Niemcy: Antysemityzm widać z każdej strony
W Niemczech antysemityzm widoczny jest z każdej strony, niezależnie czy chodzi o zwolenników prawicy, lewicy, wyznawców teorii spiskowych, muzułmanów czy chrześcijan; w ostatnich latach wyjątkowo mocno szerzy się antysemityzm, powiązany z Izraelem – zauważa Sascha Lobo, publicysta „Der Spiegel”.
Jego zdaniem, Niemcy są krajem bogatym we wszelkie odmiany antysemityzmu. „Ślady nienawiści do Żydów widoczne są po prawej i lewej stronie sceny politycznej, w środowiskach muzułmańskich, wśród wyznawców teorii spiskowych, a także w codziennej powszechnej nienawiści do Żydów wśród społeczeństwa” – konstatuje Lobo. „Pojęcie antysemityzmu mocno się zdewaluowało, a puste frazesy o sprzeciwie przeciwko antysemityzmowi zaskakująco łatwo wychodzą nawet z ust tych, którzy nienawidzą Żydów” - dodaje.
XXI wiek przyniósł nową odmianę antysemityzmu – powiązaną z Izraelem. W 2020 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ uchwaliło 23 rezolucje, potępiające różne kraje. Z tej liczby 17 było skierowanych przeciwko Izraelowi, a sześć pozostałych dotyczyło reszt świata (Syria, Birma, Korea Północna, Iran itd.).
„To nie tylko groteska, to także czysty antysemityzm” – podkreśla publicysta. „Podczas gdy prawicowa i islamska nienawiść do Żydów pozostają najbardziej śmiercionośnymi formami antysemityzmu, którego ofiarami padają Żydzi na całym świecie, wyłonił się nowy, perfidny wariant nienawiści do Żydów”.
Termin „woke”, niedawno dodany do słownika języka niemieckiego, oznacza „świadomość dyskryminacji”. Wobec dyskryminacji strukturalnej, mizoginii, nienawiści do osób niepełnosprawnych oraz homofobii i transfobii, „woke” jest słusznym stanowiskiem. „Jednak co zaskakujące, nie dotyczy to Żydów. W istocie dyskryminacja Żydów w formie antysemityzmu związanego z Izraelem po prostu nie liczy się dla ludzi i organizacji, które uważają się za postępowe” – wskazuje Lobo. W rezultacie więc antysemityzm „wokerów” idzie w parze z nienawiścią do Żydów, powiązaną z Izraelem.
Jak ocenia autor, najnowszym przykładem tej tendencji jest opublikowany niedawno raport Amnesty International, zasłużonej dla wolności instytucji. „Ze swoim izraelskim raportem Amnesty International musi zmierzyć się z zarzutem przekształcenia się w organizację antysemicką, to smutna prawda. Raport demonizuje Izrael, który wciąż jest jedyną demokracją konstytucyjną na Bliskim Wschodzie” – zaznacza.
Amnesty International nazywa Izrael „państwem apartheidu”, chociaż partia arabsko-islamska jest częścią koalicji rządzącej. Arabscy Izraelczycy stanowią ponad 20 proc. populacji kraju i, w przeciwieństwie do RPA, są obywatelami z pełnymi prawami. „Jak w każdym innym kraju, w Izraelu obecny jest rasizm . Ale to nie czyni z Izraela państwa apartheidu bardziej niż Niemcy, Wielką Brytanię czy Urugwaj” – zauważa Lobo. „Nazywanie Izraela +państwem apartheidu+ jest więc antysemickie, a nie antyrasistowskie czy antykolonialne”.
Antysemityzmu związanego z Izraelem nie dostrzega wiele z osób, wyrażających zaniepokojenie zjawiskiem dyskryminacji jako takiej. Przykładem jest Juergen Trittin, polityk Zielonych, który wyraził żal po śmierci Dietera Kunzelmanna. Kunzelmann nie tylko agitował przeciwko Izraelowi, ale był też szefem grupy terrorystycznej, która dokonała zamachu bombowego na dom kultury żydowskiej w Berlinie 9 listopada 1969 r.
„Najnowszy rozkwit antysemityzmu jest wspierany przez niepokojące wydarzenia. Na przykład fakt, że niemieccy dziennikarze, mający na koncie antysemickie wypowiedzi, muszą liczyć się z sankcjami dopiero wtedy, gdy spraw nie da się już dłużej ignorować” – twierdzi publicysta. Podkreśla, że w wielu redakcjach, niestety od czasu do czasu także w „Der Spiegel”, nadal „powszechne jest postrzeganie Izraela z domyślnym piętnem winy”.
PAP/ as/