Szkoły wyższe w coraz większych tarapatach
Zarówno poziom finansowania, jak i ilość studentów przekładają się na coraz większe problemy uczelni wyższych
Coraz więcej studentów zastanawia się nad tym, czy uczelnia w ogóle jest im po coś potrzebna w osiągnięciu sukcesu. Cztery lata walczenia o stopień naukowy okazuje się być w Stanach Zjednoczonych coraz gorszą alternatywą w porównaniu do podjęcia pracy, założenia biznesu czy kształcenia samodzielnego.
Statystyki mówią same za siebie. W ciągu zaledwie dwóch lat, liczba studentów w USA spadła o 1.4 miliona. I nie zapowiada się, by trend ten miał ulec zmianie.
Obawiam się, że ten trend będzie trwał, ponieważ nikt nie dba o przystępność uniwersytetów. I będzie się to na nich odbijać – twierdzi Hafeez Lakhani, założycielka Lakhani Coaching w Nowym Jorku.
Z tego powodu, coraz więcej uczelni wyższych jest zmuszona ogłosić upadłość. Przykładowo, Lincoln College z ponad 150-letnią tradycją, czy San Francisco Art Institute.
Równolegle, cięcia budżetowe objęły również uczelnie wyższe. Przez to coraz więcej z nich podnosi koszty edukacji. Jednocześnie, uczelnie o najlepszej renomie, prosperują doskonale. Problemy mają te, które swoją ofertą celują do osób z niższych i średnich warstw społecznych. Sytuacja ta pogłębia nierówności społeczne.
Jeśli te szkoły upadną, będziemy mieli jeszcze większe różnice w dostępie do edukacji – przekonuje Barbara Mistick, prezes National Association of Independent Colleges and Universities.
Sytuacja ta nie powinna dziwić. Wysoka inflacja, stan recesji technicznej i coraz wyższe koszta edukacji nie sprzyjają osobom z biedniejszych rodzin w podjęciu dalszej nauki. Koszty edukacji w Stanach Zjednoczonych zawsze były wysokie. W obliczu faktu, że nawet dobry dyplom nie zapewnia już dobrej pracy, coraz więcej osób decyduje się podjąć nawet niskopłatne zawody. Mają chociaż pewność stałej płacy oraz nie są zmuszone brać kredytów studenckich.
Źródło: CNBC