INWAZJA NA UKRAINĘ
Putin jak Hitler! "Scenariusz eksterminacji narodu i państwa"
Rosja realizuje na Ukrainie czytelny scenariusz eksterminacji narodu i państwa — powiedział w rozmowie z PAP prof. Piotr Grochmalski, ekspert od spraw bezpieczeństwa międzynarodowego. Dodał, że ukraińskie elity doskonale rozumieją, że walka idzie o „być albo nie być” państwowości, bo nie ma linii, która wyznaczałaby koniec apetytów Kremla.
Ukraińcy, walcząc na froncie z Rosją, mają świadomość, że stawką tej wojny jest powstrzymanie eksterminacji ich narodu? Działania Rosji na Ukrainie, odkrywane na odbijanych terenach zbrodnie, to wszystko możemy nazwać zaplanowaną eksterminacją?
Piotr Grochmalski: Ta świadomość dotyczy całej polityki rosyjskiej realizowanej co najmniej od roku 2014, a w sposób jawny od 2021 roku. Wtedy Putin ogłosił swój manifest, tekst zawieszony na oficjalnej stronie Kremla. Ja to nazwałem putinowskim „Mein Kampf”. To w zasadzie plan ludobójstwa. Analiza książki napisanej przez Adolfa Hitlera i tego dokumentu autorstwa Putina pokazuje daleko idące podobieństwa. O zgrozo, ten putinowski „Mein Kampf” jest bardziej wyrazisty, jednoznaczny. W istocie mówi on, że nie istnieje coś takiego jak Ukraina i Ukraińcy. Natomiast istnieją na tym terenie „naziści”, więc trzeba tych nazistów zlikwidować. Ujawnione przez zachodni wywiad informacje pokazywały, że FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa) i GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy) przygotowały listę bardzo podobną do tej, którą dysponowały wojska niemieckie i policja polityczna w III Rzeszy wkraczając do Polski we wrześniu 1939 r. i rozpoczynając planowy mord na polskiej inteligencji. Przed agresją na Ukrainę w Rosji prowadzono nawet rodzaj gry sztabowej między Rosgwardią (Federalna Służba Wojsk Gwardii Narodowej Rosji), GRU i FSB dotyczącą realizacji tego procesu zaplanowanej eliminacji ukraińskiej inteligencji. Pamiętajmy, że wydarzenia miały się potoczyć inaczej. Rosja była przygotowana do ludobójstwa na wielką skalę po opanowaniu Ukrainy, co miało nastąpić maksymalne w ciągu miesiąca. Część z tych planów realizowano, bo oddziały rosyjskie w Buczy dysponowały listą osób do zatrzymania i eksterminacji. Wiemy też o sieci obozów koncentracyjnych, które powstawały na ziemiach okupowanych przez Rosję. Istnieje bardzo wiele dowodów na to — nie tylko mordy w Buczy czy Irpieniu. Rosjanie na masową skalę wywożą dzieci i odbierają im tożsamość narodową. Wywózki dotyczą też dorosłych. Te wszystkie działania my znamy doskonale z historii, bo przeprowadzał to wobec całych narodów Stalin. Do tego trzeba zwrócić uwagę na radykalną nadreprezentację w działaniach wojennych narodów zamieszkujących Rosję w stosunku do rdzennych Rosjan — mowa o Tuwińczykach, Buriatach, Dagestańczykach czy Inguszach. To pokazuje, że projekt opanowania Ukrainy miał być realizowany krwią mniejszości narodowych. Putin od początku w swojej polityce radykalnie ograniczał możliwość działania regionów autonomicznych. Realizował projekt odbierania podmiotowości tym mniejszościom. Jeśli spojrzymy z szerokiej perspektywy to widać, że jest to czytelny projekt ludobójstwa, eksterminacji narodu i państwa ukraińskiego.
Ukraińcy tę świadomość mają, ale w jaki sposób wpływa to na jakąkolwiek możliwość rokowań pokojowych? A może te są niemożliwe, bo władze Ukrainy doskonale wiedzą, że każde ustępstwo i tak nie da trwałego pokoju, bo apetyt Rosji nie osłabnie?
P.G.: Putin próbuje zdestabilizować cały świat, m.in. doprowadzając do głębokiego kryzysu energetycznego. Dodatkowo toczy się wojna informacyjna, którą prowadzą z Zachodem czołowi ideolodzy Kremla. Wszystko to pokazuje, że w tej wojnie Ukraina jest tylko pierwszą ofiarą. Ta świadomość istnieje nie tylko na Ukrainie, ale także w Europie Środkowo-Wschodniej. Doskonale o tym wiedzą także Stany Zjednoczone. Nie ma granicy agresywnych ambicji, którą wytycza sobie Rosja. W tej chwili w świadomości ukraińskiej jest być albo nie być, jeżeli chodzi o ich państwowość. Rosja chce zniszczyć obecny świat, system wartości, Unię Europejską i NATO. Pierwszym elementem tego jest zniszczenie Ukrainy. Bój toczy się o fizyczne istnienie tego państwa. Rosja — metodami maksymalnie brutalnymi i barbarzyńskimi — próbuje już włączać zajęte ziemie do swojego terytorium. Powstają kolejne listy osób, które mają być prześladowane. Gdyby w tej chwili Ukraina zgodziła się na warunki rosyjskie, to tak jakby zgodziła się na dokonanie na sobie ludobójstwa.
Mówi pan, że w krajach Europy Środkowo-Wschodniej i w USA jest świadomość tego, z jakim zagrożeniem mamy do czynienia. Czy USA — jako najpotężniejszy gracz w tej układance - ma mechanizmy wpływu na Niemcy, aby ich reakcja była bardziej zdecydowana, adekwatna, realna, a nie tylko pozorowana w wielu sferach?
P.G.: Prasa niemiecka po 24 lutego w wielu artykułach podnosiła, że Niemcy ponoszą bezpośrednią odpowiedzialność za zachęcanie Rosji do agresji. Jak byśmy na to nie patrzyli — wielkie koncerny niemieckie nadal współpracują z rosyjskim przemysłem zbrojeniowym. To są informacje przekazane przez ukraińskich analityków i wywołują one szok. Przemysł niemiecki, wspierając rosyjski przemysł zbrojeniowy, wspiera tę wojnę. To prosty i logiczny wniosek. W wymiarze finansowym tak to wygląda. W wymiarze politycznym jest tak, że władze niemieckie miały rok wcześniej świadomość, że wojna wybuchnie. I pod taki scenariusz budowana była polityka Berlina, a mianowicie szybkiej porażki Ukrainy, co wywołałoby radykalną przebudowę geopolityczną Europy. Dziś Niemcy z jednej strony wysyłają broń do Egiptu, Bahrajnu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Sudanu i zarabiają miliardy na wojnach, a z drugiej nie chcą wysłać czołgów na Ukrainę. To więcej, niż zastanawiające.
Co więc zmieniła bohaterska postawa ukraińskiej armii?
P.G.: Postawa Ukrainy spowodowała, że cały zachód uwierzył w jej potencjał i zdolności do istnienia. Ukraina, jako państwo, ale i naród, zbudowała sobie szacunek. Państwo, jako struktura, wytrzymało sytuację absolutnie skrajną. To wielkie zwycięstwo Ukrainy i dowód, że jej państwowość ma charakter dojrzały i świadomy, bo głęboko opiera się na woli narodu, ale także na strukturze organizacyjnej demokratycznego państwa. Czyni ją tym samym trwałą częścią zachodniej cywilizacji. Jest państwem demokratycznym, które nie ugięło się w sytuacji skrajnie trudnej. Tego czynnika Niemcy nie przewidzieli. Berlin uważał, że Kijów – po pierwszym ciosie Rosji, ugnie się, a administracja kraju się rozpadnie. Trzeba wywierać presję na Niemcy – to jedyna metoda, aby wymusić na nich wsparcie dla Ukrainy. Ale postawa Ukrainy to tez osobisty sukces prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który stał się wybitnym mężem stanu w wymiarze globalnym, okazał się politykiem sprawczym. Jego jednoznaczne sygnały w stronę Niemiec też są dziś inaczej odbierane, bo Berlin nie może ich ostentacyjnie ignorować. Niemcy pozorują działania. Wszystko trzeba im wyrywać z gardła. Widać, jaka byłaby Europa, gdyby Berlin przejął panowanie nad UE. Wróciło w związku z tą całą sytuacją zrozumienie, że jedynym realnym gwarantem bezpieczeństwa w Europie są Stany Zjednoczone.
Polityka prochińska i prorosyjska Niemiec, a także próba przebudowania UE na unię niemiecką, to wszystko jest wyhamowywane. Włochy i Szwecja skręcają w prawo, ale Niemcy próbują wojnę wykorzystywać do prób przyspieszonego scentralizowania UE, powiększenia swojej władzy w tej organizacji. Stąd owe ataki na Polskę i kraje bałtyckie. Symbolem tej dziwnej sytuacji, ukazującej jak mocne są nadal owe relacje Berlina z Moskwą, są owe długie, przyjacielskie rozmowy telefoniczne kanclerza Scholza z bandytą Putinem i zachowanie byłego kanclerza Gerharda Schroedera — symbolu korupcji polityków niemieckich. W wymiarze prawno-karnym nic go za to nie spotkało, a przecież uczestniczył on w procesie korumpowania na masową skalę polityków europejskich. Robił to za rosyjskie, brudne pieniądze. Ten człowiek nadal normalnie funkcjonuje. Nie wszczęto przeciwko niemu procedury karnej. Jest chroniony przez nadal silne niemieckie lobby prorosyjskie.
PAP/ as/