„Brytyjczycy, nic się nie stało”?
Dzisiaj obserwujemy kolejny dzień odrabiania strat na rynkach finansowych. Zyskuje funt szterling oraz polski złoty, spadają rentowności obligacji, a giełdy w Europie zaczęły kolejną sesje od wzrostów. Parafrazując pewne powiedzenie możemy stwierdzić, Brytyjczycy nic się nie stało?
Raczej nie. Odreagowanie na rynkach jest czymś naturalnym po tak silnym ruchu spadkowym, który obserwowaliśmy po ogłoszeniu wyniku referendum w Wielkiej Brytanii i może być spowodowane chociażby realizacją zysków. Z pewnością nie należy wyciągać zbyt dalekich wniosków z tych dwudniowych wzrostów.
Wczoraj rozpoczął się szczyt Unii Europejskiej, z którego jednak niewiele na razie wynika. Wciąż nie znamy szczegółów dotyczących wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE. Nie wiemy jak będą wyglądały stosunki gospodarcze Wielkiej Brytanii ze Wspólnotą? Czy odbędzie się referendum niepodległościowe w Szkocji oraz Walii? W tych krajach większość głosowała za pozostanie w Unii Europejskiej. Znaków zapytania jest bardzo dużo, a odpowiedzi na razie brak. Ta niepewność ponownie może uderzyć w funta szterlinga oraz waluty krajów wschodzących takich, jak polski złoty, a do łask wróci jen japoński i frank szwajcarski.
Najbliższym przystankiem dla pary EUR/PLN znajduje się w okolicach 4,40. Po dotarciu do tego poziomu możemy obserwować powrót do ruchu w górę. Z kolei na parze USD/PLN doszło do przełamania ważnego wsparcia w okolicach okrągłych 4 PLN, ale trwałe zejście poniżej tego obszaru będzie możliwe dopiero po przełamaniu poziomu 1,11 przez parę EUR/USD, a na to na razie się nie zanosi. Para CHF/PLN walczy o przełamanie 4,07. Gdyby ta sztuka się udała kurs może zejść w okolice 4,05. Na większy ruch na razie nie ma co liczyć.
Dzisiaj kalendarz makroekonomiczny raczej nie jest wypełniony dużą ilością ważnych publikacji. Rynek z pewnością skupi się na doniesieniach z unijnego szczytu i wypowiedziach ważnych osobiści dotyczących Brexitu.