Szwajcaria zerwała negocjacje z UE. Kto trzyma klasę, kto ser szwajcarski?
Szwajcaria zerwała negocjacje umowy handlowej z UE. Dlaczego? Czy Unia chciała za dużo, czy może Szwajcarzy przestraszyli się prób wpływania na politykę wewnętrzną za pomocą wiążących strony kwestii finansowych?
Szwajcarski ekonomista Henrique Schneider, którego tekst przytacza Onet za Geopolitical Intelligence Services, pisze, że Berno zerwało negocjacje o umowie handlowej z Brukselą z wielu powodów politycznych oraz prawnych i ekonomicznych. Szwajcarzy wiedzą, że będzie ich to drogo kosztować, ale są gotowi ponieść tę cenę. Konkretniej Szwajcarzy uznali, że ta umowa naruszałaby suwerenność Szwajcarii. Dostrzegli zbyt daleko idące zakusy wejścia unijnych regulacji na ich rynek wewnętrzny, a tego bronią jak własnej niepodległości, bo przecież to jest część niepodległości. Tymczasem Unia miała chcieć, przynajmniej według autora oryginalnego tekstu, potraktować rynek szwajcarski i samą Szwajcarię jak pomniejszą kolonię, narzucając swoje reguły gry, nie próbując realnie zbliżyć się nawet do złotego środka. Za taką pozycję „negocjacyjną” autor obwinia Johannesa Hahna byłego komisarza Unii Europejskiej odpowiedzialnego za negocjacje w sprawie ramowej umowy instytucjonalnej (IFA) między Unią a Szwajcarią. Mówiąc kolokwialnie, naciskał on na ówczesnego przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude’a Junckera, by ten trzymał się twardej pozycji negocjacyjnej zarówno w przypadku Szwajcarii jak i Brexitu, argumentując niezgodą na „rozmywanie zasad jednolitego rynku”. Jak widać, w ocenie autora, czas pokazał, że nie rozumiał on ani pojęcia jednolitego rynku, ani istoty negocjacji. Prawdopodobnie wyobrażał on sobie, że UE będzie miała przewagę zarówno nad Wielką Brytanią, jak i Szwajcarią. W jednym i drugim przypadku tak się nie stało. Nie rozumiał też indywidualnej kultury tego regionu, także kultury prowadzenia polityki i prawa. Po jego tekście można odnieść wrażenie, że punkt siedzenia zmienia punkt widzenia, a fotel w Brukseli wprowadza urzędnika w biurokratyczne zapędy totalitarne, również w kwestiach gospodarczych.
Szwajcaria jest przywiązana do swojej wersji federalizmu. Polega ona na swobodzie każdego kantonu do regulowania własnej gospodarki, w tym do tworzenia norm lub organizacji znacznie różniących się od tych w innych kantonach. Projekt tekstu Międzynarodowej Umowy Ramowej przewidywał silniejszą harmonizację rynku szwajcarskiego, ograniczając w ten sposób szwajcarski federalizm - pisze szwajcarski ekonomista Henrique Schneider, główny ekonomista Szwajcarskiej Federacji Małych i Średnich Przedsiębiorstw, a także profesor ekonomii na Uniwersytecie Nauk Stosowanych Nordakademie w RFN oraz członek wielu rad nadzorczych firm w Szwajcarii oraz w Azji.
W jego ocenia szwajcarskie pojmowanie wolności gospodarczej, to np. możliwość założenia, prowadzenia i zakończenia działalności gospodarczej w dowolnym czasie i bez uprzedniej zgody lub licencji. IFA narzucałaby z kolei unijną koncepcję wolności gospodarczej, w której bez licencji ani rusz, a to hamuje przedsiębiorczość. Ale to nie wszystko, o co cała sprawa się rozbiła.
W projekcie tekstu znalazły się również inne elementy, które były problematyczne w kontekście szwajcarskiej polityki. Przykładem mogą być kwestie dotyczące subsydiów i integralności rynku pracy. Chociaż Szwajcaria promuje wolną gospodarkę, kantony utrzymują wiele subsydiów, a szwajcarski rynek pracy jest chroniony przed imigracją. Te wszystkie elementy odegrały ważną rolę w zakończeniu negocjacji, ale ostatecznym powodem zerwania rozmów z UE była kwestia suwerenności - pisze szwajcarski ekonomista w tekście przytaczanym przez Onet.
Problem ze Szwajcarią, o czym już w tekście przeczytamy raczej zdawkowo, jest też w jej atrakcyjności zarówno dla tych, którzy chcieliby pracować uczciwie, jak i imigrantów nastawionych wyłącznie na zasiłki socjalne. To bogaty kraj, ale mały, więc najwięcej do stracenia przy wymuszonej otwartości rynku, mieliby obywatele Szwajcarii.
Rząd Szwajcarii w połowie tego roku zdecydował się zawiesić dalsze negocjacje parasolowego traktatu z Komisją Europejską, ponieważ 120 umów bilateralnych, które są obecnie zawarte gwarantują Szwajcarii lepszą ochronę rynku wewnętrznego. Niezgoda Szwajcarów dotyczyła przede wszystkim dopuszczenia obywateli Unii do szwajcarskiego rynku pracy na równych zasadach, co obywateli tego alpejskiego kraju. Kością niezgody były też regulacje ograniczające możliwość stosowania pomocy publicznej dla wybranych firm czy sektorów - - ocenia w komentarzu dla wGospodarce.pl Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego. - Szwajcaria pozostaje członkiem strefy Schengen, czy Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu (EFTA), czyli należy do jednolitego rynku, ale nie jest członkiem Europejskiego Obszaru Gospodarczego jak np. Norwegia. Szwajcaria ma restrykcyjną politykę imigracyjną wynikającą z dużej skali przyjazdów z UE, szczególnie Włochów, Niemców, czy Portugalczyków. Porozumienie z Komisją oznaczałoby otwarcie swojego rynku pracy na co nie jest gotowe szwajcarskie społeczeństwo przy i tak bardzo dużej skali imigracji sięgającej ponad 20 proc. mieszkańców kraju - dodaje.
Prawdopodobnie też nie bez znaczenia w tym wszystkim jest łatwość, z jaką nielegalni imigranci są wstanie podróżować po krajach Unii. W każdym razie, zerwanie przez Szwajcarów negocjacji z Unią Europejską może być i powinno być traktowane jako bardzo wymowna odpowiedź na kumulację toksycznych, zgubnych w swojej arogancji, zbyt daleko idących „unifikacyjnych” postaw Brukseli i naświetlenie obecnych problemów mieszania unijnej, centralizacyjnej buty z suwerenną polityką poszczególnych państw. Tu też widać ten problem niczym w szalce Petriego i to nawet w stosunku do kraju, który członkiem UE nawet nie jest. W skrócie, logika Brukseli ma konsystencję szwajcarskiego sera.
Maksymilian Wysocki
https://wgospodarce.pl/opinie/99870-szwajcaria-zerwala-negocjacje-z-ue-kto-trzyma-klase-kto-ser-szwajcarski