Informacje

Na termomodernizację z puli państwowych dopłat dla wszystkich pieniędzy nie wystarczy / autor: Fratria / AS
Na termomodernizację z puli państwowych dopłat dla wszystkich pieniędzy nie wystarczy / autor: Fratria / AS

TYLKO U NAS

Klimatyczny walec wydatków toczy się i do twojego domu

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 13 lipca 2024, 11:00

  • Powiększ tekst

Koszt dostosowania niewielkiego domu sprzed 30 i 40 lat do wymagań unijnych, tak by nie zanieczyszczał atmosfery, to minimum 150 tysięcy złotych i to gdy część prac wykona usłużny „kuzyn złota rączka”. Dla większości ich właścicieli dziś to kwota bardzo trudno osiągalna lub wręcz poza możliwościami. A mimo to polski rząd upiera się przy realizacji unijnych przepisów, według których wszystkie domy mają być bezemisyjne w 2050 r. Minister Klimatu i Środowiska w czwartek mówiła o tych, którzy z unijnym nakazem sobie nie poradzą. Czy mają przenieść się do mieszkań modułowych lub socjalnych?

W Polsce mamy co najmniej trzy miliony domów opalanych węglem, a więc raczej starszego typu, wymagających termomodernizacji, do tego są oczywiście także budynki z piecami na olej opałowy i na gaz ziemny. Nawet jeśli każdy z ich właścicieli zdecydowałby się na gruntowną termomodernizację, to z puli państwowych dopłat - dla wszystkich pieniędzy nie wystarczy.

Minister Klimatu i Środowiska Paulina Hennig-Kloska w czwartkowym wywiadzie dla radia ZET zapewniała, że państwo przeznacza 10 mld zł na prace termomodernizacyjne, więc wystarczy „wziąć sprawy w swoje ręce” i zacząć działać.

Nie ma co ludzi straszyć – stwierdziła. - Są różne możliwości wsparcia; 10 mld zł to jest naprawdę dużo i to jest zaangażowanie Państwa.

Minister przekonywała też, że wydatki na termomodernizację nie powinny być traktowane jako koszty ale jako „oszczędności”. – Jeśli to (ludzie) zrobią, będą mieli ładniejsze odmy z odnowioną elewacją i będą mieli cieplej w domu – dodała.

Kwota 10 mld zł w prostym przeliczeniu wystarczy na dofinansowanie po ok. 3,3 tys. zł na każdy dom z piecem węglowym, co nie wystarczy nawet na wymianę okien na trzyszybowe wymagane przez Unię Europejską.

»» O radiowym wywiadzie minister Pauliny Hennig-Kloski czytaj więcej tutaj:

Skąd wziąć bilion złotych na „kurteczki dla domu”?

Kosztowna dyrektywa

Przypomnijmy, że termomodernizacja budynków i powszechna wymiana ogrzewania na bezemisyjne, czyli konieczność usunięcia pieców na gaz, węgiel i olej opałowy, została wpisana do tzw. dyrektywy budynkowej. W 2040 roku wchodzi bowiem zakaz ogrzewania domów węglem i gazem, a już za trzy lata te paliwa radykalnie zdrożeją z powodu podatku od emisji CO2.

Chodzi o przepisy dotyczące charakterystyki energetycznej budynków, które wzbudzają olbrzymie kontrowersje, bo nie tylko wiążą się z wydatkami, na jakie sama UE nie ma dość pieniędzy, ale także pociągną za sobą znaczące skutki gospodarcze. I będą też nieuchronne i poważne – szczególnie w kontekście opinii wyrażanych przez szefową resortu klimatu – koszty społeczne.

Dyrektywa przewiduje, że jeszcze w tej dekadzie zużycie energii pierwotnej w budynkach mieszkalnych ma spaść o 16 proc, zaś w kolejnej pięciolatce 20-22 proc. Na dodatek co najmniej ponad połowa tej „redukcji zużycia energii” ma być efektem wyremontowania (renowacji) 43 proc. najgorszych „energetycznie” budynków mieszkalnych. Z tego wniosek, że wszyscy mamy zaledwie dziewięć lat na wyremontowanie niemal połowy domów i bloków najstarszych i najbardziej energochłonnych.

Dyrektywa zacznie obowiązywać już za dwa lata, a w przyszłym roku powinniśmy poznać szczegółowe przepisy, jakie będą obowiązywać w naszym kraju. Jeśli obywatele nie będą przestrzegać unijnych wymagań, to zgodnie z dyrektywą zapłacą kary pieniężne. (Jak wysokie, to dopiero się okaże.) W dyrektywie przyjęto m.in. założenie, że pompy ciepła i panele słoneczne będą montowane powszechnie, tak jak powszechna ma być fala renowacji.

Zaledwie kilka dni temu eksperci ośrodka Bruegel oszacowali, że Unii Europejskiej brakuje 150 mld euro rocznie na wykonanie dyrektywy budynkowej. A niezbędne nakłady na te prace do końca dekady w całej unii to niemal 1,8 biliona euro. Napisali w swoim raporcie, że powinny być dotacje na wykonanie niezbędnych prac renowacyjnych dla gospodarstw domowych i właścicieli budynków o najgorszych parametrach, ale też o tym, że nie wystarczy ich dla wszystkich, dlatego  inni czyli nieco lepiej sytuowani właściciele domów będą musieli zaciągać kredyty, by spełnić wymagania dyrektywy.

Wydatki na modernizację po polsku

Wielu ekspertów podkreśla, że gdy chodzi o dostosowanie domów starszego typu do nowych unijnych wymagań, to ich właściciele muszą liczyć się z koniecznością całościowego remontu - nie wystarczy, że wyrzucą piec węglowy i zamontują pompy ciepła. Bo to nie przyniesie efektu, a jeszcze może zwiększyć rachunki za ogrzewanie. Nie tylko termomodernizacja jest niezbędna, ale z reguły poważne prace przy przebudowie samej instalacji grzewczej oraz wymiana elektrycznej. Dlatego finalne wydatki są tak wysokie i dlatego dyrektywa oznacza obciążenie nie tylko tych, którzy zarabiają najniższą pensją lub są emerytami i rencistami, ale nawet rodziny ze średnią krajową.

Lista prac a zatem i kosztów jest bowiem długa. Sama wymiana okien na trzyszybowe to około 10 tys. zł i tylko dla niewielkiego parterowego domu z jednym balkonem. Wystarczy wspomnieć, że – według ogólnodostępnych danych – 650-700 zł to cena okna standardowego małego, a trzyszybowego 850-900 zł. (Duże i balkonowe są oczywiście droższe.)

Trzeba także doliczyć wydatki na docieplenie, czyli przynajmniej styropian odpowiedniej grubości, materiał na powłokę i farbę na elewację. Zależnie od wysokości i wielkości elewacji to koszty minimum 30 tys. zł. To raczej w przypadku domu parterowego i gdy nie trzeba ponosić kosztów usunięcia starego docieplenia. A warto pamiętać, że część domów z końca ubiegłego wieku ma ocieplenie kilkucentymetrowe tzw. styroblokami.

I wreszcie wymiana ogrzewania czyli montaż pompy ciepła, która – jak zwykle doradzają eksperci - najlepiej sprawdza się z panelami słonecznymi. Zależnie od typu, wydajności i rodzaju instalacja tych urządzeń kosztować może od ponad 30 tys. zł do ponad 70 tys. zł. I większość ekspertów radzi, by wybierać te dobrej jakości, dobrej firmy i z dobrą gwarancją oraz serwisem. A przy okazji warto zamontować również panele słoneczne (najlepiej wraz z magazynem energii, co ostatnio promuje resort klimatu), a co wiąże się z dodatkowymi nakładami – przynajmniej 20-30 tys. zł. (Do tego jeszcze trzeba dodać koszt magazynu.)

Nie dajesz rady, więc… pod most?

We wspomnianym wywiadzie minister Hennig-Kloska przyznała, że problemem jest to, iż „są osoby starsze i rodziny starsze, które nie są w stanie przeprowadzić takich inwestycji” a także, że „nie każdy dom opłaca się modernizować”. Czy rozwiązaniem mają być – choć minister nie użyła wprost takiego sformułowania – „mieszkania modułowe” i „mieszkalnictwo społeczne”?

Gdyby potraktować wypowiedź Pauliny Hennig-Kloski jako sygnał, iż „mieszkania modułowe” i „mieszkalnictwo społeczne” są rozważane jako alternatywa dla ludzi starszych, których nie będzie zwyczajnie stać renowację, to byłby też sygnał, że będą oni opuszczać swoje stare, emisyjne domy. Słowa minister są na tyle zaskakujące i – co oczywiste – muszą rodzić pytania o to, czy faktycznie tak będzie, co z domami się stanie, czy państwo (lub samorząd) je przejmie, czy wypłaci właścicielom rekompensaty i wreszcie dla kogo przeznaczy działki i stojące na nich budynki.

Agnieszka Łakoma

»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:

Tragedia w Gdyni. Pilot Bielika zginął na miejscu

Kreml chciał zabić szefa koncernu Rheinmetall

Zielona energia nie jest ani tania, ani bezpieczna

Zakaz podlewania trawników i ogrodów! Posypią się kary

»» Najnowsze wydanie „Wywiadu Gospodarczego” oglądaj tutaj:

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych