Złoty łapie chwilę oddechu
We wtorkowy poranek złoty wydaje się chwytać trochę wiatru w żagle, co jest bezpośrednio związane z chwilowym uspokojeniem sytuacji z turecką lirą, która krótko przed godziną dziewiątą zyskuje w stosunku do dolara blisko 4 proc. Taka sytuacja redukuje popyt na amerykańskiego dolara, co z kolei wspiera waluty rynków wschodzących, w tym złotego.
Poranek na rynku walutowy przynosi nam długo wyczekiwaną chwilę wytchnienia na tureckiej lirze, niemniej jednak nie wydaje się, żeby owy ruch korekcyjny miał szansę przerodzić się w coś trwalszego, gdyż po prostu brak ku temu podstaw. Wczoraj Biały Dom wydał oświadczenie dotyczące spotkania między doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego Jonem Boltonem a tureckim ambasadorem, które okazało się dość zaskakujące. Panowie rzecz jasna spotkali się w celu dyskusji na temat uwięzionego amerykańskiego pastora. Przypomnijmy, że ów pastor (Andrew Brunson) jest oskarżony o popieranie zamachu stanu przeciwko tureckiemu prezydentowi Erdoganami przed dwoma laty. Mimo wszystko sam poszkodowany zaprzecza tym zarzutom. Choć spotkanie to nie zakończyło się żadnym przełomem, to według amerykańskich oficjeli Waszyngton nie określił konkretnego terminu, do którego pastor musi być uwolniony. Przypomnijmy, że podczas weekendu Recep Erdogan sugerował, że takowym terminem miała być środa. Choć do jakiegokolwiek porozumienia między obiema stronami jeszcze najpewniej daleka droga, to sama wola negocjacji jest już pozytywnym sygnałem, który o poranku może pomagać lirze, a w rezultacie sprzyjać także polskiemu złotemu.
Z krajowego punktu widzenia należy wspomnieć o czerwcowym bilansie płatniczym, który pokazał mniejszy od konsensusu deficyt na rachunku obrotów bieżących. Szczegółowe dane wskazały na zdecydowane ożywienie wymiany towarowej, podczas gdy saldo usług nie zmieniły się istotnie. Mierząc jako trzymiesięczną średnią ruchomą, można zauważyć, że eksport towarów wzrósł w ujęciu rocznym do 6,9 proc. z 3,3 proc., z kolei import towarów wspiął się do poziomu 7,6 proc. z 4,7 proc. w maju. Tak czy inaczej, w ujęciu nominalnym import dóbr zdecydowanie przewyższył eksport, co w rezultacie zaowocowało ujemnym saldem towarowym (najniższe od lutego bieżącego roku). Patrząc na 12-miesięczną sumę, można zauważyć, że równowaga zewnętrzna mierzona saldem towarowym zaczyna, bardzo powoli, uciekać. W czerwcu saldo to (12-miesięczna suma) osiągnęło najniższy punkt od lutego 2015 roku. W czerwcu zanotowaliśmy również większy napływ środków unijnych, co zostało odzwierciedlone w zwyżce na rachunku obrotów kapitałowych (+736 mln EUR), które była największa od stycznia.
Warto również wspomnieć o danych płynących z chińskiej gospodarki, które w lipcu zaskoczyły negatywnie. Poniżej oczekiwań wypadła sprzedaż detaliczna, produkcja przemysłowa, a także inwestycje w dobra trwałe. Biorąc pod uwagę ostatnie działania podejmowane przez tamtejsze władze (stymulacyjne kroki nakierowane na zwiększenie płynności, lepszą alokację nowych kredytów), można być nieco zdziwionym, niemniej jednak trzeba być świadomy, że wcześniejsze miesiące przyniosły odwrotną politykę (mniej sprzyjającą wzrostowi gospodarczemu). Tym samym ostatnio wprowadzone środki będą potrzebowały czasu, by przefiltrować się do sfery realnej. Niemniej jednak od strony monetarnej już pewne efekty mogą być zauważone. W lipcu podaż pieniądza M2 odbiła do 8,5 proc. z 8 proc. miesiąc wcześniej (rekordowe minimum), zaś podaż nowych kredytów skurczyła się wolniej niż oczekiwano. Taka mieszanka wydaje się pozytywną z punktu widzenia rynku kapitałowego, choć kwestia wojny handlowej (i potencjalnie wyższa inflacja, choć na razie bank centralny zdołał kompensować ten efekt dewaluacją juana) pozostaje w dalszym ciągu głównym ryzykiem.
Dzisiejszy kalendarz makroekonomicznym obfituje w odczyty PKB z gospodarek europejskich. O poranku poznaliśmy dane z Niemiec, Czech czy Słowacji (tylko Czesi rozczarowali). O godzinie 10:00 GUS poda wstępny odczyt dla polskiej gospodarki wraz z finalną wartością inflacji za lipiec. Pół godziny później poznamy raport z brytyjskiego rynku pracy. Po godzinie 9:20 za dolara trzeba zapłacić 3,7609 złotego, za euro 4,2933 złotego, za funta 4,8136 złotego i za franka 3,7868 złotego.