Niska inflacja wyklucza podwyżki stóp
Jeszcze całkiem niedawno część uczestników rynków finansowych nie wierzyła w scenariusz braku podwyżki stóp procentowych w Polsce w tym roku, a tymczasem okazuje się, że stopy mogą faktycznie nie wzrosnąć nawet w roku przyszłym
Inflacja po raz drugi okazała się znacznie niższa od oczekiwań i nie będzie to służyć notowaniom złotego.
1,3% - zaledwie o tyle wzrosły ceny konsumenta w Polsce w marcu w skali roku – to o 0,3-0,4 punktu procentowego mniej niż oczekiwał rynek, ale co istotne, jest to drugie tego rodzaju „rozczarowanie” z rzędu. Zatem w skali dwóch miesięcy inflacja jest o ponad pół punktu procentowego niższa niż rynek spodziewał się jeszcze w styczniu. A to oznacza tyle, że w Polsce temat podwyżek stóp procentowych odchodzi do lamusa.
Skoro bowiem RPP nie była skłonna podnosić stóp procentowych nawet przy projekcji swoich ekspertów pokazującej realizację celu inflacyjnego (2,5%) w przyszłym roku i jego przekroczenie w roku 2020, dlaczego miałaby to robić, gdy inflacja ewidentnie nie chce do tego celu podążać. Są to dane wstępne, dlatego nie można jeszcze z całą pewnością rozszyfrować co stało za dużo niższym odczytem.
Być może związane z Wielkanocą podwyżki cen żywności zostaną uchwycone dopiero w inflacji za kwiecień, podobnie jak ceny paliw, które rosły w drugiej połowie miesiąca. Nawet jednak po uwzględnieniu takich „korekt” stoimy w obliczu ścieżki inflacji przebiegającej komfortowo poniżej 2% przez cały rok, a przy braku presji ze strony cen ropy i żywności także przez dużą część roku 2019. Patrząc na składowe koszyka inflacyjnego zaledwie w 3 na 13 kategorii mamy przekroczony cel inflacyjny – są to tytoń (wzrost cen ok. 7% r/r), żywność (3,5%) oraz hotele i restauracje (3%). Tymczasem w wielu innych kategoriach, gdzie mocny popyt konsumpcyjny mógłby teoretycznie wywierać presję cenową takiego zjawiska nie widać.
Potwierdzają to dane o sprzedaży detalicznej, której ceny rosną poniżej 1% w skali roku. Jak zwykle sporą niewiadomą są ceny paliw jednak naszym zdaniem wykluczając poważniejsze zakłócenia (jak np. ponowne nałożenie sankcji na Iran) poziom 70 dolarów za baryłkę ropy Brent powinien stanowić skuteczny opór, gdyż takie ceny skutecznie stymulują produkcję surowca z łupków. Zatem jest duża szansa, że ważna kategoria inflacyjna (stojąca za ostatnim okresem dość wysokie inflacji w Polsce z 2012 roku) nie będzie stymulować wzrostu cen. Tym samym dane wytrącają karty z rąk krytyków polityki prowadzonej przez RPP, a przynajmniej Rada zapewne w ten sposób będzie tę sytuację postrzegać.
Co prawda poziom krajowych stóp procentowych historycznie nie miał decydującego znaczenia dla notowań złotego, jednak przy kursie EURPLN odbijającym od wielomiesięcznego dna i przy rosnących rentownościach na rynku globalnym brak szans na podwyżki w Polsce może być argumentem za wycofaniem się części kapitału, zatem zwiększa to ryzyko osłabienia waluty. Z punktu widzenia banku centralnego może to być zresztą pożądana tendencja.
Na rynkach globalnych obserwujemy poprawę nastrojów po wczorajszej „wymianie ciosów” pomiędzy USA a Chinami. Inwestorzy mają jeszcze nadzieję, że strony siądą do rozmów i tak drastyczne posunięcia jak np. nałożenie ceł na import amerykańskiej soi do Chin (co ewidentnie zaszkodziłoby samym Chinom, ale Pekin w ten sposób mocno ugodziłby w wyborców Trumpa z regionów rolniczych) nie staną się rzeczywistością. Rynki akcji rosły wczoraj także po wyjaśnieniach Facebooka, który stracił na aferze wykorzystania danych użytkowników ponad 15%, jednak prezes firmy zapewnił, że wdrażane są zmiany zwiększające bezpieczeństwo użytkowników a afera nie znajduje odzwierciedlenia w wynikach firmy.
Globalne indeksy odbijają od ważnych wsparć i to może dawać perspektywę przynajmniej korekcyjnego odbicia. W kalendarzu pozycją numer jeden są dziś dane o bilansie handlowym USA (14:30), których znaczenie wzrosło wobec wojennej polityki Trumpa w zakresie handlu. O godzinie 9:10 euro kosztuje 4,2066 złotego, dolar 3,4334 złotego, frank 3,5660 złotego, zaś funt 4,8252 złotego.