Wojna, która wszystko zmieni
Wojna nigdy nie jest wyjściem z trudnej sytuacji gospodarczej, politycznej, czy społecznej. Jest za to początkiem całego łańcucha tragicznych konsekwencji zarówno dla agresora, jak i dla całego świata. Starcie zbrojne nie rozwiązuje żadnych problemów – generuje kolejne. Wojna nigdy nie przynosi sukcesu – nie daje już szans na stabilne ułożenie geopolityki regionu, czy świata, choć oczywiście zmienia ją. W sposób nieprzewidywalny i z reguły daleki od pierwotnych założeń, którymi kierował się agresor
Ten zestaw oczywistych przecież prawd na temat konfliktów zbrojnych najwyraźniej zatarł się w kajecikach wielu polityków, ekonomistów, strategów i ekspertów polityki międzynarodowej. Z przerażeniem słucham nieoficjalnych komentarzy, że właściwie wojna mogłaby być remedium na globalny kryzys, że gospodarka ruszy dzięki zbrojeniom, że przecież starcie ekonomiczne globalnych potęg musi mieć swój finał na realnym polu bitwy. Ktoś może zarzucić mi licealną naiwność, gdy próbuję kontrować takie widzenie świata i gospodarki, argumentem o nieprzewidywalności i niehumanitarności zderzenia militarnego. Wciąż przecież próbowaliśmy wierzyć, mieć nadzieję, że rozsądek i bilans potencjalnych strat zwyciężą nad żądzą sprawdzenia gotowości bojowej.
To przerażające, jak szybko w języku mediów, polityków i… ekonomistów, przeszliśmy w ostatnich tygodniach z analizowania odległej, potencjalnej „możliwości” ataku zbrojnego, do scenariuszy agresji, reakcji, obrony, zabezpieczenia, pomocy militarnej. Do analizowania sojuszy, koalicji, porozumień i… samej wojny.
Dziś ukazuje się marcowe wydanie „Gazety Bankowej”, na łamach którego piszę we wstępniaku – a tekst powstawał raptem kilka dni temu, że być może uda się oddalić widmo katastrofy.
Wierząc, łudząc się, mając nadzieję, że do otwartego ataku na Ukrainę nie dojdzie, pozostaje mieć nadzieję na zwrot akcji, na nagłą zmianę w geopolitycznych puzzlach globalnego wyścigu gospodarczego. (…) oby świat nadal ścigał się i ścierał właśnie w ten sposób. Kto szybciej, kto lepiej, kto taniej… a nie – kto ma silniejszą i bardziej niebezpieczną armią. Naiwnie? Naiwnością jest sądzić, że zbrojny konflikt za naszą wschodnią granicą komukolwiek pomoże rozwiązać jakikolwiek problem.
Maciej Wośko
Czytaj też: Wybuchła otwarta wojna! Rosyjska inwazja na Ukrainę. Trwa ostrzał miast