Informacje

wiceprezes Narodowego Banku Polskiego Marta Kightley / autor: Narodowy Bank Polski
wiceprezes Narodowego Banku Polskiego Marta Kightley / autor: Narodowy Bank Polski

Wiceprezes NBP: ostatnie dane działają w kierunku większej dezinflacji

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 30 marca 2023, 19:16

    Aktualizacja: 30 marca 2023, 19:16

  • 2
  • Powiększ tekst

Dane obserwowane w ciągu ostatniego miesiąca w sferze realnej gospodarki działają na pewno w kierunku większej dezinflacji – powiedziała PAP wiceprezes Narodowego Banku Polskiego Marta Kightley

Najnowsze dane z gospodarki nie zmieniają zasadniczo naszej percepcji przyszłości. Do tej pory mówiliśmy, że w tym roku nastąpi wyraźne spowolnienie wzrostu PKB oraz spadek inflacji do poziomu jednocyfrowego - między 6 a 9 proc. - na koniec roku i na podstawie tego, co teraz widzimy w gospodarce, podtrzymujemy tę opinię. Przy czym dane obserwowane w ciągu ostatniego miesiąca w sferze realnej gospodarki działają na pewno w kierunku większej dezinflacji. Jednak ze względu na dużą niepewność, to póki co ostrożnie możemy powiedzieć, że podtrzymujemy scenariusz nakreślony w listopadowej i marcowej projekcji – powiedziała PAP wiceprezes Narodowego Banku Polskiego Marta Kightley.

Opublikowane dane Głównego Urzędu Statystycznego za styczeń i luty pokazują m.in. silniejszy od przewidywanego przez ekonomistów spadek produkcji przemysłowej oraz gorszą sprzedaż detaliczną. Właśnie duży spadek konsumpcji prywatnej jest czynnikiem, który – jak przyznała wiceprezes NBP – będzie decydował o osłabieniu wzrostu gospodarczego na początku tego roku.

Spadek sprzedaży jest rzeczywiście nieco silniejszy od oczekiwań, ale wpisuje się w zarysowany w ostatniej projekcji inflacji i PKB scenariusz osłabienia wzrostu gospodarczego w pierwszej połowie tego roku. Pokazuje jednocześnie, że nasza polityka monetarna działa, że zacieśnienie monetarnej w postaci 11 podwyżek stóp procentowych, dokonanych przez Radę Polityki Pieniężnej w 2021 i 2022 r., bardzo mocno działa na gospodarkę, zwłaszcza przez kanał stopy procentowej i kanał kredytowy. Mówiliśmy, że na oddziaływanie podwyżek stop procentowych należy poczekać i że zacieśnienie polityki monetarnej jest najsilniejsze w okresie od czterech do ośmiu kwartałów od podwyżek. W przypadku tego cyklu to może być nawet bliżej tej górnej granicy. Możemy powiedzieć, że podwyżki, które zastosowaliśmy, były adekwatne, czyli sprowadzają nam inflację w tym roku do poziomu jednocyfrowego, a w horyzoncie projekcji do naszego celu inflacyjnego – oceniła Marta Kightley.

Wiceszefowa banku centralnego dodała, że skutkiem podwyżek stóp jest także ograniczenie wzrostu PKB, dzięki czemu inflacja będzie spadać. Zastrzegła jednak, że RPP stara się podejmować takie decyzje, aby skutki podwyżek nie miały nadmiernie negatywnych skutków dla gospodarki realnej.

Mamy członków RPP, którzy cały czas składają wnioski o podwyższanie stóp procentowych, natomiast konsensus w Radzie jest taki, że stopy zostały bardzo mocno podniesione i że działa to bardzo mocno na gospodarkę. Pojawiają się porównania do innych gospodarek, gdzie stopy rzeczywiście są wyższe, ale trzeba pamiętać, że tamte gospodarki inaczej reagują, bo są strukturalnie odmienne od polskiej – zwróciła uwagę Kightley.

W tym roku będziemy mieli niski wzrost gospodarczy – choć dodatni – ale już w roku 2024 i 2025 będzie on wyższy. W przyszłym roku zgodnie z projekcją ma on przekroczyć 2 proc., a w 2025 znaleźć się powyżej 3 proc. – dodała.

Przyznała, że ostatnie zamieszanie na rynkach finansowych, związane z upadkiem banków w USA czy w Europie oraz związana z tym zmiana komunikacji ze strony Fed i EBC – które to banki centralne w ostatnim czasie mniej zdecydowanie wypowiadają się na temat następnych podwyżek stóp procentowych – może wpływać na sytuację polskiej gospodarki. Wiceprezes NBP wskazała, że łagodniejsze stanowisko banków centralnych może się wiązać z obawami o negatywny scenariusz dotyczący wzrostu PKB.

Jeśli dojdzie to spowolnienia gospodarczego na świecie, to z wielu względów będzie to wpływało na naszą gospodarkę. Najprostszym przykładem jest to, że ropa przestała drożeć i że ten efekt pojawił się od razu właśnie ze względu na obawy o kondycję głównych gospodarek. Silniejsze spowolnienie w strefie euro wpłynie na nasz eksport i poprzez zewnętrzny kanał popytowy może doprowadzić do zmniejszenia tempa wzrostu w Polsce – powiedziała Marta Kightley.

Ze względu na to, co dzieje się w sektorze bankowym na świecie, możemy powiedzieć, że pojawiło się więcej ryzyk, które mogą doprowadzić do głębszego spowolnienia gospodarczego i zarazem do szybszej dezinflacji – dodała.

Wiceprezes NBP zwróciła uwagę, że nieco inaczej wygląda sytuacja w zakresie zjawisk, które mogłyby wpłynąć na spowolnienie spadku inflacji. Jeszcze niedawno za taki czynnik uważano odstąpienie przez Chiny od polityki bezwzględnej walki z pandemią, czyli polityki „zero COVID”.

Wprawdzie w dyskusjach wskazywano, że ta zmiana może doprowadzić do wzrostu produkcji w Chinach i tym samym do rozładowania wąskich gardeł w łańcuchach dostaw, ale panowały też obawy co do wzrostu cen surowców, które potrzebne byłyby do zwiększenia produkcji. Jednak wydaje się, że zmiana polityki w Chinach nie wpłynęła istotnie na ceny surowców, a ostatnio pojawiły się wątpliwości co do perspektyw koniunktury w tym kraju. Wydaje się bowiem, że odbicie gospodarcze w Chinach jest wyraźnie mniejsze od przewidywanego – stwierdziła Kightley.

Przypomniała, że jeszcze niedawno za ryzyko dla spadku inflacji uznawano samo zatrzymanie cyklu podwyżek stóp procentowych, które miało doprowadzić do gwałtownego osłabienia się kursu złotego. Tymczasem, jak zauważyła, złoty w ostatnim czasie – poza okresem nasilenia zamieszania w sektorze bankowym na świecie – pozostaje stabilny.

„Przed gwałtownym osłabieniem złotego po wstrzymaniu podwyżek stóp ostrzegał jeden z członków RPP, który w ogóle ma problemy z prognozami; on też mówił, że inflacja dojdzie do 24 proc. Ze złotym jest tak, że uległ on wyraźnemu osłabieniu po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny na Ukrainie. To były trudne dni, nie było wiadomo, czego się można spodziewać, wówczas też NBP interweniował na rynku. I nadal panuje percepcja, że jesteśmy krajem przyfrontowym, a więc ryzyko dla Polski jest większe” – zastrzegła wiceszefowa banku centralnego.

Dodała, że jednocześnie zaangażowanie inwestorów zagranicznych w polskie obligacje wzrosło, rosną również zagraniczne inwestycje bezpośrednie. Zwróciła także uwagę, że we wszelkich materiałach na temat Polski – czy to publikowanych przez agencje ratingowe, czy instytucje europejskie – mocno podkreśla się siłę odbicia gospodarczego po pandemii.

Jak się mówi o nierównowagach, to okazuje się, że polska gospodarka należy do tych gospodarek w Europie, które mają najmniej takich nierównowag. Mamy niski poziom długu publicznego – według ostatnich publicznych informacji Ministerstwa Finansów poniżej 50 proc. PKB na koniec 2022 r., deficyt sektora finansów publicznych jest zbliżony do średniej unijnej, od dłuższego już czasu poprawia się pozycja inwestycyjna netto w relacji do PKB, a w ostatnich miesiącach również rachunek obrotów bieżących. Nasz eksport cały czas jest konkurencyjny i rośnie nawet w warunkach spowolnienia w strefie euro. To są dobre fundamenty, które powodują, że złoty jest relatywnie silny nawet w sytuacji, kiedy mamy wojnę za naszą granicą. Jednak wyraźniejsze umocnienie się złotego nastąpi wtedy, kiedy ustąpi czynnik, który doprowadził do jego osłabienia, a więc zakończenie wojny na Ukrainie będzie sprzyjać umocnieniu złotego – podsumowała Marta Kightley.

Czytaj też: Koniec „tajemnicy płacowej”. Pensje mają być jawne

PAP/KG

Powiązane tematy

Komentarze