TYLKO U NAS
Powrót na szczyt? CD Projekt nigdy z niego nie spadł!
Ujawnione wczoraj notatki dotyczące zawartości nowej, dużej poprawki do Cyberpunka 2077 jak również planowane na dziś ogłoszenie nowej strategii firmy sprawiły, iż komentatorzy, którzy kilka godzin wcześniej wieszali na naszym polskim, gamingowym gigancie psy teraz znowu się do CD Projektantów łaszą. Tymczasem firma nie może wrócić na szczyt… bo i nigdy z niego nie spadła!
Bądźmy szczerzy - premiera Cyberpunka 2077 mogła przebiec bardziej gładko. Niestety - nadzieje rozpalane od 2012 roku były przy okazji tej gry nie do spełnienia. Gracze zbudowali sobie obraz Cyberpunka jako dzieła ostatecznego, sam czytałem komentarze o „najlepszej grze w dziejach” pisane na długo przed premierą.
CD Projekt RED, nawet gdyby wspiął się na wyżyny programistycznego kunsztu nie sprostałby takim oczekiwaniom.
Owszem, wiele rzeczy można było zrobić lepiej - informacje o chaosie produkcyjnym przy Cyberpunku i anulowywaniu kolejnych projektów gry docierały do nas przecież już w 2017 roku, opisywałem je na łamach „Gazety Bankowej” osobiście, narażając się na niechęć otumanionych hype’em branżowych dziennikarzy. Kto miał lepsze dane - czas skutecznie pokazał.
CD Projekt RED muszą też zdecydowanie przebudować swój sposób postrzegania konsol - to jest widoczne już od niezbyt udanej, moim zdaniem, konwersji Wiedźmina 2 na konsolę X-Box 360 lata temu. Do dziś mam zimne poty gdy przypomnę sobie wchodzenie do obozu wojskowego Kaedwen przerywanego trzema (!) ekranami ładowania. Te bolączki widoczne był też przy anulowanej konsolowej wersji Wiedźmina 1 czy teraz - przy okazji Cyberpunka 2077.
Ale mimo to - problemy z płynnością i łatane bardzo na bieżąco i systematycznie błędy są do wybaczenia, jeśli mamy gwarancję (a doświadczenia przeszłości to udowodniły), że dana gra będzie przez jej twórców wspierana przez lata.
Wczorajsza lista ponad 500 poprawek opublikowana przez CD Projekt RED także, przez chwilę, służyła branżowym mediom za pretekst do ataku. „Patrzcie ile tam było do łatania!” zdawały się krzyczeć czołówki, tymczasem dla mnie liczba usprawnień jest dowodem na to jak wiele wysiłku CD Projekt RED wciąż wkłada we wsparcie gry. Jakże odmienne podejście od powszechnego na rynku, czyż nie?
Nie oszukujmy się - CD Projekt padł ofiarą histerii. Owszem, wiele błędów było poważnych, choć ja sam doświadczyłem ich niewiele (może mam szczęście?). Niektóre tytuły gamingowe też na temat podejścia CD Projekt RED zwyczajnie kłamały, wskazując np. iż CD Projekt nie wysyłał kodów recenzenckich na konsole (wysyłał - sam otrzymałem kod już 9 grudnia, dzięki czemu moja recenzja pojawiła się dokładnie na premierę). Oliwy do ognia dolali niektórzy giełdowi inwestorzy, którzy po spadkach cen akcji skierowali sprawę rzekomego oszustwa do sądów (aż chce się napisać, że domagając się pieniędzy od razu).
Wszystko to opisane głośno, sensacyjnie, niemal w tonie dziennikarstwa śledczego, jakby oto właśnie objawiła się jakaś wielka afera.
A to pękła tylko nadęta bańka oczekiwań.
Cyberpunk 2077 przecież nie robi nic gorzej niż taki Wiedźmin 3. System prawa działał tam identycznie, podobnie jak miasta, których „życie” było tylko iluzją. Tam - był zachwyt, tu - zaczęło przeszkadzać. Z kolei inne rzeczy Cyberpunk 2077 robi znacznie lepiej od kultowego trzeciego Wiedźmina. System walki to ogień i woda, podobnie jak drzewka rozwoju - gdy w Wiedźminie 3 mieliśmy nadpodaż niepotrzebnych umiejętności w Cyberpunku praktycznie każda się przydaje. O graficznych aspektach nawet nie wspominam, bo jest to ewolucja naturalna.
Chcę być jednak jednym z tych, którzy napiszą wprost - Cyberpunk 2077 jest nie tylko grą udaną ale też od Wiedźmina 3 po prostu lepszą. I dobrze, jeśli teraz, po dużej poprawce, gracze do niej wrócą.
Ja? Na pewno!