Eksperci wiedzą, dlaczego nie ma niektórych leków. Wskazują na dwie przyczyny
Jednym z głównych powodów niedoborów niektórych leków w Polsce jest tzw. handel równoległy oraz odwrócony łańcuch dystrybucji - mówili eksperci podczas debaty o dostępności leków, która w czwartek odbyła się w Business Centre Club w Warszawie.
Wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej dr Marek Jędrzejczak zaapelował o to, by rozważyć, czy nie powinno się wprowadzić w Polsce ograniczeń w handlu równoległym. Jego zdaniem, inaczej trudno będzie zapewnić w całym kraju dostęp do wszystkich leków ratujących zdrowie i życie pacjentów.
Prof. Ryszard Skubisz, który prowadzi kancelarię prawno-patentową specjalizującą się w zakresie własności przemysłowej, wyjaśniał, że handel równoległy odbywa się poza systemem dystrybucji produktów rozprowadzanych przez producentów. W Unii Europejskiej jest on w pełni legalny i polega na sprzedaży oryginalnych wyrobów pod tym samym lub zmienionym znakiem towarowym.
Specjaliści spierali się o to, jak jest rozmiar handlu równoległego. Z danych przedstawionych przez prof. Skubisza wynika, że import równoległy jest u nas minimalny, przypada na niego zaledwie 1,2 proc. sprzedawanych w Polsce farmaceutyków. W innych krajach, takich jak Dania, Szwecja, Holandia czy Irlandia, obejmuje on około 20 proc. leków. Wynika to z tego, że leki są tam często droższe i dlatego chętnie sprowadzane są te same środki, które są tańsze w innych krajach Europejskiego Obszaru Gospodarczego (obejmującego kraje Unii oraz Norwegię, Islandię oraz Liechtenstein).
W Polsce część leków jest tańszych niż w innych krajach. "Dlatego w naszym kraju większy jest tzw. eksport równoległy, czyli wypływ leków poza granice naszego kraju. Obejmuje on 7-8 proc. produktów leczniczych, jest jednak na średnim poziomie europejskim" - powiedział prof. Skubisz.
Z przedstawionego uczestnikom debaty raportu firmy konsultingowej Birgli, przygotowanego na zamówienie Europejskiego Stowarzyszenia Firm Euro-Farmaceutycznych (EAEPC) wynika, że wpływ handlu równoległego na niedobory leków w krajach EOG jest wyolbrzymiony. Generowane przez niego obroty od 5 lat są na tym samym poziomie i nie przekraczają 4,5 mld euro (obliczane na podstawie ceny detalicznej leków).
Główny inspektor farmaceutyczny Zofia Ulz twierdzi jednak, że niedobór niektórych leków w Polsce zaczął być odczuwany już w 2009 r., gdy pojawił się tzw. odwrócony łańcuch dystrybucji produktów leczniczych. Powstał on wtedy, gdy firmy farmaceutyczne broniąc się przed handlem równoległym i wynikającą z tego utratą zysków, wprowadziły sprzedaż bezpośrednią. Polega ona na ograniczeniu dystrybucji wybranych leków jedynie do dużych hurtowni.
W ten sposób producenci próbują zablokować lub przynajmniej ograniczyć możliwość nabywania tańszych leków w Polsce i odsprzedawania ich po niższych cenach w innych państwach, gdzie są one droższe. Jednak w odpowiedzi dystrybutorzy równolegli zaczęli odkupywać leki od aptekarzy, którzy przejęli rolę hurtowni.
"Skutek tego jest taki, że lek niby jest w aptece, ale go tam nie ma" - podkreśliła Zofia Ulz. Dodała, że Główny Inspektorat Farmaceutyczny dąży przede wszystkim do jak największej dostępności leków. Przyznała jednak, że jest to globalny problem i nie dotyczy tylko Polski.
Według dr. Marka Jędrzejczaka, na polskim rynku jest około 200 farmaceutyków z listy leków refundowanych, do których dostęp jest utrudniony. Jednym z nich jest heparyna drobnocząsteczkowa, którą pacjenci przez kilka tygodni powinni stosować przed niektórymi zabiegami, jak i po ich wykonaniu.
"Ten lek, jak i wiele innych farmaceutyków, nie zawsze od razu są dostępne w aptece, szczególnie w aptece gminnej. Tymczasem nawet kilkudniowa zwłoka często sprawia, że chory w ogóle rezygnuje z kupienia leku i jego zażywania. Można policzyć ilu chorych z tego powodu straciło zdrowie, a być może i życie" - powiedział dr Jędrzejczak.
Jego zdaniem, z powodu niedoborów doszło do reglamentacji leków w Polsce, a głównym tego powodem jest eksport równoległy. Dodał, że samorząd aptekarski opowiada się za wprowadzeniem w naszym kraju regulacji chroniących pacjentów przed niedoborami leków ratujących życie i zdrowie.
Dr Jarosław Dudzik z Katedry Prawa Unii Europejskiej Uniwersytetu Marii-Curie Skłodowskiej w Lublinie powiedział, że Unia dopuszcza możliwość wprowadzenia ograniczeń w dystrybucji produktów. Na przykład można nałożyć obowiązek uzyskania zgody na wywóz towaru za granicę.
"Unia zdecydowanie jednak opowiada się za swobodnym przepływem usług, towarów i ludzi. Handel równoległy jest sednem rynku wewnętrznego UE" - podkreślił dr Dudzik. Dodał, że ceny leków refundowanych w Polsce są jednymi z najniższych w UE, ponieważ na producentach wywierania jest presja, by je obniżać.
Zbigniew Wojtasiński (PAP)