Ziemia rolna w Polsce dalej drożeje
5,8 proc. - o tyle zdrożał w ciągu roku hektar gruntu ornego w Polsce – wynika z Indeksu Wartości Ziemi Rolnej przygotowanego przez Open Finance
Po wprowadzeniu ograniczeń w obrocie gruntami wzrosty cen wyraźnie spowolniły. Z zupełnie odwrotną sytuacją mamy do czynienia w Czechach, Danii na Litwie i Węgrzech, gdzie rolne parcele potrafią drożeć nawet o 10-25% w skali roku.
Płonne okazały się obawy o przecenę ziemi rolnej w Polsce. Były one o tyle uzasadnione, że ustawodawca wprowadził jeszcze w 2016 roku ograniczenia w obrocie ziemią. Przez nie bez specjalnego zezwolenia osoba niebędąca rolnikiem nie może dziś kupić rolnej parceli.
Okazało się jednak, że w praktyce osoby zdecydowane powiązać swoje życie z rolnictwem lub kupić działkę w celach rekreacyjnych, mogą to zrobić. Z drugiej strony wyraźnie utrudnione zostały zakupy o charakterze spekulacyjnym. Efekt? Wzrosty cen ziemi rolnej wyhamowały.
Podczas gdy jeszcze kilka lat temu nikogo nie dziwiły kilkunastoprocentowe podwyżki stawek i to w skali rocznej, to dziś dynamika podwyżek stopniała do kilku procent. Jest to zmiana pozytywna z punktu widzenia stabilności rodzimego rynku ziemi, który w większym stopniu wiąże dziś wyceny rolnych parceli z opłacalnością prowadzenia działalności rolnej.
Ceny wolniej, ale w górę
Chcąc kupić hektar ziemi ornej w Polsce trzeba przygotować się na wydatek rzędu 37,9 tys. zł. Taka była przeciętna wartość hektara ziemi w Polsce pod koniec ubiegłego roku – wynika z Indeksu Wartości Ziemi Rolnej Open Finance. To o 468 złotych więcej niż w trzecim kwartale 2017 roku oraz o 2093 złote więcej niż pod koniec 2016 roku. W ciągu roku statystyczny hektar zdrożał więc o 5,8 proc.
Najlepsze grunty bez zmian
Prym wiodły działki o najniższej przydatności rolniczej. Grunty dobre, czyli te o najwyższej przydatności rolniczej, dość wolno zyskują na wartości już od drugiej połowy 2015 roku. Teoretycznie powodem może być to, że to właśnie urodzajne grunty są atrakcyjne dla rolników. W nowym porządku prawnym to oni mają uprzywilejowaną pozycję – przede wszystkim oni mogą kupić ziemię bez dodatkowych zgód i formalności. Rolnicy najprawdopodobniej wykorzystują tę przewagę w negocjacjach czego efektem są stabilne ceny żyznej ziemi.
W przypadku ziemi niższych klas bonitacyjnych dynamika zmian tradycyjnie jest wyższa. Takie parcele częściej stają się łupem osób niezwiązanych z rolnictwem. Łatwiej jest też zmienić przeznaczenie takich działek, aby wykorzystać je na inne cele niż sianie czy sadzenie, a cena słabych gruntów ornych jest przeważnie niższa niż tych o największej przydatności rolniczej.
Licząc od końca 2015 roku, a więc momentu, w którym bardzo poważnie mówiono już o mających wejść w życie ograniczeniach obrotu ziemią rolną, ziemia dobra zdrożała o 3,8 proc., a ta o najniższej przydatności rolniczej aż o 9,4 proc.
Rodzima ziemia w środku europejskiej stawki
Wzrosty cen, które obserwujemy „Nad Wisłą” nie są niczym zaskakującym na tle innych krajów europejskich. Co prawda w tym wypadku trudno o tak świeże dane, jak w przypadku tych udostępnianych przez rodzimy GUS, ale Eurostatowi udało się już skompletować informacje za 2016 rok.
Wynika z nich, że najmocniej drożejącymi gruntami rolnymi były te położone na Węgrzech. Podczas gdy w 2015 roku za hektar trzeba było płacić trochę ponad milion forintów, to już w 2016 średnią stawką było 1,3 mln forintów. To oznacza wzrost o ponad 25 proc. w ciągu zaledwie roku. Bardzo dynamiczne wzrosty cen urzędy statystyczne zanotowały też na Litwie (13,8 proc.), w Czechach (13,4 proc.) i Danii (11,5 proc.).
Mniej za orne parcele płacili za to w 2016 roku mieszkańcy Grecji (-0,8 proc.), Rumunii (-3 proc.), Wielkiej Brytanii (-4,1 proc.), Luksemburga (-6,2 proc.). Najbardziej spektakularną przecenę zanotowano natomiast w Irlandii (-13,4 proc.), co portal agriland.ie wiąże z bardzo niekorzystnymi warunkami chowu krów mięsnych i mlecznych w tamtym okresie.