Ekspert: Radykalne działania NBP tylko pogorszyłyby sytuację
Jak wskazuje w swoim artykule dla rp.pl Leon Podkaminer ostatnie czego potrzebuje obecnie gospodarka to terapia szokowa, do której nawołuje opozycja.
Leon Podkaminer jest ekonomistą, doradcą szefa NBP. W swoim artykule wskazuje, iż o ile polska złotówka przed wojną była dość silną walutą (silniejszą nawet od niemieckiej marki!) to nie uchroniło to Polski przed upadkiem.
Jak wskazuje Podkaminer:
Dzisiaj wiadomo już, że „zdrowa waluta” nie jest ani warunkiem koniecznym, ani wystarczającym zdrowego rozwoju gospodarczego. Jednak wciąż nie brak głosicieli potrzeby prowadzenia restrykcyjnej polityki fiskalnej i pieniężnej – co ma skutkować siłą i stabilnością złotego III RP i w konsekwencji dobrobytem. Głosiciele ci zwykle nie ukrywają, że polityka taka będzie społecznie „bolesna”. W istocie, jak sądzę, potrzeba jej prowadzenia w ostateczności motywowana jest nie tylko racjami teorii makroekonomii. Te nie uzasadniają bezwzględnej i bolesnej restrykcyjności zawsze i wszędzie. Idzie o quasi-religijne przeświadczenie, że na sukces należy zasłużyć, najlepiej ponosząc ofiary, umartwiając się i poszcząc. W dodatku zadawanie bólu można też uzasadniać potrzebą odpokutowania za grzechy (np. za „grzech” akumulowania długu publicznego czy „drukowania pieniędzy bez pokrycia”).
Jak więc walczyć z inflacją? Najpierw, zdaniem eksperta, należy określić czym ona jest!
Inflacja obecnie bowiem nie ma charakteru popytowego i, co za tym idzie, dalsze podnoszenie stóp wcale nie musiałoby oznaczać skutecznej z nią walki. Inflacja popytowa to bowiem taka, która rzeczywiście wymaga sporej ingerencji w politykę monetarną i fiskalną. A to z kolei przyniosłoby opłakane skutki.
Jak mówi ekspert:
Prof. Joanna Tyrowicz (senacka członkini RPP) domaga się dodatnich realnych stóp procentowych NBP (w wywiadzie w „Rzeczpospolitej” mówiła, że chodzi o stopy realnie dodatnie nie w stosunku do bieżącej inflacji, ale oczekiwań inflacyjnych – red.). Niechybnie taki sposób tłumienia nadmiernego (rzekomo) popytu będzie się wiązał z ponoszeniem znacznych ofiar. Uważam, że ponoszenie ofiar wcale nie jest nieodzowne.
Z jaką więc inflacją mamy do czynienia? Ekspert wskazuje, że obecny proces inflacyjny jest pokłosiem wysokich cen surowców i energii, a co za tym idzie mamy do czynienia z inflacją kosztową. A to z kolei oznacza, że podnoszenie stóp procentowych (czego dalej domaga się opozycja) nie tylko nie obniżyłoby inflacji ale wręcz przyczyniło się do pogorszenia sytuacji.
Jak podsumowuje ekspert:
Wpływ polityki gospodarczej na gospodarczą rzeczywistość bywa ograniczony. Laicy i szeroka publiczność (zwłaszcza opozycja i jej domorośli eksperci) raczej nie przyjmują tego do wiadomości. Aktywuje się wtedy mechanizm powszechnego domagania się „by władza coś wreszcie zrobiła”. Często naciskowi temu trudno się oprzeć. Władza może „coś zrobić” dla świętego spokoju. Nawet wtedy, gdy optymalne byłoby ograniczenie niepotrzebnych działań, pogarszających sytuację. Z mechanizmem tym możemy mieć teraz do czynienia. Opozycja i media prześcigają się w zachęcaniu do działań, które w moim przekonaniu nie przyniosą nic dobrego, ale sprowokują „łzy i pot”.
Pełna treść analizy dostępna jest na Rp.pl
rp.pl/ as/