Informacje

Fot.Youtube.com/wgospodarce.pl
Fot.Youtube.com/wgospodarce.pl

Współautor reformy emerytalnej: Wprowadzony w 1999 r. system emerytalny się sprawdził

Polska Agencja Prasowa

  • Opublikowano: 3 czerwca 2014, 08:23

  • Powiększ tekst

Reforma emerytalna z 1999 r. zwiększyła świadomość społeczeństwa, gdyż wcześniej ludzie nie zawracali sobie głowy tym, że uczestniczą w jakimś systemie emerytalnym, ani że odprowadzają składki - powiedział prof. Marek Góra, współautor reformy emerytalnej.

Jak podkreślił, dzięki tej reformie już 15 lat temu w Polsce udało się przeprowadzić coś, co inne kraje dopiero będą musiały zrobić i to w trudniejszych dla siebie warunkach.

"Do roku 1981 składki na ubezpieczenie społeczne wynosiły w Polsce 15,5 proc. W połowie lat 90. doszliśmy już do 45 proc. i nadal było za mało. Daje to wyobrażenie, co się działo. To był powód, dla którego trzeba było - w interesie pracujących - bardzo szybko przeprowadzić radykalne zmiany, zatrzymujące ten trend. To się udało" - podkreślił Góra.

Przypomniał, że system emerytalny w Polsce przed 1999 r. był podobny do niemieckiego. Różnica polegała jednak na tym, że działał on w znacznie biedniejszym kraju. Nowy system emerytalny, który wprowadzono w 1999 r., jest bratem bliźniakiem szwedzkiego systemu emerytalnego. "Systemy te wprowadzono w obu krajach tego samego dnia" - zaznaczył.

"Konstruując system patrzyliśmy przede wszystkim na najważniejszą rzecz - na składki. Innymi słowy chodziło o to, by zarobki netto młodych pracujących Polaków mogły rosnąć szybciej. Aby tego dokonać należało zatrzymać dramatyczny wzrost wysokości składek na ubezpieczenia społeczne. Młodzi pracownicy byli sensem i celem całego przedsięwzięcia" - zaznaczył ekonomista.

Tłumaczył, że ten dramatyczny wzrost wysokości składek, który coraz bardziej pomniejszał zarobki netto ówczesnych Polaków, był skutkiem trwale niezbilansowanego systemu emerytalnego, jaki funkcjonował przed reformą. "Tamten system obiecywał więcej niż mógł wypłacić. Gdyby nie doszło do reformy, to z roku na rok składki musiałyby być coraz większe" - wskazywał.

Góra zaznaczył, że nie było to jedyny powód wprowadzenia zmian, autorom reformy chodziło też o to, by stworzyć większą motywację do wydłużania aktywności ekonomicznej Polaków. "W systemie, jaki stworzyliśmy efekty przedłużenia aktywności ekonomicznej należą do pracowników, podczas gdy w starym systemie, gdyby wiek emerytalny został podniesiony, to skorzystałby na tym jedynie budżet. To jest istotna różnica" - mówił.

"Bezpośrednie uzależnienie wysokości świadczenia od wieku przejścia na emeryturę jest bardzo ważne, gdyż w uczciwy sposób oddaje ludziom ich wkład do systemu. Stary system, motywował ludzi do jak najwcześniejszego przechodzenia na emeryturę. Różnica między tymi systemami jest fundamentalna i ułatwia przekonanie ludzi do tego, że dłuższa praca jest w ich własnym interesie" - podkreślił.

Kolejnym celem reformy - jak wskazywał Góra - było zmniejszanie szarej strefy poprzez ograniczenie motywacji do ukrywania dochodów. "W starym systemie niepłacenie składek było świetnym interesem, gdyż powodowało zmniejszenie bieżącego obciążenia, a mimo to przyszłe świadczenie i tak było takie samo, jak gdybyśmy płacili te składki" - mówił.

"Tymczasem w nowym systemie dopiero płacąc składki, buduje się swoje prawa emerytalne. To kolejny ważny element przyczyniający się do cywilizowania gospodarki. Oczywiście argument ten brzmi trochę słabo w obecnych czasach, gdy mamy rosnący problem z niestandardowymi umowami o pracę, potocznie nazywanymi śmieciowymi. Gdyby jednak nie doszło do reformy z 1999 r., motywacja do tego typu rozwiązań byłaby znacznie większa. Nowy system emerytalny trochę ten problem redukuje" - zaznaczył.

Ekonomista stwierdził też, że włączenie do nowego systemu emerytalnego filara kapitałowego, czyli otwartych funduszy emerytalnych, pozwoliło na "wygenerowanie całego szeregu dodatkowych korzystnych efektów". "Giełda w Warszawie bardzo przyczynia się do rozwoju gospodarczego Polski, a jej rozwój w dużej mierze był możliwy dzięki środkom przepływającym z systemu emerytalnego" - wskazał.

W ocenie Góry reforma pozwoliła też na zwiększenie świadomości społeczeństwa, gdyż przed jej dokonaniem ludzie nie zawracali sobie głowy ani tym, że uczestniczą w jakimś systemie emerytalnym, ani że odprowadzają składki.

"Cząstkowych celów przeprowadzenia reformy emerytalnej było kilka, ale tym fundamentalnym było zmniejszenie presji na zwiększanie składek. Innymi słowy, umożliwienie szybszego wzrostu wynagrodzeń netto" - podkreślił.

Zdaniem Góry wprowadzony w 1999 r. system emerytalny się sprawdził. "Oczywiście nic nie jest doskonałe, bo nikomu nie udało się zrobić takiej rzeczy. Niektóre rzeczy co prawda w tym systemie można byłoby zmienić, ale nie byłyby to zasadnicze kwestie" - ocenił.

"Generalnie, to co zrobiono, zrobiono dobrze. To co mogło być zrobione lepiej, to wprowadzenie dodatkowych regulacji, zwiększających odporność systemu na manipulacje polityczne" - dodał.

Podkreślił też, że dzięki przeprowadzonym wówczas zmianom, nasz system emerytalny jest obecnie w lepszej formie niż w innych krajach. "Może trudno w to uwierzyć, ale kondycja polskiego systemu emerytalnego należy do najlepszych w Europie. Kiedy spojrzymy na projekcje przygotowywane przez Komisję Europejską albo OECD, widać to w sposób nie budzący wątpliwości. Dzięki temu co zrobiliśmy w 1999 r., nasza sytuacja jest znacznie lepsza niż innych krajów" - podkreślił.

Ekonomista zaznaczył jednak, że z roku na rok pogarsza się sytuacja demograficzna, o czym co pewien czas przypominają różne środowiska. Nie jesteśmy w tym jednak odosobnieni. "Sytuacja ludnościowa pogarsza się nie tylko w naszym kraju, ale też w innych. Mamy coraz mniej osób pracujących, przy jednocześnie rosnącej liczbie pobierających świadczenia. Jakbyśmy nie +kombinowali+, to nie wyjdzie nam z tego wysoka emerytura. Nie ma fizycznie takiej możliwości, a jeśli ktoś twierdzi, że można podnieść emerytury, nie podnosząc wieku emerytalnego i/lub nie podnosząc składek, to - z niewiedzy lub cynizmu" - stwierdził.

Wskazał, że wysokość naszej przyszłej emerytury zależy od nas samych. "Nie jest prawdą, że przyszłe emerytury muszą być niskie. Wszystkie obliczenia, które są obecnie robione, a z których wynika, że przyszłe emerytury (wyrażone jako relacja wysokości świadczenia do wcześniejszej płacy) będą niskie, bazują na założeniach, że wiek emerytalny nie będzie się zmieniał. Jeśli jednak weźmie się pod uwagę, że ten wiek jest coraz wyższy i będzie nadal rósł, to okaże się, że przyszłe emerytury będą całkiem wysokie. Pod warunkiem jednak, że będziemy dłużej pracować, a tak się będzie działo. Co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości" - podkreślił.

"Będziemy dłużej pracować, nie dlatego, że politycy tak zechcą, ale dlatego, że będziemy z jednej strony musieli, a z drugiej chcieli. Swoim studentom mówię wprost, że jeśli zakładają, iż na emeryturę przejdą w takim wieku jak ich dziadkowie teraz, to są naiwni. Oni przejdą na emeryturę w 75. roku życia albo i później" - dodał.

Zaznaczył jednak, że nie oznacza to, jak mówią przede wszystkim związkowcy, że będziemy musieli pracować do śmierci. "To jest wprowadzająca ludzi w błąd demagogia i to w dodatku paskudna. Według danych GUS już dzisiaj średnie oczekiwane dalsze trwanie życia osoby w wieku 67 lat wynosi ponad 16 lat, a z roku na rok dość szybko się wydłuża" - podkreślił.

Rafał Białkowski (PAP)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych