Powell studzi oczekiwania
Po czerwcowym posiedzeniu Fed rynki finansowe były w zasadzie pewne, że czeka nas nie jedna, ale cała seria obniżek stóp procentowych. Te oczekiwania miał potwierdzić wczoraj szef Fed, ale tym razem był nieco bardziej ostrożny. Tymczasem z USA napływają coraz bardziej niepokojące dane.
Wczorajsze wieczorne wystąpienie szefa Fed poświęcone było polityce pieniężnej, było więc jasne, że będzie to pewnego rodzaju kontynuacja konferencji po posiedzeniu. Na konferencji prezes Powell brzmiał bardzo gołębio, stał bowiem przed arcytrudnym zadaniem: jak wytłumaczyć rynkom, że Fed szykuje obniżkę, skoro jeszcze kilka tygodni wcześniej upierał się, że nie jest ona potrzebna? Jednak po euforycznej reakcji rynków na posiedzenie Fed (wzrosty cen akcji i złota, osłabienie dolara), prezes mógł pozwolić sobie na odrobinę neutralności i tym razem o obniżkach nie mówił tak chętnie, podkreślając, że sytuacja gospodarcza nadal jest niezła, a Fed ją obserwuje i będzie odpowiednio reagował. W efekcie rynki korygowały wcześniejsze ruchy i na Wall Street widzieliśmy cofnięcie spod historycznych maksimów.
Wszystko wskazuje jednak na nieuchronność obniżki, ponieważ wskaźniki wyprzedzające z USA są coraz gorsze. Opublikowane w piątek wskaźniki PMI pokazały najgłębszy spadek od kilku lat, publikowane w tym tygodniu wskaźniki regionalne rozczarowały, sprzedaż domów była niższa, zaś wskaźnik nastrojów gospodarstw domowych odnotował spadek w okolice 2-letniego dołka (choć w kontekście historycznym nastroje konsumentów pozostają bardzo wysokie). Perspektywy mogłoby być lepsze, gdyby doszło do radykalnej poprawy w relacjach z Chinami, ale na razie na to się nie zanosi. Co prawda podczas szczytu G20 dojdzie do spotkania Trump-Xi, które ma wznowić proces negocjacyjny, jednak z wypowiedzi doradców prezydenta USA wynika, że administracja nie zamierza rezygnować z wprowadzonych już ceł do momentu osiągnięcia finalnego porozumienia. Do tego dochodzi presja polityczna (kampania o re-elekcję Trumpa) i w tej sytuacji lipcowa obniżka stóp w USA nadal pozostaje najbardziej prawdopodobnym scenariuszem.
Dziś przed nami raport o zamówieniach dóbr trwałych w USA (14:30), a także wystąpienie szefa Banku Anglii (11:15). Na razie dolar delikatnie zyskuje, wygląda to jednak jedynie jak korekta wcześniejszego osłabienia. O godzinie 9:05 euro kosztuje 4,2566 złotego, dolar 3,7471 złotego, frank 3,8424 złotego, zaś funt 4,7478 złotego.
Przemysław Kwiecień
Główny Ekonomista XTB