Znowu chcą od CD Projekt RED pieniądze "od razu"?
CD Projekt RED znowu musi spierać się w sądach z ludźmi, którzy chcieli pieniądze od razu?
Premiera „Cyberpunka 2077” miała miejsce dwa tygodnie temu i, mam wrażenie, kurz już nieco opadł. Serwisy gamingowe zyskujące szczyty wejść dzięki nakręcaniu histerii, wypaliły już zainteresowanie „najgorszą grą roku” jak (niesłusznie i krzywdząco) określano wersje na konsole poprzedniej generacji. Gracze rozegrali fabułę, wystawili oceny i teraz, jak się zdaje, REDzi mogą na spokojnie naprawić to co zepsute i, miejmy nadzieję, zachować to co działa. A działa, wbrew internetowej histerii - wiele.
Niestety ostatnie dni przyniosły potwierdzenie spekulacji w materii wytoczenia REDom procesów. Nie tylko polscy inwestorzy giełdowi złożyli swoje wnioski ale też, jak się okazuje, dwie amerykańskie kancelarie prawne chcą się sądzić z polskim studiem. O co?
Jak informowaliśmy:
„Dwie amerykańskie kancelarie prawne, The Schall Law Firm oraz Rosen Law Firm, ogłosiły w czwartek i w piątek w nocy, że złożą pozwy zbiorowe do sądu przeciwko CD Projektowi, zarzucając mu złamanie ustawy o papierach wartościowych oraz wysyłanie na rynek fałszywych lub wprowadzających w błąd komunikatów o grze „Cyberpunk 2077”. Według prawników obu kancelarii, długo wyczekiwana gra „Cyberpunk 2077” nie nadaje się do gry na konsolach obecnej generacji Xbox i PlayStation z powodu ogromnej liczby błędów. W efekcie Sony, Microsoft oraz sam CD Projekt zmuszone były ogłosić, że zwrócą pełne koszty nabycia gry wszystkim, którzy się do nich zgłoszą z takim żądaniem, a dodatkowo Sony wycofał „Cyberpunka 2077” ze swojego sklepu PlayStation Store. W opinii The Schall Law Firm i Rosen Law Firm, „reputacja CD Projektu została znacząco zniszczona przez nieudany start Cyberpunk 2077”. Obie kancelarie prawne wezwały inwestorów, którzy kupili akcje CD Projektu między 16 stycznia a 17 grudnia 2020 roku, do zgłaszania się do nich do 22 lutego.”
Warto zatrzymać się nad tą informacją.
Nieprawdą jest, jakoby (jak utrzymują kancelarie) „Cyberpunk 2077” był na konsolach starej generacji „niegrywalny”. Sam recenzowałem grę właśnie na Playstation 4, otrzymawszy klucz na dzień przed premierą, a co za tym idzie - pierwszym patchem. Wszystko działało sprawnie, błędy były minimalnie i absolutnie żaden z nich nie był, jak określa się to w branży „game breaking”. Owszem, graficznie gra nie prezentowała się na PS4 tak dobrze jak na komputerze PC za 12 tys. złotych, lecz (uwaga, panowie inwestorzy, wzbogacicie wiedzę!) ŻADNA gra na konsolach, także tych nowej generacji, nie będzie się prezentować tak dobrze jak na drogich PC. To kwestia technologii, której nawet najgenialniejsi twórcy nie przeskoczą. Warto o tym wiedzieć, bo twierdzenie jakoby „Cyberpunk 2077” był „niegrywalny” jest skrajnym nadużyciem.
CZYTAJ KONIECZNIE: Najpiękniejsze i najmroczniejsze z miast: Cyberpunk 2077 nasza recenzja!
Widać jednak, że inwestorzy giełdowi nie zawsze interesują się branżami w które ładują pieniądze. Skupieni na słupkach i dwóch kolorach nie mają świadomości dotyczącej niuansów technologicznych, towarzyszących produkcji gier. Owszem, należy punktować REDów za znaczące problemy towarzyszące konsolowym wydaniom ich gier. Jako człowiek jak na dzisiejsze standardy sędziwy pamiętam premierę „Wiedźmina 2” na konsolę X-Box 360 - tytuł znacząco odstawał od innych gier technologicznie, grafika była potężnym kompromisem z tym co widzieć mogliśmy na PC, o potrzebie podzielenia wielkich map na maleńkie strefy (z których KAŻDA wymagała oddzielenia ekranem ładowania) nawet nie wspominam. I nie, nie była to wina konsol, bowiem X-Box 360 rok później skutecznie uniósł GTA V - tytuł niesłychanie w owym okresie next-genowy i popularny do dziś, wchodzący na kolejną już (trzecią!) generację. Tak samo jest zresztą z „Cyberpunkiem” - konsole poprzedniej generacji bezproblemowo radziły sobie z potężnymi światami „Ghost of Tsushima” czy „Red Dead Redemption 2” (z 2018 roku!), tym bardziej, po szlifach REDów, poradzą sobie ze światem Night City. Jeśli już to CD Projekt RED powinien znacząco przebudować swój dział programowania na konsole, bo cały czas są oni jednak ściśle firmą PC-focused.
No dobra, ale o co tak naprawdę chodzi w tym sądowym sporze?
Otóż, mam wrażenie, że chodzi w nim o to, iż REDów znowu czeka starcie z ludźmi, którzy - mówiąc hasłowo - „chcieli pieniądze od razu”.
Nie oszukujmy się - już na początku roku, także na łamach „Gazety Bankowej”, pisałem o tym, iż rosnące w szaleńczym tempie akcje CD Projektu wkrótce osiągną swój górny pułap, by następnie pęknąć jako bańka. Nie rekomendowałem zakupu. I zostałem wyśmiany przez, rzekomo, znających rynek specjalistów.
No, to teraz skorzystam z wilczego prawa, i sam się pośmieję w rewanżu.
Oczekiwania wobec „Cyberpunka 2077” były tak wielkie, że nawet gdyby polska gra wyleczyła AIDS, koronawirusa i sprawiła, że Chrystus ponownie zjawi się na Ziemi, to i tak nie mogłaby dogonić rozbudzonych oczekiwań. Oczekiwań niekoniecznie podbijanych przez REDów lecz przez gamingowe media - te same, dla których sportem narodowym stała się teraz chłosta na CD Projekcie. Owszem, naszego gamingowego giganta jest za co krytykować. Jednak czym innym jest krytyka, a czym innym - zwyczajna, dziecinna histeria.
Inwestorzy jednak uwierzyli raczej nakręcającym hype niż tym apelującym o rozwagę, nabyli masę akcji licząc na szybki zysk w kilka tygodni, a gdy rzeczywistość okazała się niewspółmierną do oczekiwań - pobiegli do prawników, by ci pomogli im odzyskać utopione pieniądze.
Tak, należy mieć pretensje do CD Projektu za nie dość transparentną kampanię promocyjną „Cyberpunka”. Ale ten kto zna rynek wie, że KAŻDE studio prowadzi nietransparentne kampanie swoich tytułów i, doprawdy, CeDeP wcale nie jest tu najgorszym czarnym charakterem.
Liczono na szybki i łatwy zysk, a gdy ten nie nadszedł - biegnie się po prawników.
No, jakbym znowu sprawę Sapkowskiego VS CDP RED komentował.
Co istotne „Cyberpunk 2077” nadal sprzedaje się znakomicie, bije historyczne rekordy! A po wprowadzeniu patchy, nie mam wątpliwości, szybko wróci na platformę Sony, gdzie zarobi dla REDów kolejne miliony.
Ale jest dla inwestorów pragnących się sądzić z CD Projekt RED jeszcze jedna, zła wiadomość.
Otóż pozwy najpewniej będą musiały zostać złożone w polskim sądzie (CDP notowane jest na giełdzie w Warszawie), i każdy Polak wie co to oznacza.
Jak przystało na polski system sprawiedliwości sąd teraz będzie pół roku przyglądał się sprawie, powoła świadków (ilu? Tysiąc osób? Dwa tysiące?), wyznaczy termin rozprawy, strzelam, na czerwiec 2021… potem mozolne przesłuchania, kolejne rozprawy, odroczenia… wyrok zapadnie kto wie czy nie rzeczywiście w roku 2077! A i to pod warunkiem, że wszyscy świadkowie stawią się w terminach i nie będzie trzeba rozpraw odraczać, bo akurat pani Halinka konserwująca powierzchnie płaskie w siedzibie firmy i wezwana jako kluczowy świadek (jak to przed polskim sądem) się nie rozchoruje i nie przedłoży zwolnienia lekarskiego.
I wiem, że brzmię jakbym żartował, ale piszę to jak najbardziej serio, kto miał do czynienia z sądami ten wie.
Sprawa „CD Projekt RED kontra inwestorzy z całego świata” zakończy się więc za kilka miesięcy albo kosztowną ugodą (kosztowną, ale bez przesady - przy tym poziomie sprzedaży REDów będzie na nią stać) albo - ciągnąć jako farsa latami.
Jako publicysta gorąco liczę na tę drugą ewentualność. Będę miał co komentować.
Jako sympatyk polskich twórców gier liczę na tę pierwszą.
Bo CD Projekt jest za co krytykować, żadna firma nie jest święta.
Ale, jak już pisałem, krytyka a histeria to dwie różne sprawy.