Papież Franciszek: "Miłość do biednych znajduje się w centrum Ewangelii"
Papież Franciszek ze zdumieniem przyznał, że kiedy mówi o prawie do ziemi, pracy i domu, nazywany jest "komunistą". A przecież - dodał podczas spotkania z delegacjami ruchów ludowych z Ameryki Południowej - "miłość do biednych znajduje się w centrum Ewangelii".
W opinii watykanistów papież wygłosił jedno z najbardziej społecznych przemówień swego pontyfikatu.
Do Watykanu przybył między innymi prezydent Boliwii Evo Morales - niegdyś trybun ludowy, przywódca ruchu na rzecz socjalizmu, zaproszony na prywatną audiencję u papieża.
Zwracając się do uczestników spotkania, zorganizowanego przez Papieską Radę Sprawiedliwość i Pokój, Franciszek zastrzegł, że nie ma ono żadnego tła ideologicznego.
"Powiedzmy to prosto z serca: żadna rodzina bez dachu nad głową, żaden rolnik bez ziemi, żaden pracownik bez praw, żadna osoba bez godności pracy" - oświadczył papież podczas audiencji, zrelacjonowanej przez Radio Watykańskie. Przedstawicieli ruchów ludowych zachęcił do kontynuowania walki, która - jak dodał - "wszystkim przynosi dobro".
"Nie istnieje gorsze ubóstwo materialne od tego, które nie pozwala zarobić na chleb i pozbawia godności pracy" - oświadczył Franciszek. Zwrócił uwagę na zjawisko bezrobocia wśród młodzieży i wyraził opinię, że taka sytuacja nie jest nieuchronna. To rezultat "wyboru społecznego, systemu ekonomicznego, który przedkłada zyski ponad człowieka" - mówił.
Papież wymienił wiele reprezentowanych na audiencji grup społecznych i zawodowych, wśród nich biedotę, ulicznych sprzedawców, górników, ludzi wsi, pozbawionych praw pracowniczych, w tym prawa do przynależności do związków zawodowych. "Dzisiaj pragnę połączyć mój głos z waszym i towarzyszyć wam w waszej walce" - zapewnił.
Zdaniem Franciszka ruchy ludowe wyrażają pilną potrzebę "ponownego ożywienia demokracji", która - dodał - w wielu przypadkach jest "zakładniczką niezliczonej liczby czynników". Stwierdził, że konieczne jest tworzenie nowych form społecznych, które włączą w swoje struktury ruchy ludowe i ich "energię moralną".
"Solidarność to coś znacznie więcej niż sporadyczne akty wielkoduszności" - przypomniał papież. Musi ona - wskazał - pokonać "niszczące skutki działania imperium pieniądza".
Solidarność według Franciszka w najgłębszym tego słowa znaczeniu to "sposób tworzenia historii"; i to właśnie robią ruchy ludowe - ocenił.
Zwrócił uwagę na potrzebę myślenia wspólnotowego i wyrzeczenia się postawy przyzwalania na to, żeby tylko nieliczni przywłaszczali sobie dobra. Trzeba - mówił - zlikwidować strukturalne przyczyny ubóstwa: "nierówność, brak pracy, ziemi i domów, odmawianie praw społecznych".
Organizacje i stowarzyszenia ludzi z nizin społecznych - zauważył - pokazują, że biedni "nie zadowalają się iluzorycznymi obietnicami, wymówkami i alibi".
"Ubodzy nie mogą czekać z założonymi rękoma na pomoc ze strony organizacji pozarządowych i rozwiązania, które nie nadchodzą, a jeśli przyjdą, to są niebezpieczne, bo ich celem jest uśpienie lub oswojenie" - mówił papież.
"Biedni nie czekają, chcą być protagonistami, organizują się, uczą, pracują, protestują i przede wszystkim działają w duchu szczególnej solidarności, jaka panuje między tymi, którzy cierpią, między ubogimi, o której nasza cywilizacja zdaje się zapominać lub pragnie to zrobić" - powiedział.
Wyraził przekonanie, że nie można odpowiadać na skandal ubóstwa "krzewiąc strategie tłamszenia", których celem jest "pilnowanie biednych i czynienie z nich udomowionych i nieszkodliwych" jednostek.
Franciszek wyraził ubolewanie, że za niektórymi rzekomo altruistycznymi postawami kryją się "osobiste ambicje". "Jezus powiedziałby, że to hipokryci" - dodał.
Przypomina się, że wiele z ruchów ludowych i przedstawicieli społeczności mieszkańców dzielnic biedoty papież Bergoglio zna bardzo dobrze z czasów, gdy był arcybiskupem Buenos Aires.
Jak poinformował watykański rzecznik ksiądz Federico Lombardi, audiencja u papieża, na którą został zaproszony prezydent Boliwii Evo Morales, ma charakter prywatny i nieformalny.
PAP/ as/