Informacje

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Walka na argumenty. TK rozpoczął badanie zgodności z konstytucją wieku emerytalnego 67 lat

Polska Agencja Prasowa

  • Opublikowano: 6 maja 2014, 19:03

  • Powiększ tekst

W środę Trybunał Konstytucyjny ponownie zajmie się zaskarżonymi przepisami o podwyższeniu wieku emerytalnego. We wtorek podczas 4-godzinnej rozprawy TK wysłuchał wnioskodawców, opinii Sejmu i prokuratora generalnego. Nie skończyła się jeszcze faza pytań do stron.

Nie wiadomo, czy TK wyda w środę wyrok - ogłosi to dopiero po zakończeniu zadawania pytań przez wszystkich sędziów. Trybunał orzeka w pełnym składzie; przewodniczy prezes prof. Andrzej Rzepliński. W środę rozprawa rozpocznie się po przerwie o godz. 9.

Nowelizacja ustawy z maja 2012 r. podniosła do 67 lat wiek przechodzenia na emeryturę kobiet i mężczyzn. Przed zmianami kobiety miało prawo do emerytury po osiągnięciu 60. roku życia, a mężczyźni - 65. Od 2013 r., zgodnie z zaskarżoną ustawą, wiek emerytalny wzrasta co kwartał o miesiąc - dla mężczyzn będzie wynosił 67 lat w 2020 r., a dla kobiet - w 2040 r.

Autorzy skarg - Solidarność, PiS oraz OPZZ - podtrzymali we wtorek swoje wnioski o stwierdzenie, że podwyższenie wieku emerytalnego jest niezgodne z konstytucją. Przepisom zarzucono m.in. naruszenie zasady zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa.

Uzasadniając we wtorek skargę "S", prof. Marcin Zieleniecki powiedział, że dane statystyczne wskazują, iż wydłużaniu się przeciętnej długości życia Polaków towarzyszy skracanie się długości życia "w dobrym zdrowiu". Dodał, że jeśli TK uznałby, iż można ujednolicić wiek emerytalny dla mężczyzn i kobiet, to według "S" nie byłoby wtedy podstaw do różnicowania prawa do emerytury częściowej dla mężczyzn i kobiet; dla mężczyzn jest to 65 lat, dla kobiet 62 lata. Związek uznaje emerytury częściowe za szkodliwe, głównie dla sytuacji kobiet, bo - według Zielenieckiego - na rynku powstanie presja, by po ukończeniu 62. roku życia odchodziły one z pracy.

Prof. Józefa Hrynkiewicz występując w imieniu posłów PiS oświadczyła, że wydłużenie wieku emerytalnego wykracza poza normy "obowiązujące w krajach cywilizowanych", a ustawę przyjęto bez dialogu społecznego. Poparła argumenty Solidarności co do emerytur częściowych. Powołała się na wyliczenia, że w większych miastach żyje się dłużej niż w mniejszych ośrodkach; dłużej żyją też ludzie lepiej wykształceni. Podkreśliła, że w Polsce nie pracuje jedna trzecia osób po 50-tce.

Radca prawny OPZZ Andrzej Strębski mówił, iż podniesienie wieku emerytalnego zaskoczyło pracowników i naruszyło ich plany życia na ostatnie lata. Według niego częściowa emerytura mogłaby być niższa od dopuszczalnej najniższej emerytury. Dodał, że lepsza od nowelizacji ustawy o emeryturach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych byłaby całkowicie nowa ustawa.

Występujący w imieniu Sejmu Borys Budka (PO) przekonywał, że wszystkie zaskarżone przepisy są zgodne z konstytucją. Podkreślił, że Sejm nie uważa, że naruszone zostały przepisy konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy w sprawie zabezpieczenia społecznego. Podnosił, że nie jest tak, jak twierdzą skarżący, że konwencja pozwala na podniesienie wieku emerytalnego ponad 65 lat jedynie w przypadku, gdy w danym kraju pozwala na to życie obywateli w dobrym zdrowiu. Budka podkreślił, że treść tego artykułu konwencji mówi o tym, że z badań ma wynikać możliwość dłuższej pracy w populacji danego kraju.

Chybione są też zarzuty o zaskoczeniu przyszłych emerytów nowymi rozwiązaniami, skoro są one rozłożone na lata i docelowy wiek emerytalny dla mężczyzn zostanie osiągnięty w 2020 r., a dla kobiet w 2040 r. - przekonywał Budka. W jego ocenie wymaga podkreślenia, że "żaden przepis konstytucji, żadna norma nie wprowadza wieku emerytalnego, pozostawia to ustawodawcy zwykłemu" - parlamentowi, bo - jak mówił - dynamiki społecznej nie można zapisać w konstytucji.

Zastępca prokuratora generalnego Robert Hernand za niekonstytucyjne uznał jedynie dwa przepisy z kilkunastu badanych przez TK. Przekonywał przed Trybunałem, że niezgodny z zasadą ochrony zaufania obywateli do państwa i stanowionego przez nie prawa jest zapis podnoszący wiek spoczynku prokuratorów wojskowych - w przypadku pierwszej grupy wchodzącej do nowelizowanego systemu: osób urodzonych w 1953 r. - o 5 lat w przypadku kobiet i 6 lat i 9 miesięcy dla mężczyzn. Podwyższenie następuje automatycznie, a nie stopniowo - podkreślał we wtorek.

Drugi niekonstytucyjny przepis dotyczy emerytur częściowych - wywodziła prokuratura. Skoro przepisy generalnie zostały stworzone po to, by zrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn, powinno to dotyczyć również tego rozwiązania. Tymczasem pozwalają one przejść na częściową emeryturę w różnym wieku - kobietom, gdy skończą 62 lata i jeden miesiąc życia, po przepracowaniu 35 lat, a mężczyznom - po 65 latach i sześciu miesiącach, po przepracowaniu 40 lat. Taki zapis dyskryminuje mężczyzn - ocenił prokurator generalny.

W fazie pytań sędzia-sprawozdawca Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz pytała m.in., czy zmiana systemu emerytalnego jest niezbędna w obecnej sytuacji Polski. Przedstawiciel "S" prof. Zieleniecki odparł, że zmieniono tylko jeden element systemu: podwyższono wiek emerytalny, co nie jest jedynym możliwym rozwiązaniem problemu. Poseł Budka w imieniu Sejmu zgodził się, że wydłużenie wieku emerytalnego jest jednym z elementów całościowej reformy, a innymi są rządowe propozycje m.in. oskładkowania umów zleceń czy dokonane zmiany w Otwartych Funduszach Emerytalnych i konieczności wyboru ZUS lub OFE.

Prof. Hrynkiewicz w imieniu PiS mówiła, że podwyższenie wieku emerytalnego nie ma znaczenia dla systemu ubezpieczenia emerytalnego. "Próba zatrudnienia osób powyżej 60. roku nie udała się w żadnym państwie" - podkreśliła. Dodała ponadto, że "ludzie chorzy nie będą pracować". Podniosła też problem "umów śmieciowych".

Strębski z OPZZ mówił, że podwyższenie wieku emerytalnego nie prowadzi do zwiększenia wpływów do systemu emerytalnego - co miało być zamiarem rządu.

Rząd motywował zmiany w ustawie o emeryturach z FUS bezpieczeństwem systemu emerytalnego - obecnie na jednego emeryta przypadają cztery osoby zdolne do pracy, a za 50 lat będą tylko dwie osoby. Nie pozwoliłoby to ani na zapewnienie wypłat emerytur na odpowiednim poziomie, ani na zapewnienie wzrostu gospodarczego.

(PAP)



Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych