Wyłudzała kredyty na rodzinę i znajomych
Kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat grozi (byłej już) naczelniczce jednego z gdańskich urzędów pocztowych, która w latach 2012-2013 wyłudziła od Banku Pocztowego kredyty o łącznej wysokości 220 tys. zł. Jej sprawa właśnie trafiła do gdańskiego sądu rejonowego – podejrzana czeka na rozpoczęcie procesu.
Aneta W., była naczelniczka jednego z gdańskich urzędów pocztowych, usłyszała 38 zarzutów dotyczących wyłudzeń kredytów w Banku Pocztowym. Zgodnie z art. 297 par. 1 grozi jej kara pozbawienia wolności do lat 5: „Kto, w celu uzyskania dla siebie lub kogo innego, od banku lub jednostki organizacyjnej prowadzącej podobną działalność gospodarczą na podstawie ustawy albo od organu lub instytucji dysponujących środkami publicznymi - kredytu, pożyczki pieniężnej, poręczenia, gwarancji, akredytywy, dotacji, subwencji, potwierdzenia przez bank zobowiązania wynikającego z poręczenia lub z gwarancji lub podobnego świadczenia pieniężnego na określony cel gospodarczy, elektronicznego instrumentu płatniczego lub zamówienia publicznego, przedkłada podrobiony, przerobiony, poświadczający nieprawdę albo nierzetelny dokument albo nierzetelne, pisemne oświadczenie dotyczące okoliczności o istotnym znaczeniu dla uzyskania wymienionego wsparcia finansowego, instrumentu płatniczego lub zamówienia, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.”
Kredyty dla wyrobienia normy
Zgodnie z ustaleniami prokuratury, Aneta W. w latach 2012-2013 wyłudziła od Banku Pocztowego łącznie 220 tysięcy złotych. Model działania był tu stosunkowo prosty: oskarżona fałszowała dokumenty i podrabiała podpisy nieświadomych kredytobiorców. Tymi zostawali między innymi członkowie rodziny Anety W., w tym jej nieżyjąca już matka.
Wyłudzone w ten sposób pieniądze Aneta W. przekazywała pewnej osobie, której personaliów jeszcze nie udało się ustalić. Osoba ta miała regularnie spłacać zaciągnięte zobowiązania. Okazuje się jednak, że uregulowano około 60 tysięcy złotych, tj. nieco ponad jedną czwartą sumy zobowiązań. Do tej pory nie udało się ustalić, jaki jest los pozostałej części wyłudzonych pieniędzy.
Problemy Anety W. rozpoczęły się z chwilą, gdy zaciągnięte zobowiązania przestały być spłacane, a na policję zaczęli zgłaszać się poszkodowani otrzymujący przypomnienia i monity dotyczące konieczności regulacji rat nigdy nie zaciąganych przez siebie kredytów. Oskarżona bardzo szybko przyznała się do zarzucanych jej czynów, jednak zadeklarowała, że nie doszło do nich ze względu na chęć uzyskania korzyści finansowej, a konieczność wyrobienia normy sprzedażowej narzuconej na nią przez pracodawcę.
Sprawa Anety W. oczekuje obecnie na wyjaśnienie przed gdańskim sądem, a sama oskarżona znajduje się na wolności, ponieważ sąd nie zdecydował o nałożeniu na nią środka zapobiegawczego w postaci aresztu tymczasowego.
Kolejny przypadek
Do serii analogicznych wyłudzeń kredytów z Banku Pocztowego, w które zamieszany był pracownik urzędu pocztowego doszło przy tym już w roku 2011 we Wrocławiu. W tym przypadku jednak pracownik poczty wyłudzał kredyty o wartości do 5 tysięcy złotych, posługując się danymi personalnymi zupełnie obcych sobie osób. Oszust samodzielnie wypełniał wnioski, fałszował podpisy nieświadomych kredytobiorców, po czym samodzielnie wypłacał sobie przyznane w ramach szybkiego kredytu środki – jego ofiarą padło około 60 osób.
Źródło: Portal Skarbiec.biz