Cała rodzina wspomaga tracącego poparcie Jeba Busha
Wczoraj informowaliśmy o wsparciu, jakiego były prezydent USA George W. Bush Junior udzieli swojemu bratu - Jebowi Bushowi - ubiegającemu się o nominację Partii Republikańskiej w przyszłorocznych wyborach.
CZYTAJ: Brat wesprze brata: Bushowie chcą stanąć do walki z ofensywą Trumpa.
A Bush potrzebuje wsparcia swojej rodziny, albowiem dotychczas nie radził sobie zbyt dobrze w prawyborach i to mimo poparcia, jakie już otrzymuje od kolegów z Partii Republikańskiej. W rzeczywistości Republikanie woleliby przekazać nominację na rzecz mocno umocowanego w partii Busha, aniżeli czarnego konia tych wyborów - przedsiębiorcę Donalda Trumpa.
Teraz jednak do gry wkroczyła rodzina Jeba Busha. Wsparcia wczoraj udzielił mu nie tylko brat - były prezydent USA George W. Bush Junior oraz matka - była pierwsza Dama Barbara Bush. W Karolinie Południowej była też żona byłego prezydenta George'a W. Busha Juniora - Laura.
Wczoraj George W. Bush Junior tak mówił o przyczynach udzielenia poparcia bratu:
Bycie głową państwa to poważna praca, która wymaga racjonalnej oceny rzeczywistości i dobrych pomysłów. Wiem, że Jeb posiada zarówno doświadczenie jak i charakter by być wielkim prezydentem.
Prezydentura często wiąże się z nieoczekiwanym. Będą kryzysy i ważne jest, aby mieć prezydenta, który ze spokojem będzie stawiał im czoła. Gdy Amerykanie przebudzili się 11 września 2001 roku, nikt nie zdawał sobie sprawy z faktu, że ten dzień zmieni cały świat. Siedziałem w sali lekcyjnej na Florydzie i słuchałem jak jedno z dzieci czyta książkę. Mój szef sztabu Andrew Card wyszeptał mi do ucha: "Drugi samolot wbił się w wieżę World Trade Center, Ameryka jest atakowana". Moja pierwsza reakcja? "Poradzimy sobie z tymi ludźmi". A druga refleksja przyszła, gdy popatrzyłem na czytające dziecko. Stało się dla mnie jasne - moim zadaniem jest chronić ją, jej społeczność i jej kraj. Gdy jechałem do Air Force One "Cardie" powiedział do mnie: "Trzeci samolot wbił się w Pentagon". Wiedziałem wtedy, że pierwszy - to mógł być wypadek. Drugi to atak, trzeci - wypowiedzenie wojny. A żaden prezydent nie chce być wodzem w czasie wojny. I podjąłem wiele trudnych decyzji, cały czas mając przed oczami oblicze tej małej dziewczynki ze szkoły, którą odwiedziłem. Wiedziałem, że moim celem jest ochrona jej i kraju, który ma szczęście nazywać domem. Widziałem już Jeba w akcji. Wiem, że potrafi podjąć racjonalną decyzję w trudnych warunkach. Gdy ja byłem prezydentem, a on gubernatorem, wiele huraganów uderzyło na Florydę, a on zorganizował doskonałą pomoc dla potrzebujących i poszkodowanych. Robił to dla Florydy i zrobi to samo jako prezydent Stanów Zjednoczonych.
Bush nie mógł odmówić sobie też kilku uwag wyraźnie wycelowanych w kontrkandydata byłego gubernatora Florydy - Donalda Trumpa.
Wiem, że Amerykanie są sfrustrowani i rozgniewani, ale nie oznacza to, że mamy w Gabinecie Owalnym mieć kogoś, kto odzwierciedla ten gniew i frustrację. Potrzebujemy kogoś, kto naprawi problemy, które wywołują nasz gniew i frustrację. Tym kimś jest Jeb Bush.
Gdy jednak głos zabrał sam kandydat, uderzył w Trumpa już całkiem otwarcie:
Byłem zaskoczony, gdy podczas ostatniej debaty pojawił się atak w na byłego, sprawującego funkcję przez dwie kadencje prezydenta USA, bardzo przecież popularnego wśród Republikanów. Gdy człowiek, który formułował ten atak, uczestniczył w reality show, mój brat chronił nasze państwo. To na pewno był dobry program, choć nigdy go nie widziałem, ale w tym czasie mój brat zgromadził zespół, który zadbał o to, by już więcej nas nie zaatakowano. Jestem dumny z brata i wiem, że wy także jesteście!
Do wyborów w Karolinie Południowej pozostało kilka dni. Będzie to decydujące starcie dla wielu kandydatów, w tym dla Jeba Busha. Na razie jednak Donald Trump wciąż prowadzi w sondażach.
CNN/ jeb2016/ as/