Rubel skazany na spadki, a gospodarka Rosji na deficyt
Gdy ledwie kilka miesięcy temu surowce energetyczne osiągały niebotyczne poziomy, Kreml mógł mieć nadzieję, że pozwoli to finansować przedłużającą się wojnę. Europa miała pogrążyć się w kryzysie i odwrócić od Ukrainy. Tymczasem rok po rosyjskiej napaści ceny ropy i gazu spadły do poziomów sprzed wybuchu wojny, a sytuacja budżetowa Rosji może się pogarszać
24 lutego 2022 r. Rosja, jeden z największych na świecie eksporterów surowców energetycznych, zaatakowała Ukrainę. Tuż po tym ceny gazu na europejskich rynkach zaczęły ostro piąć się w górę. Pozwoliło to w pierwszym półroczu osiągnąć Gazpromowi rekordowe zyski. Wyniosły one ok. 2,5 bln rubli, czyli mniej więcej tyle, ile w dwóch poprzednich latach łącznie. Kreml chętnie z tego korzystał: regularne podatki i nadzwyczajne daniny zapewniły w 2022 r. budżetowi federacji aż 5 bln rubli wpływów, co uczyniło spółkę Gazprom największym rosyjskim podatnikiem.
Jednocześnie gazowy szantaż i ograniczanie dostaw na Zachód, które wcześniej odpowiadały za ok. połowę importu, miały wpędzić Unię Europejską w kryzys energetyczny i w konsekwencji w głęboką recesję. Takie ryzyko było najpoważniejsze w końcówce III kw. 2022 r. Prace konserwacyjne przy gazociągach, sabotaż Nord Stream i groźba prowadzących do wstrzymania tranzytu przez Ukrainę sankcji Gazpromu na Naftogaz windowały ceny surowca i napędzały obawy, czy przed startem sezonu grzewczego Europa zdąży odbudować zapasy.
Ceny gazu runęły z 300 do 50 EUR/MWH
W rezultacie kurs gazu w kontrakcie z miesięczną dostawą rósł przejściowo ponad 300 EUR/MWH i był o ok. 250 euro droższy niż w przededniu inwazji. Wywołało to potężne spadki na europejskich giełdach akcji. Ucierpiał również złoty. To przecież właśnie wtedy za dolara płaciliśmy po raz pierwszy w historii więcej niż 5 zł, a kurs franka poszybował o kilkanaście groszy powyżej tej bariery.
Dziś wiemy, że Europa przejdzie przez sezon grzewczy stosunkowo suchą stopą. Ceny gazu runęły poniżej 50 EUR/MWH i są najniższe od wakacji 2021 r. Pomogły w tym wysiłki rządów, które szybko zdywersyfikowały dostawy i zwiększyły import LNG z USA, ale także Norwegii, Algierii czy Kataru. Nie bez znaczenia okazały się też wysokie jesienne temperatury, późny start sezonu grzewczego i skłonność do wprowadzenia oszczędności. W UE spadek popytu okazał się znacznie silniejszy niż zakładane przez Brukselę 15 proc. Wiele wskazuje, że to dobra wróżba także na przyszłość. W końcu im więcej gazu zostanie, tym mniej trzeba będzie go kupić. Przy obecnym poziomie dostaw stanowiących ułamek historycznych przepływów oraz niskich cenach, w ponurych barwach rysuje się za to przyszłość Gazpromu, który już w drugiej połowie ub. roku przestał notować zyski – wskazuje Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Tania ropa potęguje deficyt budżetowy
Przed wybuchem wojny sektor gazowy i naftowy odpowiadał za ok. 60 proc. eksportu Rosji i niemal połowę wpływów do budżetu. Jest to o tyle istotne, że obecnie na światowych rynkach tanieje nie tylko gaz, ale również ropa. W tym tygodniu cena baryłki Brent na giełdzie w Londynie ponownie zbliżyła się do 80 dolarów, podczas gdy np. w marcu 2022 r. kosztowała nawet ok. 140 USD.
Rosja, której średnie dzienne wydobycie ropy w ub. roku przekraczało 10,5 miliona baryłek, czyli z grubsza 10 proc. globalnej konsumpcji, wprawdzie straciła wielu odbiorców na Zachodzie, ale szybko znalazła nowych odbiorców. Stała się głównym dostawcą dla Indii, zwiększając też eksport do Chin czy Turcji. Nie zatrzymało to jednak spadkowego trendu cen. Po wejściu w grudniu 2022 r. w życie unijnego embarga na rosyjską ropę dostarczaną drogą morską i ogłoszeniu przez państwa G7 jej maksymalnej ceny, kurs odmiany Urals zaczął pikować. W tej chwili baryłka kosztuje ok. 50 USD. To nie tylko o ok. 40 proc. mniej niż przed rokiem, ale również o 30 dolarów poniżej cen surowca na giełdzie w Londynie.
Załamanie na rynku surowców energetycznych uszczupla gromadzone przez lata finansowe zapasy Kremla. Deficyt budżetowy Rosji w 2022 r. wyniósł 2,3 proc. PKB, podczas gdy długo zapowiadano o połowę mniejszą lukę. Na ten rok planowano deficyt na poziomie 2 proc. PKB. Ten cel zapewne okaże się nierealny, gdyż założono średni roczny kurs Urals na poziomie 70 dol. Już w styczniu 2023 r. wydatki Rosji przekroczyły wpływy o potężne 25 mld dolarów. Wywołuje to nerwowe reakcje władz, które zaczęły ciąć wydobycie, by zahamować dalszy spadek cen surowca, ale przede wszystkim zmieniły zasady wyliczania podatków, aby maksymalizować przychody z drenowanego sektora naftowego. Cło eksportowe czy podatek od wydobycia będą już obliczane nie w oparciu o cenę ropy Urals, tylko Brent, pomniejszoną o 20 USD. Takie zabiegi mogą jednak nie wystarczyć i już teraz głośno mówi się o tym, że deficyt Rosji będzie znacznie wyższy, niż zapowiadano – zapowiada ekspert z Cinkciarz.pl.
Rubel skazany na dalszą przecenę
Szeroko zakrojone sankcje, na które Rosja odpowiedziała drakońską kontrolą przepływów kapitału, wyrzuciły rubla poza nawias międzynarodowego systemu walutowego. Kurs rosyjskiej waluty od wielu miesięcy w żaden sposób nie odzwierciedla perspektyw gospodarki. Został pozbawiony kluczowego elementu oczekiwań rynków finansowych. Stał się głównie odbiciem sytuacji na polu handlu zagranicznego.
Rosyjska waluta w pierwszych miesiącach wojny zyskiwała, co mylnie było interpretowane jako dowód nieskuteczności działań Zachodu. Trudno jednak, by działo się inaczej, skoro w 2022 r. nadwyżka Rosji na rachunku obrotów bieżących podwoiła się w wyniku wysokich cen surowców do astronomicznych 225 mld USD.
Spadające ceny ropy i gazu w końcu prowadzą do obniżenia się wpływów eksportowych i w konsekwencji do erozji wartości rubla. USD/RUB w połowie ubiegłego roku spadł poniżej 60, osiągając najniższe poziomy od 2018 r. Obecnie kurs powrócił do 75, czyli na pułapy notowane w przededniu inwazji na Ukrainę. Uważamy, że rubel skazany jest na dalszą stopniową przecenę wraz z kurczeniem się nadwyżki salda obrotów bieżących. Z biegiem czasu w tej tendencji coraz większą rolę odgrywać będą też sankcje na inne gałęzie rosyjskiej gospodarki, które będą wpływać na pogorszenie konkurencyjności i podkopywać atrakcyjność rosyjskiego eksportu – prognozuje analityk Cinkciarz.pl.
Czytaj też: Rok po inwazji Rosji na Ukrainę. Jak zmieniły się rynki?
Mat.Pras./KG