Inwestorzy rzucili się na tanie waluty, WIG20 wciąż pod 2100 pkt.
We wtorek inwestorzy kupują mocno przecenione w styczniu walut. Spokojnie za to jest na warszawskiej giełdzie. Na rynkach globalnych zaś, wobec braku ważnych danych makroekonomicznych, tematem numer jeden staje się polityka.
O godzinie 15:45 kurs EUR/PLN testował poziom 4,3040 zł, USD/PLN 4,0330 zł, a CHF/PLN 4,0365 zł. Tym samym złoty, który w ślad za spadkiem EUR/USD, rozpoczął dzień od umocnienia do euro i szwajcarskiego franka oraz osłabienia do dolara, obecnie traci do wszystkich trzech walut.
Inwestorzy rzucili się do kupna mocno przecenionych w styczniu walut, wykorzystując jako pretekst spadek euro poniżej 4,30 zł, dolara poniżej 4 zł oraz bliskość 4 zł w notowaniach franka. Takie próby odwrócenia spadkowej tendencji na tych walutach miały już miejsce w ostatnich dniach, ale ta dzisiejsza ma największe szanse na powodzenie. To oznaczałoby, że kolejne dni upłyną pod znakiem drożejących walut, które póki co wyznaczyły swoje lokalne dołki.
Ruch na polskich parach walutowych, jeżeli spojrzy się na ich wykresy i skonfrontuje to brakiem jednoznacznych tendencji na innych rykach (np. indeksy na Wall Street wyznaczają nowe historyczne szczyty, rentowności polskiego długu nieco rosną), nosi przede wszystkim znamiona prostego odbicia, po tym jak nie udało się w trwały sposób sforsować ważnych psychologicznych poziomów (4,30 zł na euro i 4 zł na dolarze i franku). Trudno bowiem słabość złotego wiązać z opublikowanymi rano rozczarowującymi danymi nt. produkcji przemysłowej w Niemczech, czy też zaniepokojeniem europejską polityką w sytuacji, gdy inne rynki na to nie reagują.
Wspomniana polityka staje się teraz tematem numer jeden. Przy braku publikowanych w tym tygodniu ważnych raportów makroekonomicznych to właśnie na polityce koncentruje się uwaga inwestorów. Oprócz wciąż obserwowanego prezydenta Trumpa, w centrum uwagi jest przede wszystkim Europa. Ostatnie sondaże przyniosły prowadzenie Marine LePen ze skrajnie prawicowego Frontu Narodowego w wyścigu prezydenckim we Francji oraz pierwszą od wielu lat przewagę SPD nad CSU przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi w Niemczech. Jeżeli do tego dopisać jeszcze wybory w Holandii, a być może i we Włoszech, to obraz staje się coraz bardziej zagmatwany. Trudno bowiem jednoznacznie wskazać, którą drogą w przyszłości pójdzie Europa. A ta niepewność może mieć negatywne przełożenie na gospodarkę.
Odwrotnie niż złoty zachowuje się dziś warszawska giełda. Indeks WIG20, jakkolwiek rozpoczął dzień od spadków, to na godzinę przed zamknięciem wtorkowych notowań wyszedł na plus, ciągnięty w górę przede wszystkim przez akcje Lotosu (reakcja na wyniki), CCC (koniec korekty i powrót do wzrostów) oraz mBank (odreagowanie wczorajszej dużej przeceny, czekanie na jutrzejsze wyniki). Nie zmienia to jednak ogólnej sytuacji tego indeksu. Dalej pozostaje on w konsolidacji poniżej poziomu 2100 pkt. Póki co, nic nie zapowiada, żeby szybko miało nastąpić z niej wybicie.
W środę polski rynek walutowy i akcji w dalszym ciągu mogą żyć własnym życiem, kierując się w przeciwstawne kierunki i reagują na inne bodźce. Trudno bowiem oczekiwać, żeby skonsolidowało je posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej (RPP), które zgodnie z powszechnym konsensusem, zakończy się brakiem zmian stóp procentowych oraz brakiem istotnych zmian w komunikacie towarzyszącym tej decyzji. W dalszym ciągu należy oczekiwać, że Rada będzie stała na stanowisku, iż pierwsza podwyżka kosztu pieniądza będzie miała miejsce dopiero w 2018 roku.