Informacje

fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay
fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay

Czy przetrwamy Zielony Ład? Ardanowski odpowiada

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 11 listopada 2021, 10:00

  • Powiększ tekst

O wadach i zaletach Polskiego Ładu dla wsi, rosnących cenach i zagrożeniach, jakie niesie Europejski Zielony Ład, mówi w wywiadzie dla czwartkowego wydania „Gościa Niedzielnego” były minister rolnictwa w rządzie Prawa i Sprawiedliwości (PiS) Jan Krzysztof Ardanowski.

Pytany o to, jak ocenia program dla wsi przedstawiony przez rząd w Polskim Ładzie, Ardanowski powiedział: „przede wszystkim bardzo się cieszę, że pojawiły się wreszcie jakiekolwiek propozycje, gdyż w pierwszej wersji Polskiego Ładu praktycznie nie było nic, co mogłoby poprawić sytuację rolnictwa”. „Owszem, znalazła się propozycja, aby dopłacać 10 zł do paliwa na hektar, co na wsi wywołało z jednej strony wesołość, a z drugiej wręcz wściekłość” - dodał.

Zaznaczył, że „pozytywnie oceniał” też zapowiedź zwiększenia kwoty wolnej od podatku do 100 tys. zł ze sprzedaży detalicznej. „Ale to dotyczy tylko niewielkiej grupy rolników” - wyjaśnił.

Trzeba mieć świadomość, że bezpośrednia sprzedaż produktów z gospodarstw i rolniczy handel detaliczny to tylko niewielka nisza rynkowa. Mamy w Polsce ok. 1,3 miliona gospodarstw, a rolniczym handlem detalicznym zajmuje się ok. 20 tysięcy z nich” - mówił. „Nawet gdyby były zachęty do takiej sprzedaży, to ich liczba wzrośnie z 1,5 procenta maksymalnie do kilku procent” - wyjaśnił były minister rolnictwa w rządzie PiS.

Jego zdaniem, „dobrze, że prezes Jarosław Kaczyński podjął decyzję, bo to jest jego decyzja, żeby Polski Ład w części rolniczej był napisany na nowo”.

Pytany o to, które z siedmiu głównych propozycji w Polskim Ładzie dla wsi są pozytywne, Ardanowski powiedział: „każda zasługuje na uwagę”. „Problem w tym, że jeżeli będzie źle wprowadzana, to może wywołać większe komplikacje niż korzyści” - wyjaśnił.

Jest tam propozycja, aby rolnik mógł przejść na rolniczą emeryturę bez konieczności przekazania gospodarstwa dzieciom. To jest jak najbardziej właściwy kierunek, ponieważ przymus pozbycia się przez rolników warsztatu pracy, aby dostać emeryturę, jest niesprawiedliwy” - ocenił.

Zwrócił uwagę, że jeśli ta propozycja „zostanie niewłaściwie zrealizowana, to możemy bardzo zaszkodzić wymianie pokoleniowej na wsi”. „Może być sytuacja, według mnie częsta, że rodzice osiągnęli już wiek emerytalny, ale czują się na siłach, aby pracować, i nie będą chcieli przekazać gospodarstwa synowi czy córce. Również dlatego, aby skromniutka emerytura nie była ich jedynym źródłem dochodów” - powiedział. „W takiej sytuacji młodzi ludzie mogą nie chcieć czekać latami, aż gospodarstwo zostanie im przekazane, i pójdą w świat, znajdą sobie inną pracę, nie w rolnictwie, a obecnie nie jest to specjalnie trudne” - wyjaśnił.

Zaznaczył, że „w ten sposób możemy uzyskać odwrotny efekt do założonego, czyli wymiany pokoleń na wsi”.

Pytany o to, jakie może tu być rozwiązanie, Ardanowski powiedział: „proponowałem, aby emerytura bez przekazania gospodarstwa była w podstawowej wysokości, bez żadnych dodatków”. „Natomiast, gdy dojdzie do przekazania, powinna wiązać się z tym co miesiąc jakaś dodatkowa gratyfikacja, a w przypadku młodego rolnika np. wyższa premia bądź ułatwienia przy otrzymywaniu dodatkowych środków z Unii Europejskiej” - dodał.

Podkreślił, że „chodzi o to, by przekazanie gospodarstwa było opłacalne”.

Pytany o aktualny wzrost cen, także żywności i o to, „czy to jest wynik jakichś procesów, które dzieją się na wsi”, Ardanowski powiedział: „sytuacja na wsi nie jest tego powodem”.

Wzrost cen żywności w sklepach nie przekłada się na wyższe dochody rolników” - zaznaczył. „Głównym czynnikiem jest tu wzrost cen energii, robocizny, transportu. Ci, którzy zajmują się przetwórstwem, także handel, rekompensują sobie to, podnosząc ceny” - wyjaśnił były minister rolnictwa w rządzie PiS.

Pytany o wprowadzany przez UE Europejski Zielony Ład i propozycję realizacji strategii „Fit for 55”, która zakłada obniżenie produkcji gazów cieplarnianych o 55 proc. do 2030 r., a w 2050 do zera i o jej znaczenie dla rolnictwa, Ardanowski ocenił: „to jest ogromne zagrożenie dla rolnictwa w Europie”. „Jeżeli Europa się nie opamięta i z uporem maniaka będzie realizować ten program, to może się okazać, że żywność stanie się dobrem luksusowym” - podkreślił.

Do tej pory Komisja Europejska nie przedstawiła wyliczeń, ile realizacja tego programu będzie kosztować konsumentów żywności, a także, jaki będzie to miało wpływ na sytuację rolników. Wiadomo, że nastąpi ograniczenie produkcji rolnej, zmniejszenie upraw czy odłogowanie części ziemi, a 25 proc. gruntów w Europie ma być ekologicznych” - powiedział.

Zwrócił uwagę, że „naukowe opracowania, m.in. opublikowane przez Uniwersytet w Kolonii, dział naukowy Komisji Europejskiej czy departament rolnictwa USA nie zostawiają żadnych złudzeń, że produkcja rolna w Europie zostanie znacznie ograniczona, Europa stanie się importerem żywności z innych kontynentów, gdzie nie przestrzega się tych nierealnych norm, które Komisja chce narzucić swojemu rolnictwu”.

Pytany o to, czy rolnik może odmówić realizacji Europejskiego Zielonego Ładu, Ardanowski powiedział: „oficjalnie udział w programie ma być dobrowolny, ale to pozór”.

Nowe płatności bezpośrednie będą w ten sposób ustawione, że dotacja, która należy się rolnikowi z faktu, że uprawia pole, będzie na bardzo niskim poziomie – 117 euro na hektar” - wyjaśnił.

Według Ardanowskiego, „jeśli chce się dostać większe dopłaty, na przykład na poziomie średniej unijnej, to trzeba realizować wymagania Zielonego Ładu”. „Mamy więc przymus ekonomiczny wobec rolników. Do tego państwa będą musiały realizować strategię +Fit for 55+, a więc też zmuszać do tego rolników” - wyjaśnił.

Absurdem jest, że ten program nie był w żaden sposób konsultowany ani z naukowcami, ani z rolnikami Europy, a ich przedstawiciele jednoznacznie mówią, że będzie to uderzenie w unijnych rolników i konsumentów, które doprowadzi do masowych bankructw i upadku wielu gospodarstw” - ocenił. „To jest realizacja chorej ideologii, która wpisuje się w te ideologiczne głupoty jak zakaz jedzenia mięsa, zakaz hodowli zwierząt na mięso czy futerkowych, kur w klatkach itd.” - powiedział były minister rolnictwa w rządzie PiS.

Jego zdaniem, „zwierzę stało się ważniejsze od człowieka”.

Pytany o to, czy polscy rolnicy przetrwają Europejski Zielony Ład, Ardanowski ocenił, że „sami rolnicy sobie z tym nie poradzą”.

Są możliwości uzyskania przyzwoitych dochodów nawet przy zmniejszeniu ochrony roślin czy nawożenia, ale to wszystko będzie wymagało nowych inwestycji, nowych technologii w zakresie uprawy, stosowania robotyzacji, tzw. rolnictwa precyzyjnego, czyli danych satelitarnych, skanowania pól, wykorzystywania sztucznej inteligencji” - mówił. „To jest realne do wdrożenia, tylko wymaga ogromnych inwestycji, których Europa rolnikom nie zapewnia” - wyjaśnił.

Dlatego poszczególne państwa muszą wziąć odpowiedzialność za rolnictwo w czasie wprowadzania Zielonego Ładu” - podkreślił Jan K. Ardanowski.

Więcej w czwartkowym wydaniu „Gościa Niedzielnego”.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych