Informacje

Zdjęcie ilustracyjne / autor: pixabay.com
Zdjęcie ilustracyjne / autor: pixabay.com

Niemcy zrywają z Rosją za 440 miliardów euro

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 15 grudnia 2022, 11:55

  • 5
  • Powiększ tekst

Kryzys energetyczny wywołany agresją Rosji na Ukrainę i  rezygnacja z dostaw rosyjskiego gazu oznaczają dla niemieckiej gospodarki poważne problemy. By je zminimalizować, rząd w Berlinie wydał już w tym roku 440 mld euro.

Tak wynika z analizy agencji Reuters, która podliczyła koszty wszystkich działań pomocowych dla przedsiębiorstw branży energetycznej i programów wsparcia społeczeństwa i biznesu w Niemczech. Kwota 440 mld euro jest zaledwie o jedną dziesiątą niższa od tej, jaką władze w Berlinie wpompowały w gospodarkę w czasie pandemii COVID 19.

Z wyliczeń wynika, że od napaści Rosji na Ukrainę codzienne wydatki sięgają blisko 1,5 miliarda euro, a na każdego mieszkańca Niemiec przypadło w sumie dotąd 5400 euro. Suma dopłat i wsparcia dla firm i społeczeństwa z niemieckiego budżetu stanowi 12 proc. PKB. Autor analizy Christoph Steitz napisał wręcz, że niemiecka gospodarka „od dawna będąca synonimem rozważnego planowania, jest teraz zdana na łaskę pogody. Racjonowanie energii stanowi ryzyko w przypadku długich mrozów tej zimy, pierwszej od pół wieku w Niemczech bez rosyjskiego gazu”.

Sumując wydatki Niemiec uwzględniono m.in. kwotę 100 mld euro, jaką otrzymały przedsiębiorstwa użyteczności publicznej, by uniknęły niewypłacalności oraz 10 mld euro na budowę terminali LNG jak również cztery pakiety pomocowe o wartości 295 mld euro.

W pakietach pomocowych są m.in. wydatki na ratowanie przed bankructwem dwóch firm. Pierwsza to Uniper, która była głównym importerem gazu rosyjskiego i władze Niemiec musiały dokonać jej nacjonalizacji (w sumie wydając 51,5 mld euro) a druga to spółka Sefe, dawniej działająca jako Gazprom Germania (14 mld euro). Chcąc pomóc przedsiębiorstwom użyteczności publicznej oraz właścicielom magazynów gazu, by je wypełnili przed zimą, a także spółkom energetycznym w złożeniu depozytu zabezpieczającego transakcje handlowe, rząd w Berlinie musiał dofinansować państwowego pożyczkodawcę - KfW kwotą ponad 52,2 mld euro.

Większość wydatków niemieckich władz wiąże się z koniecznością zakupu gazu spoza Rosji. Uzależnienie od rosyjskiego importu przez ostatnie dekady gospodarki niemieckiej, dla której gaz ma kluczowe znaczenie w produkcji energii i ciepła, okazało się niezwykle kosztowne. I nie chodzi tylko o konieczność zbudowania w ekspresowym tempie infrastruktury czyli gazoportów, by móc sprowadzać gaz skroplony (LNG) z innych regionów świata, ale także o fakt, że większość dostaw zamawiana jest na rynku spotowym. A w tym roku ceny gazu poszybowały w górę – w efekcie wojny na Ukrainie i zatrzymania przez Gazprom dostaw dla wielu państw europejskich (z Niemcami włącznie). W zeszłym roku Niemcy sprowadziły z Rosji 58 mld m sześc. gazu, więc zastąpienie nawet części z nich importem z innych kierunków wymaga olbrzymich nakładów.

Pomimo wydatkowania 440 mld euro władze Niemiec i tak obawiają się, czy nie będzie przerw dostawach energii tej zimy. Dlatego zarządziły szeroki plan oszczędnościowy, by zmniejszyć zużycie gazu. Przemysł już na te apele odpowiedział i zmniejszył zapotrzebowanie ale znacznie trudniej jest oszczędzać małym firmom.

Klaus Mueller, szef niemieckiej Federalnej Agencji ds. Sieci niemal co tydzień w wywiadach dla radia i prasy nawołuje do oszczędzania energii i ostrzega przed kryzysem. Jego zdaniem „bez co najmniej 20 proc. oszczędności w sektorze prywatnym, komercyjnym i przemysłowym trudno będzie uniknąć awarii dostaw gazu w zimie”. Gospodarstwa domowe i małe firmy odpowiadają za 40 proc. zużycia „błękitnego paliwa”, podczas gdy duży przemysł za pozostałe 60 proc.

Niemieckie gigantyczne wydatki na ratowanie gospodarki wzbudzają wiele kontrowersji w Europie, tym bardziej że wiele krajów nie stać na zwiększenie zadłużenia w celu realizacji kolejnych planów pomocowych dla własnych gospodarek. Gdy pod koniec września władze w Berlinie ogłosiły kolejny pakiet o wartości 200 mld euro, by chronić konsumentów i przedsiębiorstwa przed rosnącymi rachunkami za energię, spotkały się z krytyką w UE.

Dwaj komisarze unijni Paolo Gentiloni i Thierry Breton we wspólnym - krytycznym wobec niemieckich działań - artykule, opublikowanym z prasie europejskiej, wezwali nawet do tego, by UE zaciągnęła wspólne pożyczki na ratowanie gospodarki europejskiej przed skutkami kryzysu.

Agnieszka Łakoma

(Reuters)

Powiązane tematy

Komentarze