Ekspertka: Użycie satelitów w wojnach będzie coraz większe
Samo wykorzystanie satelitów w wojnie, co widzimy na Ukrainie, nie jest niczym nowym, nowością jest skala tego i duży udział satelitów komercyjnych – mówi PAP Juliana Suess, ekspertka z londyńskiego think- tanku Royal United Services Institute (RUSI), która zajmuje się bezpieczeństwem w kosmosie.
Jak wskazuje, najważniejszym przykładem wykorzystania satelitów w wojnie na Ukrainie jest Starlink, dostarczany przez amerykańską firmę SpaceX internet satelitarny. „Umożliwia on komunikację na niektórych obszarach Ukrainy, gdzie w początkowej fazie wojny tradycyjna infrastruktura telekomunikacyjna została przez Rosjan zniszczona. Starlink umożliwił ludności Ukrainy dostęp do internetu, ale też pozwolił na pokazanie światu, co naprawdę się dzieje. Widzieliśmy też doniesienia, że na początku wojny Starlink był obiektem jammingu, czyli zagłuszania, cyberataków” – mówi ekspertka.
Suess wyjaśnia, że w przypadku jammingu czy cyberataków stwierdzenie, kto odpowiada za ich przeprowadzanie jest z zasady trudne, ale w tej sytuacji, biorąc pod uwagę kontekst, z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że była to strona rosyjska.
„Samo użycie satelitów w konfliktach zbrojnych widzieliśmy już w przeszłości. Najwcześniejszym momentem, w którym były one wykorzystywane, był rok 1991 - wojna w Zatoce Perskiej - czyli ponad 30 lat temu. Tym, co jest nowe, jest stopień, w jakim wykorzystywane są satelity komercyjne. Przy czym też nie samo ich użycie, lecz jego skala. Bo już w wojnach w Iraku i Afganistanie wojska amerykańskie wykorzystywały satelity komercyjne do komunikacji oraz do przekazywania obrazów terenu” – zwraca uwagę ekspertka.
Uważa ona, że w przyszłości wykorzystywanie satelitów – czy szerzej, znacznie przestrzeni kosmicznej – w konfliktach zbrojnych będzie jeszcze rosło. Zwłaszcza, że zwiększył się dostęp do przestrzeni kosmicznej – kiedyś tylko państwa wystrzeliwały satelity, teraz robią to także prywatne, komercyjne firmy.
Jeśli chodzi o rywalizację w przestrzeni kosmicznej, to Suess mówi, że Stany Zjednoczone pozostają zdecydowanie na prowadzeniu. „Jednak zwłaszcza Chiny otwarcie i publicznie mówią, że zamierzają do 2045 r. być światowym liderem w przestrzeni kosmicznej. Natomiast jeśli chodzi o Rosję, to sankcje, zarówno te nałożone w 2014 r., jak i w tym roku, znacząco uderzyły w możliwości jej sektora kosmicznego i jego rozwój został spowolniony” – wskazuje.
Jak dodaje, w związku z prowadzeniem Amerykanów w tej rywalizacji, wysuwany jest argument, iż są oni bardziej uzależnieni od satelitów przekazujących różne dane, a tym samym bardziej podatni na ewentualne ataki. Ekspertka zwraca jednak uwagę, że w tej chwili wszystkie wojska są mniejszym lub większym stopniu zależne od danych z satelitów i to otwiera szerszą debatę na temat tego, jak budować odporność w przestrzeni kosmicznej czy jak przygotować się na scenariusz, w którym usługi zapewniane przez satelity zawiodą.
Jeśli chodzi o potencjalne ataki przeciwko satelitom, to Suess spodziewa się, że przez pewien czas pozostaną one na poziomie, który już widzieliśmy, czyli walka elektroniczna poprzez jamming czy cyberataki. Zwraca też uwagę, że należy rozróżnić jamming – obecnie zakłócanie sygnału satelitarnego odbywa się na Ziemi, tam, gdzie jest on odbierany, czyli są to dość lokalne zakłócenia, natomiast jamming wymierzony z Ziemi w samego satelitę wymagałby znacznie większej energii.
Jeszcze inną sprawą jest zniszczenie satelity wskutek kinetycznego ataku, co byłoby znaczne wyższym poziomem eskalacji. „Art. 5 traktatu waszyngtońskiego uwzględnia obecnie atak z przestrzeni kosmicznej, w przestrzeni kosmicznej i w kierunku przestrzeni kosmicznej, więc teoretycznie atak na obiekt w przestrzeni kosmicznej mógłby uruchomić art. 5. Teoretycznie, bo czy uruchomi jest zupełnie inną kwestią. I wiele zależy jaki byłby to atak. Jamming czy cyberatak są raczej poniżej tego progu, ale gdyby satelita został zestrzelony, byłaby to inna skala. Ale nie widzieliśmy jeszcze takiego przypadku, więc trudno tu spekulować” – mówi Suess.
Zwraca ona uwagę, że groziłoby to też niezamierzonymi skutkami ubocznymi dla samego państwa atakującego. Przywołuje przeprowadzony w listopadzie 2021 r. przez Rosję test, w wyniku którego zniszczony został jej własny, stary satelita, ale powstałe w efekcie szczątki zagroziły Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, na której byli też rosyjscy kosmonauci. Zatem każdy ewentualny atak kinetyczny na obcego satelitę powoduje powstanie szczątków, które stanowiłyby też zagrożenie dla własnych obiektów.
Czytaj też: Media: Polska to nowe supermocarstwo wojskowe w Europie
PAP/kp