Stan wojenny. Jedyne formalne bankructwo w historii Polski
Podczas wprowadzonego przez komunistów Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego Polska została objęta kompleksową inwigilacją. Władze kontrolowały nie tylko media, ale też listy i rozmowy telefoniczne, przerywając je, jeśli rozmowa schodziła na tematy polityczne. Komunistyczny reżim próbował zniszczyć pamięć kraju – napisał Eryk Mistewicz we włoskim dzienniku „La Verita”. Tematem zajmują się publicyści, historycy i ekonomiści, oceniając zarówno realność sowieckiej inwazji, jak i stan wojenny od strony gospodarczej. Kwestią podnoszoną jest m.in. scenariusz odcięcia przez Rosjan dostaw surowców, w tym ropy, i doprowadzenie w Polsce do zapaści gospodarczej
Eryk Mistewicz, prezes Instytutu Nowych Mediów, napisał, że we wprowadzonym 13 grudnia 1981 r. przez komunistów Wojciecha Jaruzelskiego stanie wojennym władze kontrolowały nie tylko treści w mediach, ale też listy, rozmowy telefoniczne, przerywając je, jeśli rozmowa schodziła na tematy polityczne. Komunistyczny reżim próbował zniszczyć pamięć kraju – podkreślił, dodając, że programy nauczania w szkołach zostały „wykastrowane ze wszystkiego, co mogło budzić dumę z bycia Polakiem”.
Próbowano przekonywać, że polska literatura nie jest ważna, ważna jest literatura słowiańska (słowiańska, czyli przynależąca do ZSRR). Nieważne były klasyczne zasady ekonomii, ważna była „ekonomia socjalistyczna” - wyjaśnił włoskim czytelnikom.
Stan wojenny był nie tylko zamachem stanu, jawnym złamaniem prawa, ale także wycelowaniem pistoletu we własne społeczeństwo – mówi PAP dr Michał Przeperski, historyk z Muzeum Historii Polski i Polskiej Akademii Nauk.
Niewątpliwie był to zamach stanu, jawne złamanie prawa. Już sam tryb jego wprowadzenia był w rażący sposób niezgodny z konstytucją PRL z 1952 r. Najważniejsze jednak, że 13 grudnia 1981 zostały pogwałcone umowy podpisane w sierpniu i we wrześniu 1980 r. przez przedstawicieli komunistycznego rządu – napisał Przeperski.
Realność inwazji
Historyk zastanawiał się także nad realnością sowieckiej inwazji. Wszyscy historycy nad Wisłą są zgodni, że poznanie szerokiego korpusu źródeł, nieuzależnionego od decyzji politycznej, pomogłoby wyjść z zaklętego kręgu dokumentów, w których obracamy się w tym momencie. Z jednej strony mamy notatkę gen. Anoszkina, adiutanta marszałka Kulikowa, czołowego sowieckiego dowódcy, z której jasno wynika, że Sowieci nie chcieli wchodzić do Polski, ale z drugiej – mamy wiele pośrednich źródeł wskazujących na to, że w okresie 1980-1981 sposobili się do inwazji.
Moim zdaniem nie było mowy o tym, aby tanki sowieckie weszły. Na to nie było szansy i byłoby to szaleństwem. Ale z drugiej strony – czy Moskwa nie potrafiła podejmować decyzji, które szokowały cały świat? – pytał Przeperski.
Wiadomo też, o czym piszemy na końcu, że generał Jaruzelski bojąc się zaostrzenia masowych protestów „Solidarności” sam wystąpił do Związku Radzieckiego z prośbą o pomoc w postaci interwencji wojskowej. Piszemy o tym na końcu artykułu.
Scenariusz zapaści gospodarczej
Stan wojenny co prawda nie był niczym dobrym, ale przecież jest zrozumiałe, że pewna część Polaków machnęła ręką i powiedziała: dobra, stan wojenny jest już lepszy niż to, co działo się jesienią 1981 r., bo w sklepach nic nie było, a ani „Solidarność”, ani partia nad tym nie panowała. W tak rozumianym chaosie bardzo trudno było żyć – argumentował Przeperski.
Warto wskazać także jaką rolę w ówczesnych realiach odgrywała skala gospodarczych nacisków na Polskę. Wiemy, że Nikołaj Bajbakow jesienią 1981 r. jasno powiedział, że Polsce zostaną odcięte dostawy surowców: bez nich Polska gospodarka nie mogłaby produkować, eksportować, a totalne bankructwo państwa mogłoby stać się faktem. Jak daleko Sowieci zamierzali pójść? Czy planowali np. zamknięcie rynku sowieckiego na polskie towary? Jeżeli tak by się stało, to konsekwencją byłaby kolejna katastrofa – w polskim społeczeństwie zaczęłoby się gotować, ludzie nie mieliby co jeść. Moim zdaniem w sowieckich archiwach muszą być ślady po takich dyskusjach, chciałbym je poznać – napisał Przeperski.
Ekonomia i gospodarka z reguły słabo się przebijają w dyskusjach historyków. Najlepiej oczywiście przebijają się mundur, majestatyczna czerwono-biała, chłopaki z radykalnie antykomunistycznych grup, rzucający w milicję kamieniami. To oczywiście jest zrozumiałe, jednak w dłuższym trwaniu gospodarka jest ważniejsza. Gdy weźmiemy pod uwagę, że Sowieci naprawdę chcieli wymierzyć takie dramatyczne ciosy polskiej gospodarce, to zobaczymy też, pod jakim ciśnieniem faktycznie znajdowało się polskie kierownictwo. Cóż, że sowieckie tanki by nie weszły? Jeżeli zostałyby poodcinane surowce, to sytuacja nie byłaby mniej dramatyczna.
Jak pisał Przeperski, dla historyków z jego pokolenia (rocznik 1986 – przyp. red.) nie jest przede wszystkim dyskusją o tym, czy wejdą, czy nie wejdą, ale w nie mniejszym stopniu o tym, jaką skalę miały te naciski i konsekwencje odcięcia rozmaitych surowców.
Zresztą mamy rok 2021 i widzimy, co współcześnie robi Moskwa: gaz czy ropa są nie mniej skutecznym środkiem uprawiania polityki niż „zielone ludziki” czy regularna armia. To wszystko pozwala nam zupełnie inaczej patrzeć na historię i to jest akurat specyficzny przywilej tych, którzy urodzili się trochę później – napisał.
Sankcje Zachodu i bankructwo Polski
W poniedziałek rozpoczęła się zorganizowana przez IPN dwudniowa konferencja naukowa „Obrachunek z dekadą Jaruzelskiego, czyli jak dziś oceniamy ostatnie lata PRL (1981–1989). Przyczynek do bilansu historii politycznej” Wzięli w niej udział historycy i ekonomiści.
Według uczestniczącego w konferencji Antoniego Dudka Jaruzelski zdecydował się na wspieranie „centrowej” frakcji PZPR, a tym samym zdecydował się na dokonywanie wyłącznie bardzo ostrożnych zmian wewnątrz systemu i tylko częściowych zmian gospodarczych. Jako przykład tych przemian wymienił między innymi tolerowanie rozwoju sektora prywatnego, czy zaniechanie ataków na Kościół.
Jednocześnie Jaruzelski odrzucał radykalne pomysły, między innymi zwolenników modelu chińskiego, postulujących rozwój wolnego rynku w celu zachowania monopolu politycznego partii – powiedział Dudek. Dodał, że podobne podziały dotyczące spraw gospodarczych występowały także w łonie opozycji, której zdecydowana większość działaczy nie wyobrażała sobie stworzenia systemu w pełni wolnorynkowego.
W opinii ekonomisty doktora Dariusza Grali, już samo wprowadzenie stanu wojennego oznaczało załamanie jakichkolwiek nadziei i perspektyw na uzdrowienie gospodarki PRL. Przypomniał, że okres „karnawału Solidarności” był jedynym po 1956 r. okresem autentycznej dyskusji na temat reform, która toczyła się pomiędzy ekonomistami reprezentującymi rząd i „Solidarność”. Wprowadzenie stanu wojennego przekreśliło te swobodne dyskusje i entuzjazm. Wierzono, że można stworzyć oryginalny polski socjalizm, który sprawi, że uciekniemy z pułapki, w jakiej się znaleźliśmy – stwierdził.
Jego zdaniem w badaniach nad stanem wojennym i gospodarką lat osiemdziesiątych należy analizować coraz bardziej dostępne źródła zgromadzone przez instytucje zachodnie, między innymi Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Badania nad tymi źródłami dowodzą, że dojście do pełni władzy Wojciecha Jaruzelskiego było odczytane przez zachodnie instytucje finansowe, że „rozwiązanie siłowe” wobec „Solidarności” jest nieuniknione, a tym samym uznawano, że próby dialogu nie mają większych szans powodzenia. W tym kontekście przypomniał, że w momencie wprowadzenia stanu wojennego w Warszawie gościła delegacja tej instytucji, która mogła obserwować czołgi na ulicach miasta, a później, w sposób kompromitujący dla władz, zostały ewakuowane do Czechosłowacji.
Konsekwencją stanu wojennego był dziesięcioprocentowy spadek dochodu narodowego i ogromne sankcje wprowadzone przez państwa zachodnie – podsumował dr Grala. Dodał, że rządy Jaruzelskiego przyniosły jedyne formalne bankructwo Polski w jej historii. Jego zdaniem w latach osiemdziesiątych nie wykorzystano jakichkolwiek, wciąż posiadanych przez polską gospodarkę atutów, takich jak stosunkowo dobrze wykształcona kadra techniczna.
Prośba Jaruzelskiego o interwencję
Po latach śledztw historycznych wiemy już, że gen. Jaruzelski zwrócił się z prośbą do Związku Radzieckiego o interwencję wojskową w Polsce.
W nocy z 8 na 9 grudnia 1981 r. gen. Wojciech Jaruzelski spotkał się z dowódcą połączonych sił Układu Warszawskiego marszałkiem Wiktorem Kulikowem. Poinformował go, że za trzy dni zamierza ogłosić wprowadzenie stanu wojennego. Równocześnie jednak, analizując skalę potencjalnych protestów ze strony „Solidarności”, dodał: Strajki są dla nas najlepszym wariantem. Robotnicy pozostaną na miejscu. Będzie gorzej, jeśli wyjdą z zakładów pracy i zaczną dewastować komitety partyjne, organizować demonstracje uliczne itd. Gdyby to miało ogarnąć cały kraj, to wy (ZSRR) będziecie nam musieli pomóc. Sami nie damy sobie rady.
Jeśli chodzi o przeprowadzenie operacji X - stwierdził wówczas szef KGB Jurij Andropow - To powinna być to tylko i wyłącznie decyzja towarzyszy polskich, jak oni zdecydują, tak będzie. (…) Nie zamierzamy wprowadzać wojska do Polski. To jest słuszne stanowisko i musimy przestrzegać go do końca. Nie wiem jak będzie z Polską, ale nawet jeśli Polska będzie pod władzą ‘Solidarności’ to tylko jedna sprawa. A jeśli na Związek Sowiecki rzucą się kraje kapitalistyczne, a oni już mają odpowiednie uzgodnienia o różnego rodzaju sankcjach ekonomicznych i politycznych, to dla nas będzie to bardzo ciężkie.
Z kolei szef sowieckiej dyplomacji Andriej Gromyko powiedział: Żadnego wprowadzenia wojsk do Polski być nie może. Sądzę, że możemy polecić naszemu ambasadorowi, aby odwiedził Jaruzelskiego i poinformował go o tym.
„Bluzg” czyli Życzenia dla Generała
Nie wolno nam zapomnieć o tragedii stanu wojennego, o prawdziwych ofiarach, zdrajcach i katach. Niestety, wiele wskazuje na to, że - jak zwykle - słowa śp. Jacka Kaczmarskiego i w tym przypadku okazały się prorocze:
Czytaj też: Premier: „Solidarność” była największym dziełem Polaków po II wojnie światowej
mw, mt/PAP