Wojna między dyskontami wyhamowała wzrost cen
Z analizy przygotowanej przez firmę UCE Research i Uniwersytet USB Merito, obejmującej blisko 66 tys. cen detalicznych wynika, że w kwietniu br. codzienne zakupy w sklepach zdrożały średnio rok do roku o 2,4%. Na 17 zbadanych kategorii produktów dziesięć wzrostów było jednocyfrowych, a dwa dwucyfrowe. Pięć kategorii FMCG potaniało. Do utrzymania cen w ryzach przyczyniła się wojna cenowa pomiędzy Lidlem a Biedronką, która rozpętała się na dobre w lutym i końca jej nie widać.
Najbardziej (o 11,7 proc.) poszły w górę ceny dodatków spożywczych ketchupy, majonezy, musztardy przyprawy), słodyczy i deserów (+10,6), napojów bezalkoholowych (+8,1 proc.), chemii gospodarczej (+7,7 proc.) i artykułów dla dzieci (+5,5 proc.). Autorzy raportu zwracają uwagę na to, że ogólny wzrost cen był nieco wyższy niż w marcu, co może niepokoić, bo widać, iż dynamika całego procesu zaczyna rosnąć.
Biedronka i Lidl spiłowały marże
Według analityków, zakupy podrożałyby mocniej, gdyby nie zajadła wojna cenowa między dyskontami. Jako dowód wskazują oni na fakt, że na początku kwietnia ceny wzrosły rdr o 3,5 proc., ale później zaczęły spadać. Dyskonterzy od początku deklarowali, że ich produkty nie zdrożeją o odmrożoną stawkę VAT (5 proc.). Zamiast szoku cenowego, podwyżki zostały więc rozłożone w czasie, przez co stały się łatwiejsze do zaakceptowania przez klientów.
Zaczęło się od licytacji na liczbę produktów w obniżonych cenach. W styczniu portugalska sieć obniżyła ceny regularne 60 produktów, niemal natychmiast Lidl ją przebił – i to aż pięciokrotnie. Biedronka nie dała za wygraną, tnąc ceny 360 artykułów i wzmacniając akcję kampanią marketingową, w której podkreślała, że to ona jest tańsza od niemieckiego rywala. Początkowo do klientów rozsyłane były SMS-y, ale dziś banery z takimi komunikatami wiszą obok obok zdecydowanej większości sklepów w Polsce. Pojawiły się też agresywne spoty reklamowe w telewizji.
Butelka wódki za 9,99 zł
Wchodząc do sklepów należących do obu detalistów konsumenci przecierali oczy ze zdumienia. W koszykach natychmiast lądowały m.in. serki wiejskie marki Pilos za 0,99 zł, olej Kujawski za 4,99 zł/l czy pierś z kurczaka w cenie 8,95 zł/kg. Do największego kuriozum doszło jednak pod koniec lutego, gdy odwieczni rywale wstawili na półki wódkę w cenie 9,99 zł za półlitrową butelkę. Dumping w czystej postaci, wszak akcyza od takiego produktu wynosi 14,46 zł.
Konkurenci w dalszym ciągu okładają się nawzajem niskimi cenami, na czym cierpią inne sieci handlowe, które muszą reagować na posunięcia dwójki liderów, żeby nie stracić klientów. Zdezorientowani są też klienci, którzy poskarżyli się prezesowi UOKiK Tomaszowi Chróstnemu. WIĘCEJ: Sklepy reagują na wojnę cenową Biedronki z Lidlem
Odroczona drożyzna
Jak zauważa Robert Orpych z Uniwersytetu WSB Merito, od kilku miesięcy ceny rosną coraz słabiej. „Fakt, że w kwietniu nie ukształtowały się one zgodnie z tym trendem, nie przesądza o jego wyhamowaniu. Gdyby sytuacja powtórzyła się w kolejnym miesiącu, będzie można już mówić o odwróceniu tendencji. Natomiast na razie trzeba uważnie obserwować sytuację” – przekonuje ekspert.
Z kolei analitycy z UCE Researh ostrzegają, że będziemy świadkami „odroczonej drożyzny” nie tylko towarów z odmrożonym VAT-em. Mówią wprost, że dla sklepów to będzie okazja, żeby choć trochę podnieść ceny pozostałych towarów. Do tego na horyzoncie mamy jeszcze podwyżkę cen prądu i gazu. One z pewnością mocno wpłyną na koszt codziennych zakupów.
Pod koniec kwietnia Polacy, szykując się na długi weekend, wykazywali wzmożony popyt na produkty kojarzące się z grillowaniem i biesiadowaniem. To spowodowało, że ceny ketchupów, majonezów, musztard i przypraw utrzymały się na wysokim poziomie. Są one zdecydowanym liderem wzrostów.
Na drugim miejscu w rankingu drożyzny plasują się słodycze i desery. Wpływają na to wyjątkowo drogie półprodukty. Rekordy biją ceny kakao, które w ciągu roku podrożało o 350 proc. Podobnie jest z cukrem. Jeśli dorzucimy do tego wysokie koszty energii i paliw, to nikogo nie powinny zaskakiwać podwyższone ceny.
Z kolei napoje zmagają się z rosnącą presją na stosowanie opakowań przyjaznych dla środowiska i z obciążeniem podatkiem cukrowym. Podnoszeniu cen tych artykułów sprzyja ponadto rozpoczynający się właśnie sezon zwiększonego spożycia.
Ceny chemii gospodarczej związane są przede wszystkim z kosztami energii i pracy, które ostatnio mocno uderzyły w przedsiębiorców. Jeżeli nałożymy na to wymagania związane ze zrównoważonym rozwojem i aspektami środowiskowymi, znajdziemy odpowiedź na pytanie, dlaczego ta kategoria nieustannie drożeje.
Grzegorz Szafraniec