Ostatni będą pierwszymi, ale czy pierwsi ostatnimi?
Sezon marcowych posiedzeń banków centralnych powoli dobiega końca. Większość decyzji, która została przez nie podjęta okazała się być zgodna z oczekiwaniami rynku. O ile same decyzje nikogo nie zaskoczyły, o tyle sporą niespodzianką jest reakcja najważniejszych walut na retorykę instytucji, które uznawane są za największych graczy na rynku walutowym.
Na pierwszy rzut oka wszystko jest tak, jak być powinno - FED podniósł stopy procentowe, EBC nie zmienił polityki, Bank Anglii wstrzymał się z dalszym łagodzeniem lub podwyżkami, a Bank Japonii kontynuuje swoje działania w niezmienionej formie. Niemniej jednak w ostatnich dniach możemy obserwować umacniające się euro, funta, stabilnego jena, a przede wszystkim słabszego dolara. Może wydawać się to nielogiczne, gdyż to Rezerwa Federalna jako jedyny z najważniejszych banków centralnych na świecie zdecydowała się na więcej niż jedną podwyżkę stóp procentowych w ostatnich latach.
Co więcej, zapowiedziane zostały przynajmniej dwie przed końcem najbliższego roku, co w teorii powinno prowadzić do umocnienia dolara. Dla rynku to jednak za mało, gdyż tego typu scenariusz wyceniony był już od dłuższego czasu. Oczekiwania przed środowym posiedzeniem były spore, a wielu analityków dość głośno mówiło o konieczności minimum 4 podwyżek stóp w 2017. Rezerwa Federalna zachowała jednak spokój i trzyma się swoich prognoz, dając pole do realizacji zysków na parach z dolarem.
Istnieje jednak szansa (rosnąca z każdym dniem), że trwająca korekta zamieni się w długoterminową zmianę trendu. Do tej pory siłą amerykańskiej waluty była słabość jej odpowiedników, ale teraz może się to zmienić. Pomimo utrzymania polityki w niezmienionej formie zarówno Bank Anglii, jak i Europejski Bank Centralny wysłały sygnały, że na horyzoncie widoczna jest możliwość podwyżki stóp procentowych. Na ostatnim posiedzeniu BOE Kristin Forbes głosowała nawet za zwiększeniem kosztu pieniądza, co doprowadziło do umocnienia funta. Z kolei Ewald Nowotny (jeden z najbardziej wygadanych członków EBC) stwierdził, że możliwe jest podniesienie stopy depozytowej przez bank centralny z siedzibą we Frankfurcie. Doprowadziło to do skokowego umocnienia euro i może zwiastować zmianę wieloletnich trendów na rynku walutowym.
W całym tym zamieszaniu dość dobrze odnajduje się polski złoty. Para EURPLN wróciła co prawda powyżej poziomu 4.30, jednak wyraźnie widoczna jest słabość amerykańskiego dolara. Jest on obecnie najtańszy od pierwszych dni lutego i istnieje spora szansa, że w najbliższych tygodniach ciężko będzie o powrót powyżej poziomu 4.10. Cieszyć mogą się także frankowicze, gdyż za szwajcarską walutę z dnia na dzień płacimy coraz mniej i już tylko jeden grosz dzieli nas od przekroczenia bariery 4zł za jednego franka. O godzinie 9:25 za dolara płacono 3.9973 zł, a za euro 4.3044 zł.