Produkujący mleko chcą głowy Sawickiego
Sytuacja na rynku mleka w Polsce pogarsza się, spadają ceny mleka i opłacalność jego produkcji, zmniejszyła się rentowność branży - poinformował dziś prezes Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich Waldemar Broś. W jego ocenie, konieczna jest pomoc Komisji Europejskiej.
Jak mówił prezes KZSM na konferencji prasowej zorganizowanej z okazji XXIII targów Mleko-Expo 2014 na trudną sytuację wpłynęło rosyjskie embargo, jak również mniejszy popyt na produkty mleczarskie ze strony zagranicznych odbiorców.
Podstawowe znaczenie ma jednak relatywnie niskie spożycie produktów mleczarskich w naszym kraju. W przeliczeniu konsumpcja w 2013 r. była na poziomie 205 l rocznie na osobę, podczas, gdy w Stanach Zjednoczonych wyniosła ona ponad 520 litrów.
Przekłada się to na spadek cen skupu mleka, które tylko w tym roku obniżyły się o prawie 20 proc. Obecnie średnia cena mleka kształtuje się na poziomie 1,25 zł za litr, podczas gdy w grudniu ub.r. rolnik średnio dostawał 1,54 zł za litr mleka.
„Spadają także ceny zbytu produktów mleczarskich. Mleko w proszku, masło czy sery kosztują o ponad 35 proc. mniej niż rok temu. Dodatkowo na opłacalność wpływają unijne kary, które muszą zapłacić rolnicy za ubiegłoroczne przekroczenia limitów produkcji mleka” - wyliczał Broś. Dodał, że obniżyła się też rentowność branży mleczarskiej. W pierwszej połowie 2013 r. zysk netto był na poziomie 2,47 proc., a w pierwszej połowie tego roku wynosił 1,37 proc. Mimo to, w tym roku wyniki w handlu zagranicznym będą wyższe niż w ubiegłym.
Wartość eksportu produktów mleczarskich prawdopodobnie wyniesie 1,7-1,8 mld euro wobec 1,5-1,6 mld euro w 2013 r. Taki wynik w eksporcie zostanie osiągnięty dzięki większemu wolumenowi eksportu, gdyż ceny przetworów mleczarskich na rynku światowym spadły.
Zdaniem Brosia, znacznie trudniejszy będzie następny rok, dlatego branża mleczarska apeluje do ministra rolnictwa, by interweniował w Komisji Europejskiej o uruchomienie tzw. siatki bezpieczeństwa. Broś wyjaśnił, że chodzi o uruchomienie interwencyjnych zakupów mleka w proszku, masła i serów, ale po cenach realnych, a nie tych, które obecnie obowiązują, a zostały ustalone kilka lat temu.
Jego zdaniem opieszałość KE w podejmowaniu decyzji o wsparciu sektora skutkuje większym załamaniem się rynku. Według prezesa KZSM, minister nadal powinien przekonywać KE, by zniosła opłaty za nadprodukcję mleka w ostatnim roku kwotowania.
Od 1 kwietnia w UE nie będzie już limitów w tym zakresie. Jednak - jak zaznaczył - sprawa jest trudna, bo KE takiej zgody nie chce wydać tłumacząc, że wpłynęło by to negatywnie na jej budżet. Limity produkcji przekroczyło w ubiegłym roku kwotowym tylko 6 państw. Broś zaznaczył, że odstąpienie od kar jest możliwe, bo Unia jako całość limitu produkcji mleka nie przekracza.
Kolejnym krokiem, który spowodowałby zmniejszenia opłat za nadprodukcję jest zmiana współczynnika tłuszczowego, co zmniejszyłoby w Polsce nadprodukcję mleka o 2 proc. Polska ma ustalony ten współczynnik na 3,9 proc., ale wielu rolników go przekracza i osiąga nawet 4,5 procent. I dlatego tacy rolnicy mają w praktyce obniżaną kwotę mleczną, a więc wpadają w nadprodukcję i kary.
Obecny na otwarciu targów minister rolnictwa Marek Sawicki zwrócił uwagę konieczność współpracy nie tylko samych rolników, ale także handlowców z przetwórcami, dostawcami i producentami. Zaapelował, aby zarówno zyskami, jak i stratami dzielić się sprawiedliwie i nie przerzucać obciążeń tylko na najsłabsze ogniwo czyli na rolników.
Te propozycje jednak nie satysfakcjonują hodowców krów. Są rozżaleni, że władza lekceważy ich problemy. „Bardzo mało mówi się o mleku, bo wszyscy koncentrują się na rynku owoców i warzyw. Tymczasem sytuacja na rynku mleka stale się pogarsza, bo spadają ceny skupu i ceny produktów mlecznych” - podkreśla Krzysztof Banach, wiceprezes Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”. Rolnicy obawiają się też dotkliwych kar za przekroczenie kwot mlecznych, które mogą zrujnować niejedno gospodarstwo. W tej sytuacji producenci mleka są coraz bardziej zdesperowani.
„Rolnicy z Podlasia, województwa warmińsko-mazurskiego pytają: kiedy mamy jechać do Warszawy autobusami na strajk” - relacjonuje Krzysztof Banach. Część hodowców krów postuluje przeprowadzenie nie tylko dużej, ale i bardzo głośnej manifestacji przed kancelarią premier Ewy Kopacz, parlamentem i ministerstwem rolnictwa.
W takim stylu, jak dzieje się to np. we Francji, gdzie dochodzi choćby do wylewania mleka na ulice i przyprowadzania krów przed budynki rządowe. Rolnicy twierdzą, że ich dotychczasowe protesty były „za grzeczne” i przez to nieskuteczne.
„Przeprowadzenie manifestacji w stolicy jest bardzo realne. Za takim rozwiązaniem opowiadają się zarówno rolnicze związki, jak i spółdzielnie mleczarskie, taki postulat pojawił się też podczas ogólnopolskiego spotkania branżowego w Nieborowie. Rolnicy czekają tylko na ustalenie terminu przez swoje związki. Rozważany jest też pomysł zorganizowania lokalnych akcji, np. w formie blokady dróg”- twierdzi „Nasz Dziennik”.
Rolnicy i mleczarnie oczekują wsparcia państwa w sporze z sieciami handlowymi, które wymuszają obniżanie cen zbytu nabiału. Krzysztof Banach skarżył się na posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa, że gdy mleczarnie się opierają, to dyskonty i markety podpowiadają im, aby obniżyły ceny skupu rolnikom, to wtedy zejdą z kosztów.
Tymczasem ceny surowca i tak od wielu miesięcy spadają – pod koniec ubiegłego roku litr mleka kosztował średnio około 1,60-1,70 zł, a teraz niewiele ponad 1,20 złotego. Co więcej, zdaniem rolników i przetwórców, tylko sieci handlowe korzystają na obecnej sytuacji, bo wymuszają obniżkę cen, ale na półkach sklepowych produkty mleczne nie tanieją.
Obok cen ogromnym zmartwieniem rolników jest ryzyko znacznego przekroczenia kwot mlecznych. W tej chwili ta „nadprodukcja” wynosi 7 proc. i może się jeszcze zwiększyć. To zaś grozi ogromnymi karami, wynoszącymi nawet 80 groszy za każdy litr mleka sprzedany do mleczarni ponad przyznany rolnikowi indywidualny limit – w skali kraju unijne grzywny mogą sięgnąć nawet 1 mld zł.
Kary, jakie grożą polskim producentom, mogą doprowadzić do bankructwa wiele gospodarstw. Logika nakazywałaby więc ograniczyć produkcję, ale to nie takie proste. „Tego się nie da wyhamować, tu cykl produkcji trwa 2-3 lata” - mówi Waldemar Broś. Do zmniejszenia dostaw mleka pewnie dojdzie, ale nie będą one duże. Broś dodaje, że jedynym sposobem na szybkie zmniejszenie dostaw mleka byłoby wybicie tysięcy krów.
„Tego jednak nie możemy zrobić, aby w przyszłości nadal być znaczącym producentem mleka w UE. Inaczej wyprą nas Niemcy, Włosi, Francuzi czy Holendrzy” - przekonuje. Dlatego branża mleczarska oczekuje od rządu wzmożenia działań, które doprowadzą do zniesienia przez Komisję Europejską kar za nadprodukcję w ostatnim roku kwotowym 2014/2015.
Wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke mówi, że takie działania zostały podjęte, Polska zabiega o zniesienie kar, ale raczej nie uda nam się ich uniknąć, bo nie ma na to zgody większości państw UE.
„Na dziś sytuacja jest bardzo trudna, bo 8 państw unijnych przekroczyło kwotę mleczną, a 20 nie” - wyjaśnia Plocke. Z kar nie chce też rezygnować KE, bo unijni biurokraci już wpisali wpływy z grzywien od rolników do projektu budżetu na 2015 rok. Zrobili to, choć nie wiadomo, jak wysokie jeszcze będą te kary.
Dużą pomocą dla mleczarstwa byłoby uruchomienie dopłat do przechowywania masła i mleka w proszku na realnym poziomie, bo teraz stawki są zbyt niskie. Konieczne są także dopłaty do wywozu produktów mleczarskich poza UE. „Dopłaty eksportowe rozwiązały kryzys sprzed 4 lat” - podkreśla prezes KZSM. Wielu ekspertów jest zdania, że skoro już kary są płacone – w tym roku było to łącznie w całej UE ponad 400 mln euro – to pieniądze te powinny być wydane na wsparcie mleczarstwa.
Krzysztof Banach postuluje też, aby UE wypłaciła rolnikom rekompensaty za zniesienie kwot mlecznych. I przypomina, że podobny mechanizm wypłaty ekwiwalentów zastosowano już choćby na unijnych rynkach cukru i chmielu. Organizacje rolnicze i spółdzielnie mleczarskie postulują, aby ekwiwalent wynosił minimum 30 groszy z 1 litra mleka, i wskazują, że w 2006 roku Agencja Rynku Rolnego wykupywała kwoty mleczne od rolników po znacznie wyższych cenach – 1,30 złotego.
Ryb/ pap/ Nasz Dziennik/ as/