WYWIAD
Płażyński: po co wykupywać udziały w trupie? Niech ktoś mi poda jeden merytoryczny argument
Władze Gdańska zapowiedziały, że chcą odkupić od Francuzów posiadane przez nich 51 proc. udziałów przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjnego Saur Neptun Gdańsk. Dzięki tej transakcji firma ma stać się przedsiębiorstwem w stu procentach należącym do miasta. Tyle tylko, że jak przekonuje poseł PiS Kacper Płażyński, za 15 miesięcy infrastruktura i tak znalazłaby się w rękach Gdańska, bo kończy się 30–letnia umowa na dzierżawę. „Zamiast poczekać rok, prezydent Dulkiewicz chce napchać Francuzom kabzę” napisał na Twitterze poseł PiS. Postanowiliśmy zapytać go o szczegóły całej sprawy
Z 15 miesięcy kończy się umowa między francuską firmą, która wraz z miastem zarządza przesyłem wody i odbiorem ścieków. Ta umowa od początku budziła Pana zastrzeżenia i niejednokrotnie mówił Pan o drenowaniu miasta przez zagraniczny kapitał. Jak ocenia Pan dzisiaj zapowiedź prezydent Gdańska o wykupieniu udziałów spółce?
To jest spółka w której 51 proc. mają francuzi 49 proc. mają władze miasta. To był ewidentny przekręt skazanego prawomocnym wyrokiem byłego prezydenta Franciszka Jamroża za nieprawidłowości w innym gdańskim przedsiębiorstwie [został skazany w 2004 prawomocnym wyrokiem sądu na trzy lata pozbawienia wolności oraz grzywnę 20 tysięcy zł, za przyjęcie w 1994 od niemieckiej firmy SPO GmbH ponad 48 tysięcy marek w zamian za nabycie przez komunalne Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej technologii i materiałów oraz za podpisanie kontraktu na ocieplanie budynków na Stogach – przyp. red.]. Umowa ta, była broniona przez prezydenta Pawła Adamowicza, a dzisiaj kończy się tak, że zamiast zakończyć współpracę z Francuzami i przekazać kompetencję do miejskiej spółki, która ma kompetencje, czyli GIWK-u, która jest właścicielem infrastruktury wodociągowo-kanalizacyjnej, pani prezydent decyduje się na wykup akcji od Francuzów, którzy mają 51 proc. za 45 milionów zł.
Ta transakcja budzi szereg wątpliwości. Właściwie nie wiadomo dlaczego miasto decyduje się na taki krok. Co na tym zyskuje? Czy może Pan w prosty sposób wyjaśnić, o co tak naprawdę w tej sprawie chodzi?
Ta spółka, która przez 30 lat generowała bardzo duże zyski, których ponad połowa trafiała do francuskiej spółki-matki. Te zyski generowało m.in. podwyższanie cen wody i ścieków dla mieszkańców Gdańska. I ta spółka w związku z tym, że za 15 miesięcy kończy się umowa dzierżawy, na podstawie której operowali systemem wodociągowo-kanalizacyjnym w Gdańsku, traci rację bytu. Staje się bezwartościowa. Nie ma swoich konkretnych aktywów. Po co wykupywać udziały w trupie, zamiast przekazać kompetencje do spółki która już istnieje i może to robić – czyli GIWK.
Władze miasta podają 3 powody…
I te trzy powody możemy z miejsca obalić. 1 – co się stanie z 500 pracownikami SNG? A co ma się stać? To są pracownicy techniczni, którzy mają fach, i którzy tak samo będą potrzebni w GIWK-u? Jaki jest problem z zatrudnieniem ich w miejskiej spółce zamiast tworzyć kolejną spółkę, gdzie będzie dodatkowy zarząd, dodatkowi dyrektorzy – to się nie broni.
Drugi argument to brak know-how do zarządzania systemem wodociągowo-kanalizacyjnym.
Jak może nie mieć know-how skoro miał 49 proc. udziałów w dotychczasowym operatorze, miał swojego przedstawiciela w Radzie Nadzorczej (wcześniej był nim Paweł Adamowicz), ma dostęp do wszystkich dokumentów, całej struktury organizacyjnej – jest przecież prawie w połowie właścicielem tej spółki, więc jak może nie mieć know-how? Poza tym to chyba nie jest taka skomplikowana sprawa, skoro w sąsiednim Sopocie, który również miał umowę z SNG, zdecydowano się rozwiązać umowę, a jej kompetencje przejęła miejska spółka Aqua Sopot – a oni nie mieli żadnych udziałów we wcześniejszej spółce i dostępu do żadnych dokumentów. Jakoś w Sopocie nikt nie skarży się, że są tam jakieś problemy, co więcej władze Sopotu mówią, że chcą obniżyć ceny wody w Sopocie.
Ten argument zresztą chyba przypadkowo obaliła sama pani prezydent, która na Twitterze napisała, że w końcu mamy doświadczenie żeby to zrobić…
To niestety pokazuje, że Pani prezydent zdarza się wypowiadać w sprawach, w której nie ma merytorycznej wiedzy.
Jest jeszcze trzeci argument. Umowa dzierżawy została na 30 lat, ale już nieruchomości, gdzie jest siedziba SNG i sterowania całego systemu, zostały oddane w użytkowanie wieczyste na 40 lat zamiast na dzierżawę, na tyle, na ile została zawarta umowa…
To już kolejny skandal, że taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Ja wiedząc o tym, że umowa się kończy już w sierpniu zeszłego roku interweniowałem u Pani prezydent z pytaniem, jak władze miasta zamierzają rozwiązać problem tej sterowni w kontekście kończącej się umowy dzierżawy. Odpowiedział mi wówczas na piśmie wiceprezydent Piotr Grzelak, że rzeczywiście taka sytuacja ma miejsce, ale nieruchomości przy ul. Wałowej nie są potrzebne do tego żeby sprawnie zarządzać systemem wodociągowo-kanalizacyjnym w Gdańsku. Co zupełnie zaprzecza obecnej narracji. Pani prezydent nie przedstawiła niestety żadnych innych argumentów, które miałyby usprawiedliwiać takie hojne dary dla Francuzów na pożegnanie. 45 milionów na pożegnanie to zbyt wysoka cena, którą zapłacimy my za pożegnanie.
Czy jest zatem alternatywa żeby przejąć tą sterownię i odstąpić od umowy użytkowania wieczystego?
Nie znam treści umowy miasta ze spółką, więc nie chcę się na ten temat wypowiadać. Z moich rozmów z prezesem GIWK wynika jednak, że nie jest problemem przeniesienie tej sterowni w inne miejsce. Pamiętajmy też, że użytkowanie wieczyste, charakteryzuje się tym, że może być udzielane pod określonymi warunkami. Domyślam się, że tam zostało udzielone pod takimi warunkami, że ma służyć realizacji celów zarządzania systemem wodociągowo-kanalizacyjnym. W mojej ocenie, kiedy kończy się umowa dzierżawy, takie użytkowanie wieczyste mogłoby zostać poddane w wątpliwość.
Skąd zatem taka zmiana narracji prezydenta Grzelaka?
Ja bardziej ufam słowu pisanemu niż słowom wypowiadanym tuż przed kontrowersyjną transakcją, gdzie widać, ze ekipa pani Dulkiewicz szuka usprawiedliwienia dla swoich działań, którego mogą mieć znamiona niegospodarności czy przekroczenia prawa.
Skoro transakcja jest taka kontrowersyjna i może kosztować Gdańsk 45 milionów złotych, to czy możemy ją jeszcze zatrzymać?
Zwróciłem się do CBA, prosząc by służby objęły monitoringiem tę transakcję, czyli wszczęciu kontroli, na jakich podstawach merytorycznych jest ona przeprowadzana i czy w ogóle się broni. Takie uprawnienia CBA ma. Liczę na to, że Pani prezydent wycofa się z tej szkodliwej decyzji. Chciałbym uzyskać jeden konkretny argument broniący tej transakcji. Nawet prezydent Adamowicz nigdy nie mówił o tym żeby te akcje od Francuzów wykupywać.
Czytaj też: Gdańsk kupuje spółkę wodno-kanalizacyjną, choć i tak by ją dostał