wyniki gospodarki USA na przestrzeni ostatnich miesięcy, prognozy Biura ds. Budżetu na temat wysokości przyszłych deficytów rządu federalnego mogą niebawem zostać obniżone.
Polityka pobudzania gospodarki (pomoc rządu federalnego dla rządów stanowych i ekspansywna polityka pieniężna) przynosi owoce i nie powoduje żadnych skutków ujemnych. Głoszona, szczególnie przez ekonomistów i polityków niemieckich, groźba pojawienia się inflacji i upadek dolara nie sprawdziły się w najmniejszym zakresie. Inflacja w USA (podobnie jak i w UE) jest niższa niż życzą sobie tego przedstawiciele banków centralnych. Zamiast oczekiwanego wzrostu cen w wysokości 2% w skali rocznej, w Stanach Zjednoczonych inflacja bazowa (indeks cen konsumenckich z wyjątkiem cen żywności i energii) wzrosła w ciągu ostatnich 12 miesięcy tylko o 1,1%, zaś indeks cen towarów i usług nabywanych przez przeciętnego Amerykanina jeszcze mniej, zaledwie o 0,7%. Nikt nie przewiduje poważnego wzrostu cen także i w odległej przyszłości, o czym świadczy fakt, że stopa przychodu z 10-letnich obligacji rządu USA wynosi tylko 2,9%, a 30-letnich 3,9%. Gdyby rynek oczekiwał istotnego przyspieszenia tempa wzrostu cen, to i wymagana stopa procentowa z długoterminowych obligacji byłaby dużo wyższa.
Zatem, rzeczywistość pozytywnie weryfikuje amerykańskie podejście do rozwiązywania kłopotów gospodarczych. Nie polityka zaciskania pasa, obłędnych oszczędności budżetowych i obniżki stopy życiowej przeciętnego obywatela, ale podtrzymywanie popytu całkowitego, obniżanie stopy procentowej, a nawet zakup obligacji na masową skalę przez bank centralny to najlepsza droga do przezwyciężenia ciężkiego kryzysu gospodarczego połączonego z zapaścią sektora bankowego.
Miejmy nadzieję, że rodzimi decydenci, na czele z RPP, wyciągną wnioski z tej lekcji i zapoczątkują politykę gospodarczą mającą na celu nie tylko istotną poprawę stopy życiowej przeciętnego Polaka poprzez osiągnięcie pełnego zatrudnienia, ale i taką która pozwoli na odwrócenie trendów w zakresie migracji ludności, które wystąpiły na przestrzeni ostatnich lat.