Fala wyprzedaż akcji na świecie
Fala wyprzedaży akcji przetacza się w środę przez światowe giełdy. Główne europejskie parkiety tracą po ponad 2%, giełda w Atenach spadała już 10%, a indeksy w USA spadały już grubo ponad 1%, testując kilkumiesięczne minima.
Korekta na światowych rynkach akcji trwa już kilka tygodni. Jednak bez wątpienia dzisiejszy dzień przejdzie do historii. Fala wyprzedaży akcji bowiem przetoczyła się przez europejskie i amerykańskie rynki. Główne europejskie parkiety tracą po ponad 2%, giełda w Atenach spadała już 10%, a indeksy w USA spadały już grubo ponad 1%, testując kilkumiesięczne minima.
Źródeł wyprzedaży akcji można wskazać kilka. Na pierwszym miejscu należy wymieniać powód chyba najbardziej trywialny, czyli sytuację techniczną na wykresach głównych indeksów. W wyniku ostatnich spadków doszło do przełamania kluczowych średnioterminowych wsparć, co na gruncie analizy technicznej jest jednoznaczne z sygnałem sprzedaży. Najbardziej obrazowym tego przykładem jest niemiecki indeks DAX, gdzie została utworzona potężna, bo rysowana od początku roku, podażowa formacja głowy z ramionami. Realizacja minimalnego zakresu spadków wynikających z tej formacji oznaczał zejście DAX-a o ponad 10% niżej. Ten scenariusz jest obecnie realizowany.
Pozostałe czynniki, które stoją za dzisiejszą wyprzedażą, miały już bardziej bezpośredni wpływ na decyzje inwestorów. Humory europejskim graczom popsuła m.in. Grecja. Komplikująca się sytuacja polityczna oraz zagrożenie rezygnacją przez Ateny z części prorynkowych reform sprawiła, że inwestorzy drugi kolejny dzień wyprzedawali akcje greckich firm, jednocześnie pozbywając się greckich obligacji. To popsuło nastroje na innych europejskich giełdach, stają się też powodem kupna niemieckich obligacji oraz sprzedaży długu Włoch i Hiszpanii.
Innym podażowym impulsem były opublikowane dziś dane z USA. We wrześniu sprzedaż detaliczna spadła o 0,3% w relacji miesięcznej, co było nie tylko pierwszym spadkiem od stycznia br., ale też wynikiem gorszym od prognoz. Mocno też rozczarował indeks NY Empire State, spadając w październiku do zaledwie 6,17 pkt. z 27,54 pkt., podczas gdy oczekiwano jego osunięcia jedynie do 20,8 pkt. Przysłowiową kropką nad i okazał się natomiast raport o inflacji PPI. We wrześniu spadła ona do 1,6% z 1,8% R/R, podczas gdy oczekiwano jest stabilizacji.
Ten zestaw amerykańskich danych wywołał obawy o stan tamtejszej gospodarki, odsuwając przy okazji oczekiwania na pierwsze obniżki stóp procentowych przez Fed, co skutkowało silną repatriacją kapitałów z akcji na rynek długu. O tym jak mocny był to proces świadczą nie tylko spadki na Wall Street, ale też zaobserwowany (wprawdzie tylko chwilowy) spadek rentowności 10-letnich obligacji USA do 1,865% (dane za Reuters) z 2,196% wczoraj.
Taniejąca kolejny dzień ropa, która w przypadku gatunku Brent była najtańsza od 4 lat, również dołożyła swoją cegiełkę do dzisiejszej wyprzedaży akcji. Podobnie jak wyprzedaż miedzi.
Nastroje i sytuacja na globalnych rynkach akcji nie jest najlepsza. To sprawia, że w przypadku pojawienia się kolejnych podażowych impulsów, wyprzedaż może być kontynuowana. Aczkolwiek należy też mieć świadomość, że na tak mocno rozdygotanych rynkach równie niewiele trzeba do wygenerowania jednodniowej korekty. I tylko takiej. Każdy trwalszy wzrost wymagać bowiem będzie zmiany myślenia przez inwestorów.
W czwartek o sytuacji na giełdach będą z jednej strony decydować publikowane dane makroekonomiczne z USA. Inwestorzy m.in. poznają tygodniowy raport nt. wniosków o zasiłki dla bezrobotnych (prognoza: 290 tys.), dane o produkcji przemysłowej we wrześniu (prognoza: 0,4% M/M) oraz indeks Fed z Filadelfii za miesiąc październik (prognoza: 19,9 pkt.). Z drugiej strony znaczenie mogą mieć raporty kwartalne spółek z Wall Street. Jeszcze dziś wyniki opublikuje eBay, a jutro m.in. Goldman Sachs i Google.