To jeszcze nie panika, ale w Grecji tylko w sobotę wybrano z bankomatów 600 mln euro
W Grecji rosną kolejki przed bankomatami. Pieniądze wybierają Grecy i zagraniczni turyści, choć ci pierwsi, przynajmniej w rozmowach, starają się lekceważyć groźbę bankructwa kraju, a większość tych drugich nie zdaje sobie sprawy z tego zagrożenia.
Niewielu z turystów, którzy w sobotę obserwowali na centralnym placu Aten, Syntagmie, tradycyjną zmianę warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza, zdawało sobie sprawę z faktu, że tuż obok, w greckim parlamencie toczy się debata ws. referendum, które może mieć ogromny wpływ na przyszłość Grecji.
W restauracji niedaleko ulicy Ermu, jedząca obiad grupa Polaków z Trójmiasta, powiedziała PAP, że oprócz kolejek do bankomatów, jakie widzieli w sobotę rano, nie zauważyli żadnych innych oznak nadciągającej burzy finansowej.
"Robimy objazd Grecji i wszędzie bardzo nam się podoba. Grecy w ogóle o tym kryzysie nie wspominają" – powiedziała kobieta pochodząca z Gdańska. Narzekała, że od zeszłego roku ceny poszły w górę: "W tym samym sklepie rok temu kupiłam butelkę oliwy za trzy euro, w tym chcieli już siedem."
Siedząca obok para chińskich studentów także nie przejmowała się za bardzo poważną sytuacją Grecji.
"Wiemy, że Grecja może wyjść ze strefy euro, ale biuro turystyczne, które zorganizowało naszą podróż, powiedziało nam, że dla nas to nie będzie miało znaczenia" – powiedzieli PAP Chińczycy. "Dzisiaj rano co prawda jak zobaczyliśmy, że jest kolejka do bankomatu przy naszym hotel, też poszliśmy i wybraliśmy trochę gotówki. Jutro i tak jedziemy całą grupą na Rodos. Liczymy na super wypoczynek".
Przechodząca obok czwórka zamożnie wyglądających Szwajcarów była przekonana, że eurogrupa powinna przestać się angażować w problemy finansowe Grecji.
"Mogę to wyrazić jednym zdaniem: powinno się im pozwolić opuścić strefę euro. Przecież oni i tak tego długu nigdy nie spłacą" – powiedział PAP jeden z nich.
Przyznał, że wszyscy mają przy sobie zapas pieniędzy na kilka tygodni bo też wybierają się w rejs po wyspach.
W małym butiku w dzielnicy Plaka, jego właścicielka Anna powiedziała, że na wieść o referendum w nocy z piątku na sobotę wstała z łóżka i popędziła do najbliższego bankomatu wybrać trochę gotówki.
"Nie mam w banku za dużo pieniędzy, bo po pierwsze to co było już wzięłam, a po drugie, ciągle za coś muszę płacić, więc wszystko jest w obrocie, ale nagle pomyślałam sobie, że lepiej wyciągnąć wszystko" – mówi Anna. Dodaje, że nie wierzy, żeby Grecja rzeczywiście znajdowała się w poważnych kłopotach, bo jest krajem, w którym się łatwo żyje. Po chwili jednak poważnieje i zadaje pytanie: "Może jednak ktoś nam powinien trochę więcej na temat tego co się stanie po referendum wytłumaczyć?".
Ponad 600 milionów euro zostało wybranych w sobotę z greckich bankomatów. W niemal połowie w ciągu dnia zabrakło pieniędzy.
Rząd grecki twierdzi, że w poniedziałek banki będą funkcjonować normalnie i że nie zostanie wprowadzona kontrola przepływu kapitału.
Grecki parlament zgodził się w nocy z soboty na niedzielę na przeprowadzenie 5 lipca referendum w sprawie warunków programu pomocowego, przedstawionych przez międzynarodowych kredytodawców. Za referendum głosowało 178 deputowanych, przeciwko - 120. Referendum zaproponował dzień wcześniej premier Grecji Aleksis Cipras i zwrócił się do parlamentu z wnioskiem o jego rozpisanie. W emocjonalnym wystąpieniu, podczas nocnej debaty w parlamencie, Cipras powiedział, że referendum odbędzie się bez względu na to, czy partnerzy Grecji chcą tego, czy też nie. "W kraju, gdzie narodziła się demokracja, nie będziemy prosić o pozwolenie pana (Jeroena) Dijsselbloema (szef eurogrupy)i pana (Wolfganga) Schaeuble (minister finansów Niemiec)" - powiedział Cipras. "Nie damy się też wyrzucić ze strefy euro" - podkreślił.
Skrytykował on również wierzycieli za brak woli porozumienia.
Aleksis Cipras wezwał Greków by w referendum zagłosowali przeciwko proponowanym przez wierzycieli, jego zdaniem w formie ultimatum, warunkom dalszej pomocy dla Grecji. Greckie "nie" wzmocni - jak przekonywał - siłę negocjacyjną rządu w rozmowach z wierzycielami.
W sobotę ministrowie finansów strefy euro, bez greckiego ministra, zdecydowali, że program pomocowy dla Grecji, który wygaśnie 30 czerwca, nie zostanie jednak przedłużony.
"Grecki rząd odrzucił propozycje (instytucji reprezentujących wierzycieli - PAP) i zdecydował się zwrócić do parlamentu o rozpisanie referendum" - powiedział przewodniczący eurogrupy Jeroen Dijsselbloem, zaznaczając, że sugestia greckiego rządu jest taka, by Grecy dali odpowiedź negatywną..
Z Aten Agnieszka Rakoczy (PAP), PAP, sek