Inwestorzy czekają na dane z USA
Wydarzeniem piątku na rynku walutowym będzie publikacja najnowszych miesięcznych danych z amerykańskiego rynku pracy. Jednak pomimo, że to ważny raport, nie należy oczekiwać na EUR/USD podobnej zmienności co wczoraj
Po wczorajszych gwałtownych wahaniach, wywołany najpierw rozczarowaniem związanym z decyzjami Europejskiego Banku Centralnego (ECB), a później rynkowymi plotkami co do przyszłych jego decyzji, piątkowe przedpołudnie upływa na rynku EUR/USD pod znakiem ograniczonych wahań. Inwestorzy zdają się czekać na serię popołudniowych danych z amerykańskiej gospodarki. W tym przede wszystkim na raport z rynku pracy.
W listopadzie oczekiwana jest stabilizacja stopy bezrobocia w USA na poziomie 5,8%, przy jednoczesnym wzroście zatrudnienia w sektorze pozarolniczym o 232 tys. (miesiąc wcześniej było to 214 tys.). Dane nie powinny istotnie odbiegać od rynkowego konsensusu. Sądząc po ostatnim odczycie raportu ADP należy jedynie liczyć się z nieco mniejszym przyrostem zatrudnienia. Aczkolwiek nie mniejszym niż 200 tys., co jest dla rynku pewną psychologiczną barierą.
Dane zbliżone do prognoz i lepsze od nich mogą lekko wesprzeć notowania dolara. Przypomną one bowiem, że Fed jest z każdym miesiącem coraz bliżej decyzji o pierwszej podwyżce stóp procentowych. Nieco słabsze dane przejdą bez echa. Natomiast wyraźnie słabsze, czyli wzrost zatrudnienia poniżej 200 tys., przy jednoczesnym wzroście stopy bezrobocia, stanie się pretekstem do osłabienia amerykańskiej waluty.
Razem z raportem z rynku pracy zostaną opublikowane październikowe wyniki handlu zagranicznego USA (prognoza: -41,5 mld USD). Należy jednak sądzić, że nie sprowokują one nadmiernych emocji na forexie. Takich nie oczekujemy również o godzinie 16:00, gdy światło dzienne ujrzy raport o zamówieniach w tamtejszym przemyśle za miesiąc październik (prognoza: 0,1% M/M).
Ważąc potencjalny wpływ opisanych wyżej raportów na notowania EUR/USD, jakkolwiek oczekujemy wzrostu zmienności na tej parze po godzinie 14:30, to wątpimy jednak, żeby na koniec dnia któraś ze stron rynkowej gry odniosła sukces. I tak najpewniej piątek zakończy się niewielką zmianą kursu po tym, jak wczoraj eurodolar mocno odbił z najniższego poziomu od sierpnia 2012 roku.
Na chwilę warto wrócić jeszcze do czwartkowych wydarzeń. Zgodnie z naszymi oczekiwaniami, i wbrew oczekiwaniom części uczestników rynku, Mario Draghi nie poinformował o uruchomieniu programu zakupów przez ECB rządowych obligacji (czyli programu QE). Taki program jednak zapowiedział na początek przyszłego roku. Dla rynkowej większości zapowiedź ta okazał się jednak zbyt mglista i postanowili oni zrealizować zyski z krótkich pozycji w EUR/USD. Być może skłoniła ich do tego nie tyle mglistość zapowiedzi, co rosnąc prawdopodobieństwo, że program QE zostanie uruchomiony dopiero na posiedzeniu w dniu 22 marca 2015 roku. To bowiem, przy pewnej wstrzemięźliwości Fed w zaostrzaniu polityki monetarnej, daje pewną przestrzeń do większej wzrostowej korekty na EUR/USD.
W reakcji na słowa Draghiego kurs EUR/USD mocno wystrzelił w górę, rosnąc z 1,2280 do 1,2456 dolara. Szybko jednak podaż skontrowała i na koniec dnia za euro trzeba było zapłacić 1,2379 dolara. Ta kontra była możliwa, gdyż na rynku pojawiła się informacja z kręgów europejskich banków centralnych, że w styczniu jednak będzie rozważany program QE.
Na gruncie analizy technicznej cofnięcie EUR/USD poniżej poziomu 1,24 dolara ma o tyle duże znaczenie, że oznacza dynamiczny zwrot ze strefy oporu 1,2450-1,2475 dolara, jaką tworzy długo- i krótkoterminowa linia bessy. W tej sytuacji wciąż to podaż kontroluje sytuację, a spadki pozostają scenariuszem bazowym. Chociaż oczywiście należy brać poprawkę na ostatnie mocne wyhamowanie dynamiki trendu spadkowego, przez co nowe wielomiesięczne dołki raczej stanowią zachętę do realizacji zysków z krótkich pozycji i odkupywania euro, niż do jego agresywnej sprzedaży. Większa podaż owszem się pojawia, ale w okolicach wspomnianych linii bessy.
Analizując obecną sytuację fundamentalną i techniczną EUR/USD należy być świadomym malejącej dynamiki trendu spadkowego i rosnącego prawdopodobieństwa wygenerowania nieco większej wzrostowej korekty. W tej sytuacji należy obserwować strefę oporu tworzoną przez linie bessy (obecnie to 1,2440-1,2470 dolara). Jej trwale pokonanie będzie sygnalizowało zmianę nastrojów w krótkim terminie i może zapowiadać nawet próbę powrotu euro w okolice 1,26 dolara.
Dla złotego takie wzrostowe odbicie na EUR/USD oznaczałoby pogłębienie spadkowej korekty na USD/PLN, przy jednoczesnej stabilizacji notowań EUR/PLN i CHF/PLN. Stabilizacji, która prawdopodobnie utrzyma się do końca roku.