Złoty: polityka bez wpływu, inwestorzy czekają na dane
Złoty koryguje swoje umocnienie z drugiej połowy poprzedniego tygodnia. Sentyment do polskiej waluty wciąż jednak jest dobry, więc jej umocnienie w najbliższych dniach nie realne. Szczególnie, jeżeli znajdzie on wsparcie w dobrych danych z polskiej gospodarki.
Ostatnia środa okazała się przełomowa dla polskich aktywów. Na rynku został przełamany wakacyjny marazm i zaczęły one drożeć. Zyskiwał zarówno złoty, jak i akcje na warszawskiej giełdzie. Ta korelacja nie jest przypadkowa. Za takimi zachowaniem mogli stać inwestorzy zagraniczni, którzy chcieli wykorzystać dobre nastroje na rynkach globalnych (m.in. rekordy na Wall Street) i poszukać zysków nad Wisłą. W efekcie indeks WIG zaatakował dziś szczyt z maja, euro zakończyło w środę dwutygodniową konsolidację wokół 4,24 zł, dolar był najtańszy od dwóch lat, a szwajcarski frank ponownie znalazł się na poziomie 3,80 zł.
Dziś złoty koryguje zeszłotygodniowe umocnienie. O godzinie 15:48 kurs EUR/PLN testował poziom 4,2080 zł, USD/PLN 3,6710 zł, a CHF/PLN 3,8190 zł. Podobna realizacja zysków, aczkolwiek o mniejszej skali, ma miejsce w przypadku forinta. W obu przypadkach pretekstem było niewielkie cofnięcie notowań EUR/USD.
Mając powyższe na uwadze, dzisiejszego zachowania złotego nie należy łączyć z sytuacją polityczną w Polsce, gdzie trwa ostry spór o niezależność Sądu Najwyższego. Aczkolwiek, po Trybunale Konstytucyjnym to kolejna polityczna bitwa, która może mieć wpływ na postrzeganie Polski przez inwestorów zagranicznych. Dostrzega to agencja S&P, której przedstawiciel powiedział, że zmiany legislacyjne potwierdzają osłabienie otoczenia instytucjonalnego w Polsce i w pełni uzasadniają obniżkę ratingu przez tę agencję w styczniu 2016 roku.
Przyjmując, że inne agencje myślą podobnie można postawić tezę, że gdyby nie mocna koniunktura w Europie i dobra sytuacja polskiego budżetu, obecnie czekałaby nas fala obniżek ocen wiarygodności kredytowej.
Polityka póki co nie zajmuje inwestorów, którzy całkowicie skoncentrowani są na sytuacji na rynkach globalnych (kluczowe w tym tygodniu będą sygnały z ECB i zachowanie EUR/USD), wyczekując jednocześnie na całą serię raportów makroekonomicznych z rodzimej gospodarki. I tak we wtorek zostaną opublikowane dane o płacach (prognoza: 5 proc. R/R) i zatrudnieniu (prognoza: 4,3 proc.). Dzień później, najważniejsze w całej grupie, raporty o produkcji przemysłowej (prognoza: 3,8 proc.) i sprzedaży detalicznej (prognoza: 6,9 proc.), które zostaną uzupełnione o inflację producencką (prognoza: 2,1 proc.) i dane o koniunkturze konsumenckiej. W piątek zaś poznamy raporty o podaży pieniądza (prognoza: 6 proc.) i koniunkturze gospodarczej. Można oczekiwać, że wyniki raczej pozytywnie zaskoczą, więc jest jeszcze miejsce do umocnienia złotego.
Na gruncie analizy wykresów polskich par poprzedni tydzień przyniósł sporo zmian. Przede wszystkim na wykresie USD/PLN, gdzie została przełamana strefa wsparcia 3,69-3,70 zł. To otwiera drogę do 3,60 zł. Ten poziom może być testowany jeszcze w tym tygodniu.
Zakończenie przez EUR/PLN stabilizacji wokół 4,24 zł, zwiększa szanse na spadek poniżej 4,20 zł. Jednak nie niżej niż do 4,18 zł.
Interesująco przedstawia się sytuacja na CHF/PLN. Frank potaniał do 3,80 zł, od którego to poziomu wsparcia dziś się odbił. Jednak to podaż cały czas kontroluje sytuację, więc prawdopodobne jest zejście poniżej 3,80 zł w najbliższych dniach.
Najmniejsze szanse na dalsze spadki ma funt. Zwrot z czerwcowego dołka na 4,73 zł wygląda poważnie i nic nie zapowiada kolejnego ataku na niego. W praktyce o losach funta zdecydują publikowane w tym tygodniu dane o inflacji i sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii.
Obserwowany od środy większy popyt na złotego nie powinien przysłaniać całego oglądu sytuacji. Nie można zapominać, że dobre dane z polskiej gospodarki w większości są już zwarte w cenach, jednocześnie szanse na wcześniejsze podwyżki stóp procentowych są małe, polityka stwarza czynnik ryzyka, a perspektywa przyszłej normalizacji polityki monetarnej przez Europejski Bank Centralny może skutkować falą osłabienia złotego, który był jednym z głównych beneficjentów taniego pieniądza.