Dramatyczny protest sadowników
Drastycznie niskie ceny skupu porzeczek i wiśni są nieuzasadnione i prowadzą do bankructwa gospodarstw - uważa Związek Sadowników RP. Organizacja chce zmiany unijnych i krajowych przepisów tak, by sami rolnicy mogli zagospodarować część zebranych owoców.
"Zakłady przetwórcze oferują bardzo niskie ceny skupu owoców, które są poszukiwane, na które jest zapotrzebowanie na rynkach międzynawowych. W naszej ocenie nie ma uzasadnienia, żeby ceny były na tak niskim poziomie" - powiedział prezes Związku Mirosław Maliszewski podczas poniedziałkowej konferencji prasowej.
Obecnie za czarną porzeczkę w skupie płacone jest 0,3-0,4 zł za kg, a za wiśnie 0,5-0,9 zł/kg, jest to znacznie poniżej kosztów produkcji (koszt ich produkcji szacowany jest na ok. 2 zł za kg) - mówił szef sadowników. Podkreślił, że niezależnie od ceny surowca, cena przetworów: soków, nektarów czy dżemów dla konsumenta niemal się nie zmienia. Udział surowca w cenie produktu finalnego jest w tym roku w granicach 1-5 proc.
Zdaniem skarbnika ZS RP Witolda Piekarnika, tak niskie ceny doprowadzą do bankructwa wiele gospodarstw sadowniczych. Ich właściciele nie będą bowiem mieli pieniędzy, by odtworzyć produkcję. A dla części rolników, którzy zainwestowali w rozwój sadów biorąc na ten cel kredyty bankowe może to oznaczać jeszcze większe problemy.
Zakłady przetwórcze tłumaczą, że powodem niskich cen skupu jest zbyt duża produkcja owoców w olsce. Jednocześnie zakłady przetwórcze sprowadziły do przerobu tanie, ale słabej jakości wiśnie z Serbii i z Węgier i nie chcą kupować polskiego produktu - powiedział sadownik Ryszard Kaźmierczak. "Owoców nie jest więcej niż w ubiegłym roku, polityka handlowa jest taka, która dopuszcza tego rodzaju praktyki" - powiedział.
Jego zdaniem zakłady przetwórcze nie są zainteresowanie współpracą z grupami producenckimi, bo jest im wygodniej kupować surowiec od pośredników, którzy skupią owoce za bezcen od niezrzeszonych rolników.
Wiceprezes ZS RP Robert Remiszewski zwrócił uwagę, że konieczne są zmiany regulacji prawnych. M.in. Związek chce, by na etykietach produktów umieszczana była informacja o kraju pochodzenia surowca. Może więc być tak, że "polski" dżem został wytworzony z marokańskiej truskawki, a konfitura – z serbskich wiśni, ale konsument powinien o tym wiedzieć - dodał.
W opinii sadowników, konieczna jest ponadto zmiana rozporządzenia ministra rolnictwa, która musi wiązać unijne dofinansowanie do modernizacji zakładu przetwórczego z koniecznością zawarcia umowy kontraktacyjnej. Taki przepis obowiązywał w 2004 r., ale został zmieniony w 2006 r.
Jak zauważył Maliszewski, okazało się, że wiele zakładów przetwórczych unowocześniło swoją produkcję za publiczne pieniądze, ale to nie wpłynęło na poprawę współpracy między rolnikami i przemysłem, a wręcz przeciwnie zaburzyło konkurencję rynkową. Do takiego wniosku doszedł w ubiegłym roku Europejski Trybunał Obrachunkowy, jak również organizacje rolnicze Copa-Cogeca.
Zdaniem prezesa, dobra współpraca z przemysłem, na której zależy sadownikom, musi zapewnić godziwą zapłatę, tj. taką, która pokrywałaby koszty produkcji i dawała minimalny zysk pozwalający na dalsze doskonalenie produkcji owoców. Obecnie sadownicy nie mają żadnego wpływu na to, co robią przetwórnie, przemysł nie liczy się z producentami owoców w naszym kraju - stwierdził Maliszewski.
Związek Sadowników uważa, że jednym z rozwiązań poprawy sytuacji sadowników byłaby zmiana unijnych przepisów tak, by rolnicy mogli prowadzić tzw. pierwsze przetwórstwo, czyli np. mrozić owoce, suszyć je, czy wyciskać z nich sok.
Potrzebne są też rzeczywiste umowy kontraktacyjne, w których określona byłaby cena – uważa Maliszewski. Dialog rolnik - przemysł mógłby uregulować wysokość produkcji. Dlatego organizacja sadowników proponuje, by w Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2015-2020 przewidzieć środki finansowe na likwidację części plantacji. Pomocą dla sadowników byłyby też unijne dopłaty do wiśni i porzeczki przeznaczonych na cele przemysłowe, jak ma to obecnie miejsce w przypadku malin i truskawek.
PAP/ kop/