Rada nie boi się inflacji
Zauważalny wzrost inflacji w Polsce przukuł ostatnio uwagę mediów. W obecnym miesiącu inflacja będzie jeszcze wyższa. Jednak Rada Polityki Pieniężnej nie obawia się wzrostu cen. Takie podejście może zaszkodzić złotemu,choć obeceni maskowane jest euforią na rynkach.
Przypomnijmy, że w listopadzie inflacja w Polsce wyniosła 3,4% r/r i była znacząco wyższa od oczekiwań. Choć szczegółowe dane nie zostały jeszcze opublikowane, widać, że jest to kombinacja wyższych cen paliw, żywności, ale też wzrostu cen usług. To ostatnie pokazuje, że czynniki od nas niezależne (jak ceny ropy, czy pogoda) powoli przekładają się na szerszą presję inflacyjną, co z punktu widzenia banku centralnego zawsze powinno być alarmujące. Szczególnie, że początek roku przyniesie szereg podwyżek cen – energii, użytkowania mieszkania, alkohol, słodzone napoje. Same te podwyżki wywidnują inflację przynajmniej w okolice 4%, czyli znacząco powyżej celu (2,5%). Wzrost płacy minimalnej stwarza ryzyko dalszego wzrostu inflacji w usługach, a to byłaby już sytuacja wymagająca podniesienia stóp procentowych. Rada Polityki Pieniężnej mówi jednak jasno: nie planujemy podwyżek stóp. Naszym zdaniem RPP podniesie stopy tylko w sytuacji, gdy inflacja nie spadnie w połowie roku poniżej 3%.
Takie podejście oznacza ryzyko dla złotego ponieważ realne stopy procentowe są głęboko ujemne. Na razie jednak ten czynnik jest maskowany euforią na rynkach globalnych, które zachowują się tak, jakby ostatnie wydarzenia na Bliskim Wschodzie były wręcz czymś pozytywnym. Naszym zdaniem ich wpływ na szeroki rynek z wyłączeniem najczarniejszych scenariuszy byłby coprawda i tak niewielki, ale wczorajszy dzień pokazuje dość liberalne podejście inwestorów do perspektyw. Patrząc na dane, trudno o hurraoptymizm.
Co prawda raport ADP pokazał solidną sytaucję na rynku pracy w USA, ale paczka listopadowych danych z Niemiec pokazuje nadal głęboki problem. Jedynie produkcja (+1,2% m/m) była nieco lepsza od oczekiwań dzięki pewnej stabilziacji w sektorze farmaceutycznym. Zamówienia doświadczyły ponad 6% spadku w skali roku, słabo wypadł eksport – w ujęciu rocznym spadał do Chin, ale też do USA, które do tej pory były najmocniejszym rynkiem zbytu.
Lepsze dane z rynku pracy pozowliły dolarowi odrobić część ostatnich strat, choć istotniejszy będzie jutrzejszy raport. O 10:00 dolar kosztuje 3,8185 złotego, euro 4,2450 złotego, frank 3,9200 złotego, zaś funt 4,9978 złotego.