Politycy: Grexit już prawie nieunikniony?
Istnieje "realna groźba wyjścia Grecji ze strefy euro", jeśli w lipcowym referendum ws. warunków zagranicznej pomocy dla Aten Grecy powiedzą "nie" - ostrzegł w niedzielę premier Francji Manuel Valls. W Niemczech szef klubu parlamentarnego SPD Thomas Oppermann, powiedział, że "jest przerażony" postawą rządu w Atenach. Wyjście Grecji ze strefy euro "wydaje się teraz prawie nieuniknione" - ocenił minister finansów Austrii Hans Joerg Schelling.
W wywiadzie udzielonym francuskim mediom premier Francji Manuel Valls wezwał greckie władze, aby powróciły do stołu negocjacji z międzynarodowymi wierzycielami.
"Nie znamy konsekwencji opuszczenia strefy euro - ani pod względem ekonomicznym, ani politycznym" - zauważył francuski premier. "Dlatego - jak podkreślił - musimy zrobić wszystko, aby Grecja pozostała w strefie euro. Wyraził przekonanie, że "porozumienia jest wciąż możliwe".
Negocjacje "nie zakończyły się" - zaznaczył. Decyzja podjęta przez premiera Grecji Aleksisa Ciprasa o rozpisaniu referendum "jest wyborem greckiego rządu i nie może być krytykowana" - dodał. Jednak - jak zastrzegł - jeśli odpowiedź Greków w referendum będzie negatywna, "istnieje realna groźba wyjścia ze strefy euro" - powiedział Valls w wywiadzie dla dziennika "Le Monde", radia Europe 1 i telewizji iTELE.
Ponownie zapewnił, że ewentualne wyjścia Grecji ze strefy euro nie wpłynie na francuską gospodarkę. "Greckie wyjście byłoby groźne dla Greków, ale gospodarka francuska nie zostanie tym dotknięta" - powiedział.
Premier Francji zaznaczył jednocześnie, że Europejski Bank Centralny nie powinien odcinać pomocy dla greckich banków, nawet jeśli Grecja przekroczy termin 30 czerwca, do kiedy musi uregulować spłatę kolejnej raty długu wobec MFW.
"Europejski Bank Centralny jest niezależny (...), ale nie sądzę, że odetnie środki (Grekom). To grecki naród cierpi. Nie zrzucajmy tego na Greków" - powiedział Valls. I dodał, że EBC bez wątpienia przyjmie na siebie odpowiedzialność "finansowego wsparcia w nadchodzących dniach".
Wicekanclerz i szef resortu gospodarki Niemiec Sigmar Gabriel (SPD) odwołał z powodu sytuacji w Grecji zaplanowaną na niedzielę wizytę w Izraelu. Jego partyjny kolega, szef klubu parlamentarnego SPD Thomas Oppermann, powiedział, że "jest przerażony" postawą rządu w Atenach.
"Ten rząd w nocy z piątku na sobotę wypowiedział de facto współpracę i zerwał negocjacje" - zaznaczył w wywiadzie radiowym polityk SPD. Jak podkreślił, nie jest przeciwnikiem pomysłu referendum w sprawie międzynarodowej oferty dla Grecji. Postawa (premiera Grecji Aleksisa) Ciprasa, który zalecił, aby głosować przeciwko, jest "aktem destrukcyjnym" - wskazał Oppermann. To referendum jest "skierowane przeciwko partnerom negocjacyjnym" - zaznaczył niemiecki socjaldemokrata.
Według niego "Cipras dąży do referendum, ponieważ boi się odpowiedzialności i spycha decyzję na społeczeństwo". Zdaniem Oppermanna w Grecji "nie ma obecnie żadnego partnera do rozmów". Swoimi działaniami Cipras "wywołuje panikę wśród własnych obywateli". To jest "totalnie nieodpowiedzialna postawa" – ocenił.
Wyjście Grecji ze strefy euro "wydaje się teraz prawie nieuniknione" - ocenił minister finansów Austrii Hans Joerg Schelling, jednak agencje informacyjne, które podały wypowiedź ministra następnie wycofały ten cytat lub opublikowały korekty z informacją, iż Schelling nie wyraził tej oceny.
"Fiasko negocjacji z Grecją jest wyłączną winą tego kraju_" - tak według autoryzowanej wersji miał ocenić minister finansów Austrii Hans Joerg Schelling w niedzielnym wydaniu dziennika "Die Presse".
Schelling powiedział w wywiadzie dla "Die Presse", że wyjście Grecji ze strefy euro byłoby możliwe tylko wtedy, gdyby Ateny poprosiłyby o wyjście z Unii Europejskiej, a inne kraje UE wyraziłyby na to zgodę.
"Konsekwencje dla państw strefy euro nie są aż tak złe, jak dla Grecji. To jasne, że jeden kraj nie może w żadnym wypadku szantażować Komisji Europejskiej i krajów strefy euro" - skomentował austriacki minister.
Niedzielne wydania brytyjskich gazet podkreślają, że zerwanie posiedzenia eurogrupy i impas w negocjacjach Grecji z kredytodawcami stawiają Unię Europejską w ekstremalnie trudnej sytuacji, stanowiąc zagrożenie dla przyszłości wspólnoty i stabilności na kontynencie.
"The Times on Sunday" opisuje weekendowe rozmowy eurogrupy i długie kolejki do bankomatów w Grecji jako "najbardziej dramatyczne dni trwającego kilka miesięcy kryzysu decyzyjnego". Wyjście Grecji ze strefy euro, jak zaznacza gazeta, "wstrząsnęłoby całym powojennym projektem europejskim".
W podobnym tonie wypowiada się "Financial Times", nazywając kryzys grecki "pierwszymi krokami wstecz w harmonijnym procesie integracji". W komentarzu redakcyjnym szef działu europejskiego Tony Barber pisze, że "wbrew nieodpowiedzialności lewicowego rządu, błędów polityków, korupcji i klientelizmu, Grecja musi być za wszelką cenę uratowana przed politycznym, ekonomicznym i społecznym upadkiem". W przeciwnym razie, ostrzega, może grozić jej "polityczny radykalizm, bieda, wzrost zorganizowanej przestępczości, niekontrolowana migracja czy nawet wojna, które charakteryzują takie kraje, jak Bośnia i Hercegowina czy Syria".
"The Observer" (niedzielne wydanie "Guardiana") w obszernej korespondencji z Brukseli zwraca uwagę, że sobotnie konkluzje po spotkaniu eurogrupy nie były, po raz pierwszy w 16-letniej historii strefy euro, ustalone zgodnie przez wszystkich uczestników spotkania. Gazeta cytuje słowackiego ministra finansów Petera Każimira, który powiedział, że następne dni zdecydują o "losie Europy".
Eurosceptyczny "The Sunday Telegraph" z kolei zwraca uwagę na ironię sytuacji, w której podczas czwartkowej Rady Europejskiej, poprzedzającej spotkanie eurogrupy, liderzy 28 państw członkowskich zdecydowali o przyznaniu tytułu honorowego Europejczyka byłemu premierowi Francji i jednemu z architektów wspólnej waluty, Jacques'owi Delors.
W ostrym komentarzu redakcyjnym gazeta podkreśla, że (premier Grecji Aleksis) "Cipras zrobił dokładnie to, co najbardziej irytuje europejskie elity - poprosił ludzi o głos".
Deutsche Bank przypomina, że jeśli Grecja będzie miała zaległości w spłacie długu wobec MFW, wówczas EFSF (Europejski Instrument Stabilności Finansowej), który jest jednym z głównych wierzycieli Grecji, będzie mógł uznać pożyczki dla Aten za wymagalne i zażądać ich natychmiastowej spłaty. Decyzja o tym należeć będzie do ministrów finansów strefy euro.
W niedzielę ma obradować Rada Prezesów EBC. Jak wcześniej zapowiadał przewodniczący eurogrupy Jeroen Dijsselbloem, gremium to ma rozstrzygnąć, czy po wygaśnięciu programu pomocowego dla Aten greckie banki nadal mogą być zasilane w płynność przez krajowy bank centralny. Greckie banki potrzebują pomocy ze strony banku centralnego, ponieważ mieszkańcy tego kraju masowo wycofują depozyty. Pomoc dla banków jest zatwierdzana przez EBC, który w każdej chwili może ograniczyć jej skalę bądź w ogóle ją zakończyć.
W sobotę ministrowie finansów strefy euro, bez greckiego ministra, zdecydowali, że program pomocowy dla Grecji, który wygasa z końcem miesiąca, nie zostanie jednak przedłużony.
Rząd w Atenach zabiegał o to, by program został przedłużony, aby zyskać czas na referendum w sprawie warunków wsparcia, postawionych przez międzynarodowych pożyczkodawców. Odrzucenie prośby Grecji oznacza, że kraj ten nie otrzyma ostatniej raty pomocy w wys. 7,2 mld euro.
Co o kryzysie wokół Grecji sądzą sami Grecy i turyści czytaj tutaj:
To jeszcze nie panika, ale w Grecji tylko w sobotę wybrano z bankomatów 600 mln euro
Grecki parlament zgodził się w nocy z soboty na niedzielę na przeprowadzenie 5 lipca referendum w sprawie warunków programu pomocowego, przedstawionych przez międzynarodowych kredytodawców.
Premier Grecji wezwał obywateli, by w referendum zagłosowali przeciwko proponowanym przez wierzycieli, jego zdaniem w formie ultimatum, warunkom dalszej pomocy dla Grecji. Greckie "nie" wzmocni - jak przekonywał - siłę negocjacyjną rządu w rozmowach z wierzycielami.
PAP, sek