Analizy

Nadchodzi okres wyborczy, jakiego jeszcze nie było

Steen Jakobsen, Główny Ekonomista i CIO Saxo Banku

  • Opublikowano: 8 października 2020, 13:30

  • Powiększ tekst

Obawiamy się, że wybory w Stanach Zjednoczonych stanowią największe ryzyko polityczne od kilkudziesięciu lat, ponieważ poza końcówką cyklu koniunkturalnego mamy również do czynienia z nierównościami, niepokojem społecznym i szaleństwem na rynku wywołanym reakcją polityczną na obecny głęboki kryzys gospodarczy: zerowymi stopami procentowymi i niekończącym się wsparciem ze strony rządu i banku centralnego. Szeroko zakrojona sieć zabezpieczeń, obejmująca gwarancje popytu i miejsc pracy w świecie kapitalizmu państwowego oznacza, że rynki i wolność osobista są obecnie zagrożone bardziej, niż kiedykolwiek

W przyrodzie pandemia lub kryzys ekologiczny doprowadziłyby do procesu adaptacji. Jednak w systemach stworzonych przez człowieka zapewniamy wszelkiego rodzaju sztuczne bodźce w daremnej próbie udawania, że możliwe jest utrzymanie status quo. Brutalnie uwydatniło się to w postaci kandydatów na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych: dwóch bardzo starych mężczyzn pozbawionych jakiejkolwiek wizji przyszłości.

Ponieważ grupa kapitałowa Saxo Bank jest bardziej praktyczna, przewidujemy trzy wyraźne scenariusze i prawdopodobieństwa w okresie od dziś do inauguracji nowego prezydenta 20 stycznia 2021 r.:

1. Zakwestionowanie wyniku wyborów – prawdopodobieństwo: 40 proc.

Rezultaty:

  • Gwałtowny wzrost zmienności

  • Przecena akcji ze względu na niepewność

  • Deprecjacja USD

  • Mocne złoto

2. Zdecydowana wygrana Bidena – prawdopodobieństwo: 40 proc.

Rezultaty:

  • Przecena akcji, w szczególności w segmencie technologicznym (podwyżki podatków, nacisk na monopolistów)

  • Hossa akcji ekologicznych („zielonych”)

  • Wyższe stopy procentowe - kontrolowanie obu izb Kongresu tworzy fiskalną bonanzę

3. Zwycięstwo Trumpa – prawdopodobieństwo: 20 proc.

Rezultaty:

  • Wzrost zmienności – cztery kolejne lata zakłóceń światowego porządku

  • Wzrost napięcia na linii Chiny – Stany Zjednoczone

  • Hossa w wyniku ulgi inwestorów

  • Prawdopodobny podział w obu izbach Kongresu, co oznacza niewielki potencjał do wprowadzenia bodźców fiskalnych

W momencie pisania niniejszej prognozy nasze szacunki prawdopodobieństwa odbiegają zarówno od wyników sondaży, jak i od danych bukmacherów. Powszechnie zakłada się zwycięstwo pary Biden-Harris, być może nawet całkowite, gdyby poza Białym Domem udało się zdobyć również Senat i Kongres. Szacunki matematyczne są wyjątkowo niekorzystne dla Trumpa - jeszcze bardziej, niż w 2016 r. – jednak podczas rozmów z inwestorami z całego świata odnosimy wrażenie, że przeważająca większość nadal „czuje” i uważa, że Trump kolejny raz wszystkich zaskoczy.

Musimy wybrać podejście naukowe, chociaż tego rodzaju nauka nie jest pozbawiona wad. Naszym zadaniem jest określenie konsensusu w odniesieniu do rzeczywistości i w tym kontekście mamy wrażenie, że rynek niewystarczająco wycenia zarówno ryzyko zakwestionowania wyniku wyborów – największe zagrożenie dla rynków, bez względu na to, czy chodzi o samo rozstrzygnięcie, czy o protesty Trumpa i próby podważania zasadności takiego ruchu – jak i zdecydowanej wygranej Bidena. Ponieważ oba te wyniki stanowią ryzyko, mogą spowodować dramatyczny wzrost zmienności.

W Stanach Zjednoczonych obowiązuje system głosowania za pośrednictwem Kolegium Elektorów, w ramach którego zwycięzca musi uzyskać 270 z 538 głosów elektorskich (z wyjątkiem dwóch mało znaczących przypadków, kandydat z większością w danym stanie zdobywa wszystkie głosy elektorskie tego stanu, co tłumaczy, dlaczego w 2016 r. Trump wygrał pomimo nieuzyskania większości głosów oddanych przez faktycznych wyborców). Najnowsze sondaże wskazują, że Biden może uzyskać 210-230 głosów elektorskich, Trump co najmniej 110, a o reszcie zadecydują tzw. „stany niezdecydowane” (ang. swing states lub battleground states).

Nie należy jeszcze spisywać Trumpa na straty, ponieważ może wygrać, o ile zdoła uzyskać głosy w kluczowych stanach: w Wisconsin, Pensylwanii, na Florydzie i w Michigan. W opinii niektórych obserwatorów prezydencki wyścig jest na tyle wyrównany, że decydujące może okazać się nawet dziesięć głosów elektorskich z Wisconsin.

Nie muszę chyba kolejny raz przestrzegać czytelników przed sondażami i związanym z nimi niebezpieczeństwem po tym, jak w 2016 r. fatalnie rozminęły się z ostatecznymi wynikami w kluczowych stanach. Jednak – jak wyjaśnia to nasz analityk Anders Nysteen w swojej analizie sondaży przedwyborczych – ośrodki badawcze tym razem podobno doprecyzowują swoją technikę tak, aby lepiej uwzględnić dotychczas słabo reprezentowane grupy, takie jak niewykształceni biali mężczyźni. Dopiero czas pozwoli ocenić miarodajność obecnych sondaży – pewną różnicą jest fakt, iż Trump nie stanowi już kompletnej niewiadomej.

Decydujące znaczenie dla wyniku wyborów w Stanach Zjednoczonych będzie miała liczba aktywnych wyborców. Pamiętajmy, że zaledwie około 55 proc. Amerykanów głosuje w wyborach. Jeżeli kobiety, a zwłaszcza młodzi ludzie – stanowiący obecnie jeszcze większą grupę, niż w 2016 r. – podejmą decyzję o zarejestrowaniu się w okręgu wyborczym i oddaniu głosu, szanse pary Biden-Harris istotnie wzrosną, podobnie jak miało to miejsce w przypadku solidnej wygranej Demokratów w wyborach połówkowych w 2018 r.

Nasz główny przekaz brzmi: wybory amerykańskie oznaczają wzrost zmienności i ryzyka. Sama osoba zwycięzcy nie wpłynie istotnie na kierunek Stanów Zjednoczonych w ujęciu ogólnym. Obaj kandydaci będą wydawać olbrzymie kwoty, opierać się na wspieraniu przez Fed luźnych warunków finansowania i stronić od głębokich reform. Dlatego obaj kandydaci na fotel prezydenta w znacznej mierze stanowią diametralne przeciwieństwo tego, czego potrzebują Stany Zjednoczone.

Wybory prezydenckie w 2020 r. to zmierzch politycznego cyklu napędzanego bardziej zdolnością banków centralnych do utrzymywania status quo za pośrednictwem zerowych stóp procentowych i ujemnych realnych stóp procentowych, niż rzeczywistymi reformami politycznymi. Banki centralne w coraz większym stopniu stają się bezsilne, co oznacza, że politycy będą osobiście odpowiedzialni za przeprowadzenie strukturalnych zmian wymaganych w świecie nadmiernego długu i nierówności. Żaden z dwóch kandydatów ani ich obietnice polityczne nie są w stanie spełnić tego wymogu, jednak czy tego chcą, czy nie, zmiany ostatecznie nastąpią i z pewnością będą to ostatnie wybory w Stanach Zjednoczonych, w których zwycięży prezydent pozbawiony jakiejkolwiek wizji.

Mój osobisty bohater, Groucho Marx, podał najlepszą definicję polityki: „Polityka to sztuka, która polega na tym, żeby szukać problemów, znajdować je, źle je rozpoznawać i niewłaściwie stosować nieodpowiednie środki zaradcze”.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych