
"wSieci": Hadacz - cyngiel władzy
Gdzieś go już widzieliście. Gdzie? Wszędzie. Ta twarz towarzyszyła wszystkim wydarzeniom nagłaśnianym jako rodzące konflikty społeczne. Został wykreowany na symbol oszołomskiego wizerunku PiS. - Czy działał na zlecenie obozu władzy? – zastanawiają się w artykule Marek Pyza oraz Marcin Wikło
Dziennikarze w obszernym materiale piszą o Andrzeju Hadaczu znanym prowokatorze, którzy pojawiał się zarówno wśród zwolenników PO, jaki i PiS. - Właśnie dowiadujemy się, że najsłynniejszy prowokator ostatnich lat miał działać na zlecenie polityczne – piszą autorzy artykułu. – Tym właśnie zajęła się prokuratura. Jak wskazują doniesienia ze śledztwa, Hadacz miał przed wyborami dostać znakomitą ofertę: za wywołanie awantury w otoczeniu Dudy — mieszkanie komunalne w Warszawie. Jak się dowiedzieliśmy, istnieje nagranie z taką propozycją. Biznesmen, który ją złożył, został zatrzymany po II turze wyborów. […] G. miał obiecywać Hadaczowi załatwienie mieszkania komunalnego w Warszawie w zamian za atak na Dudę. Śledczy podejrzewają, że prowokacja mogła być akcją polityczną i badają, kto z Platformy Obywatelskiej lub z obozu prezydenta Komorowskiego mógł „zatrudnić” Hadacza do zaszkodzenia kandydatowi zjednoczonej prawicy.
W artykule Marek Pyza oraz Marcin Wikło piszą o prowokacjach Andrzeja Hadacza, które odbiły się echem w całej Polsce: np. pod krzyżem na Karkowskim Przedmieściu („Gdzie jest krzyż?!” – to zawołanie Andrzeja Hadacza jeden z DJ-ów oprawił muzyką techno) czy atak na Andrzeja Dudę po debacie telewizyjnej podczas kampanii prezydenckiej. - Niemal wszystkie „akcje” Hadacza nagłaśnia Eugeniusz Sendecki – piszą dziennikarze. – Nazywa się przyjacielem Andrzeja, mieli się poznać pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Kiedyś był lekarzem w warszawskiej izbie wytrzeźwień, dziś jest twórcą i w zasadzie jednoosobowym personelem internetowej Telewizji Narodowej. Endek.
Dziennikarze podsumowują zebrane informacje o Andrzeju Hadaczu przytaczając wypowiedź prof. Andrzeja Zybertowicza, socjologa z UMK, byłego członka Komisji Weryfikacyjnej WSI, specjalisty ds. służb specjalnych: – Czasem wydaje się nam, że ktoś zachowuje się bez sensu. Warto się jednak zastanowić, co przez to może uzyskiwać. Po pierwsze, wytwarza zamęt, sytuację, która dezorientuje i odsuwa podejrzenia od służb. Ludzie zazwyczaj myślą wtedy, że „gdyby był sterowany przez służby, toby się tak głupio nie zachowywał” – tłumaczy prof. Zybertowicz. Zwraca też uwagę na szerszy kontekst, który w takiej sytuacji często umyka. – Nie wiemy przecież, czy jakieś „głupie” posunięcie nie jest zsynchronizowane w czasie z jakimś innym wydarzeniem. Na przykład dzieje się coś ważnego w Sejmie, a wtedy jest odpalany taki „Andrzejek” i zamiast o ważnej sprawie media trąbią o zadymie. Wtedy to „głupie” zachowanie może dać efekt, który będzie racjonalny i korzystny dla kogoś, kto jest autorem tego posunięcia – dodaje badacz.
Więcej o Andrzeju Hadaczu, jego prowokacjach powiązaniach i mocodawcach w nowym numerze tygodnika „wSieci”
W sprzedaży od 20 lipca br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.