Portoryko coraz bliżej bankructwa
Portoryko, karaibska wyspa będąca częścią USA, ale nie na prawach stanu, może już w najbliższych dniach stać się niewypłacalna. Wyspa musi 1 sierpnia spłacić 58 mln dolarów w ramach obsługi swego olbrzymiego długu, ale władze mówią, że nie mają tych środków.
Tymczasem w piątek rzecznik Białego Domu Josh Earnest kolejny raz wykluczył możliwość finansowej pomocy z budżetu federalnego USA dla wyspy zamieszkanej przez 3,5 mln obywateli.
"Wiemy o tej płatności, która według mojej wiedzy powinna być dokonana do poniedziałku. Ale mówiliśmy już wiele razy, że nie powinno być oczekiwań, że będzie jakiś federalny program ratunkowy (z ang. bailout) dla Portoryko" - powiedział Josh Earnest.
Zapewnił jednak, że administracja prezydenta Baracka Obamy będzie kontynuować pracę z władzami Portoryko, by pomóc im stawić czoła finansowym wyzwaniom. Przypomniał, że prezydent Obama powołał specjalną grupę zadaniową ds. Portoryko, a minister finansów Jack Lew jest zaangażowany w sytuację na wyspie.
Jak poinformowała stacja telewizyjna CNN, 1 sierpnia mija termin, do kiedy Portoryko powinno spłacić 58 mln dolarów, czyli zaledwie ułamek ze swego wynoszącego 72 mld dolarów długu. Ale władze wyspy twierdzą, że nie mają tych środków.
"Uważamy, że prawdopodobieństwo niewypłacalności zbliża się do 100 proc." - powiedział analityk agencji ratingowej Moody's Ted Hampton.
Gubernator Portoryko Alejandro Garcia Padilla już na przełomie czerwca i lipca mówił, że wyspa nie będzie w stanie spłacić zadłużenia. "Nasz dług jest niespłacalny.(...) Musimy sprawić, by gospodarka ruszyła z miejsca. Inaczej wejdziemy w spiralę śmierci" - przyznał w wywiadzie dla dziennika "New York Times".
Gospodarka Portoryko od prawie dekady jest w recesji. Eksperci wskazują, że tak jak w przypadku Grecji, obecne problemy to rezultat wieloletniej praktyki finansowania rozbudowanego sektora publicznego oraz polityki opiekuńczego państwa poprzez emisję papierów dłużnych. Fundusze inwestycyjne w ciągu ostatniej dekady chętnie kupowały obligacje Portoryko, ponieważ zyski z nich nie były opodatkowane w USA. W efekcie od 2000 roku dług publiczny Portoryko potroił się, przekraczając 100 proc. PKB.
Portoryko chce, by jego wierzyciele - różne fundusze inwestycyjne - umorzyli część zadłużenia oraz dali wyspie więcej czasu na spłatę reszty zobowiązań. Na to musiałby dać zielone światło Kongres. Władze wystąpiły już o przyjęcie ustawy, która pozwoli objąć publiczne przedsiębiorstwa na wyspie, takie jak elektrownie, procedurą upadłości na podstawie tzw. rozdziału dziewiątego amerykańskiego prawa o bankructwie. To umożliwiłoby przeprowadzenie w sądzie ds. upadłości restrukturyzacji długu w wysokości 25 mld dolarów. Jak zapewnił Padilla, pozostałe 47 mld długu Portoryko spłaciłoby, ale w dłuższym okresie.
Ustawa na razie utknęła w Senacie. Kontrolujący Kongres Republikanie są jej niechętni, bo miliardy mogłyby stracić amerykańskie fundusze hedgingowe, które zainwestowały w portorykańskie obligacje.
Portoryko ma w USA specjalny status. Leżąca na Morzu Karaibskim wyspa została wcielona do USA w 1898 r. w wyniku zwycięskiej wojny z Hiszpanią, której poprzednio była kolonią. Od 1952 roku wyspa jest tzw. Commonwealth of Puerto Rico, czyli wspólnotą stowarzyszoną z USA. Jej mieszkańcy posiadają amerykańskie obywatelstwo, ale nie mogą głosować w wyborach prezydenckich i mają w Kongresie tylko jednego przedstawiciela, bez prawa głosu.
Wyspa jest znacznie biedniejsza niż reszta USA. Jej średni PKB na głowę – ok. 19 tys. dolarów - jest ponad dwa razy niższy niż PKB per capita w USA. Bezrobocie wynosi 12,4 proc., ale statystyki nie obejmują osób, które nie szukają aktywnie pracy. Wskaźnik zatrudnienia, określający jaki odsetek ludności w wieku produkcyjnym pracuje zawodowo, wynosi w Portoryko zaledwie 40 proc. (średnia w USA to 63 proc.). Z powodu braku perspektyw zawodowych populacja wyspy skurczyła się w ciągu ostatniej dekady o prawie 300 tys. osób, gdyż młodzi wyjeżdżają szukać szczęścia w kontynentalnej Ameryce.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP), sek