WYWIAD
Mielczarski: KE proponuje więcej interwencji na rynku
Praktycznie już od 2005 roku czy wprowadzenia polityki klimatycznej i pozwoleń na emisję dwutlenku węgla było wiadomo, że wpłyną na funkcjonowanie całego rynku zakłócając działanie tego mechanizmu. A gdy ponad 10 lat później system handlu pozwoleniami na emisję stał się przedmiotem spekulacji i doszło do wywindowania ich cen i stało się jasne, że ten system zaplanowany 25 lat temu w EU wyczerpał się - mówi w wywiadzie dla wGospodarce.pl profesor Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.
Agnieszka Łakoma: Komisja Europejska proponuje reformę unijnego rynku energii elektrycznej i rozpoczęła konsultacje społeczne w tej sprawie. Pomysł zmian pojawia się w wyjątkowej sytuacji, gdy każdy kraj członkowski próbuje zaradzić drożyźnie. Efekt jest taki, że niektórzy zamrażają ceny inni wprowadzają ograniczenia na giełdach. Czy jeszcze możemy w ogóle mówić o tym, że rynek funkcjonuje?
Władysław Mielczarski: Ten system rynkowy, który Unia Europejska zaczęła kształtować od połowy lat 90.ubiegłego wieku po prostu się wyczerpuje. W zasadzie rynek jako taki już nie funkcjonuje i nie tylko chodzi o ostatnie – ubiegłoroczne decyzje wielu rządów, ingerujące w rynek. Praktycznie już od 2005 roku czy wprowadzenia polityki klimatycznej i pozwoleń na emisję dwutlenku węgla było wiadomo, że wpłyną na funkcjonowanie całego rynku zakłócając działanie tego mechanizmu. A gdy ponad 10 lat później system handlu pozwoleniami na emisję stał się przedmiotem spekulacji i doszło do wywindowania ich cen i stało się jasne, że ten system zaplanowany 25 lat temu w EU wyczerpał się. Rynek już nie kształtuje cen. Skutki wojny na Ukrainie przyspieszyły konieczność zmian.
Obecne propozycje Brukseli zmierzają do przebudowy rynku poprzez kontrakty różnicowe i długoterminowe. Argument jest taki, że dzięki nim uda się chronić konsumentów i ich rachunki przed krótkoterminowymi wahaniami cen paliw i energii. Co to w praktyce oznacza?
- W praktyce Komisja Europejska proponuje więcej interwencji na rynku. Gdy mówimy o kontraktach różnicowych, to wzorowane są one na tych, jakie funkcjonują na rynku brytyjskim, gdzie inwestor elektrowni jądrowej np. w Hinckley Point otrzymuje gwarancję ceny energii, wynikającej z kosztów inwestycji. Jeżeli właścicielowi tej elektrowni nie uda się sprzedać energii po cenie gwarantowanej kontraktem, to otrzyma rekompensatę czyli wyrównanie „różnicy”. Rząd mówi dopłacimy, ale praktycznie dopłacą wszyscy odbiorcy energii w opłacie przesyłowej. Drugi pomysł Komisji to kontrakty nazywane PPA (Power Purchasing Agreement) i dotyczą one energii odnawialnej. Teraz jednak chodzi o to, by producenci tej energii sprzedawali nie tylko na rynku ale również bezpośrednio do odbiorcy, co pozwala uniknąć ewentualnych dopłat do ceny sprzedaży tej energii gwarantowanych taryfami. Zaś odbiorcy tej energii mogą nabyć ją trochę taniej, ponieważ nie stosuje się podatków klimatycznych, takich jak konieczność nabywania pozwoleń na emisje, do energii z OZE. W ten sposób Bruksela chce wyeliminować w przypadku energii ze źródeł odnawialnych niepewność, jaka wiąże się ze sprzedażą i cenami na giełdzie.
Jakie znaczenie dla rynku i odbiorców będą mieć te rozwiązania?
- Komisja zakłada, że zdoła nieco ucywilizować transakcje związane z handlem zieloną energią czyli z OZE. Zakup energii w ramach PPA wiązać się będzie również z przyznaniem czegoś w rodzaju potwierdzenia, że to faktycznie zielona energia. Co będzie mogło być wykorzystane przez nabywcę w celach reklamowych jego produktów, tzw. greenwashing. Natomiast pomysł kontraktów różnicowych będzie tylko usankcjonowaniem już istniejących rozwiązań stosowanych w projektach elektrowni jądrowych.
Komisarz ds. energii Kadri Simson zapewnia, że zmiany są po to, by „dostosować strukturę rynku energii elektrycznej do przyszłości i umożliwić wszystkim korzystanie z czystej energii po przystępnej cenie”. Czy faktycznie uda się te cele osiągnąć?
- Po pierwsze nikt z nas nie wie, jaka ta przyszłość będzie, a zwłaszcza obecnie trudno cokolwiek prognozować . Obawiam się, że ta zapowiedź nijak ma się do opublikowanych propozycji. Po prostu Komisja Europejska chce nadać bardziej formalny kształt tym rozwiązaniom, które już funkcjonują w niektórych krajach. Co do przystępnych cen, to jest to już raczej przeszłość. Polityka energetyczna UE zmierza w kierunku tzw. „zielonego ładu”, w którym energia będzie trudno dostępna, a jej ceny będą wysokie.
Rozmawiała Agnieszka Łakoma