Byki rządzą na pustym parkiecie
Trwająca od dwóch sesji poprawa nastrojów na naszym parkiecie niewątpliwie cieszy. Należy się jednak liczyć z testem tego optymizmu, tym bardziej, że towarzyszyły mu bardzo niskie obroty. Sprawdzian czeka też inwestorów na wiodących parkietach, gdzie indeksy także ostatnio poszły mocno w górę. Możliwe, że weryfikacja tych tendencji nastąpi już dziś.
Okazją do sprawdzenia faktycznej siły rynków może okazać się publikacja wskaźników aktywności w przemyśle i usługach głównych gospodarek świata. Poranne dane z Chin okazały się minimalnie lepsze niż się spodziewano. Wskaźnik PMI dla tamtejszego przemysłu wzrósł w kwietniu do 48,3 punktu, z 48 punktów zanotowanych w marcu. Postęp jest, ale wskaźnik kolejny miesiąc pozostaje głęboko poniżej bariery 50 punktów, co oznacza, że gospodarka się kurczy. Pierwszą reakcją indeksów w Szanghaju na tę informację był niewielki, sięgający 0,3-0,5 proc. spadek. Minimalnie w dół szły rano notowania kontraktów na miedź. Warto obserwować zachowanie się wskaźników europejskich, choć raczej nie należy się spodziewać wielkiego wpływu danych z Chin. Mogą one zadziałać dopiero w połączeniu z sygnałami z pozostałych gospodarek.
Oczekiwania w odniesieniu do wskaźników koniunktury we Francji, Niemczech są umiarkowanie optymistyczne, zaś w przypadku strefy euro neutralne. Słabsze dane nie muszą jednak oznaczać wyprzedaży akcji. Wręcz przeciwnie, inwestorzy mogą uznać, że Europejski Bank Centralny zyska dodatkowe argumenty za przyspieszeniem przygotowań do nadzwyczajnego luzowania polityki pieniężnej. A to właśnie nadzieje na QE w europejskim wydaniu stoi najprawdopodobniej za ostatnią falą wzrostów na parkietach naszego kontynentu. Nie mniej istotny wpływ na rynki będą jednak mieć także informacje zza oceanu, gdzie oczekuje się również niewielkiej poprawy wskaźnika PMI. Za oceanem dobre dane mogą posłużyć z kolei jako argument przyspieszający początek cyklu zaostrzania polityki Fed. Z tego punktu widzenia, dzisiejsze dane mogą zadziałać dopiero w połączeni z czwartkowymi informacjami o liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych i zamówieniach na dobra trwałe go użytku.
Mimo niekorzystnej dla rynku akcji perspektywy podwyżek stóp procentowych, byki z Wall Street zdają się być w komfortowej sytuacji, dopóki będą napływać dobre informacje ze spółek. A trwający w najlepsze sezon publikacji raportów finansowych w większości przypadków takich informacji dostarcza. Trudno się więc dziwić, że we wtorek amerykańskie indeksy kontynuowały zwyżkową serię. W jej wyniku S&P500 w ciągu sześciu sesji zyskał 3,5 proc. i zdecydowanie poprawił obraz rynku, niwelując niemal w całości niedawne spadki. Wyraźne przełamanie poziomu 1880 punktu okazało się wczoraj pewnym problemem i niewielki cofnięcie pod koniec handlu może zapowiadać ochłodzenie nastrojów, jednak nie powinno to budzić niepokoju.
O braku niepokoju wciąż trudno mówić w przypadku warszawskiego parkietu. Dość dynamiczna dwudniowa zwyżka to oczywiście nie powód do zmartwień, ale wiarygodność tego ruchu podważa mocno fakt, że miał on miejsce w warunkach bardzo niskich obrotów. W przypadku indeksu blue chips były one najniższe od ponad dwóch miesięcy, a w przypadku wskaźnika szerokiego rynku z podobnym marazmem mieliśmy poprzednio do czynienia w czasie ubiegłorocznych wakacji. Zdecydowany spadek aktywności inwestorów towarzyszy nam już od ponad sześciu tygodni. Jedynym pocieszeniem po wczorajszej sesji jest powrót do dobrej formy papierów banków, obu rafinerii i spółek surowcowych, z wyłączeniem JSW.