Informacje

fot. Pexels.com
fot. Pexels.com

Rating Polski. "Jeśli nie doświadczymy dodatkowych turbulencji, niezależnie od decyzji Moody's, damy sobie radę"

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 13 maja 2016, 11:52

    Aktualizacja: 13 maja 2016, 11:55

  • 1
  • Powiększ tekst

Tylko godziny dzielą nas od decyzji agencji ratingowej Moody's w sprawie Polski. Jak rating przekłada się na polską gospodarkę i sytuację Polaków? O tym w wywiadzie dla wGospodarce.pl mówi Michał Dębowski - komentator ekonomiczny, lider Klubu Austriackiej Szkoły Ekonomii w Gdańsku, członek Stowarzyszenia KoLiber.

Arkady Saulski: Jesteśmy tuż przed decyzją agencji ratingowej Moody's, w związku z czym nasuwa się pytanie - czy agencje ratingowe i ich decyzje mają jakiekolwiek znaczenie?

Michał Dębowski: Zanim odpowiem na to pytanie zastanówmy się, czym w ogóle jest rating kredytowy? Otóż jest to, w najprostszym ujęciu, opinia agencji ratingowej co do ryzyka niewypłacalności podmiotu pożyczającego pieniądze. Opinia ta jest syntetycznym wskaźnikiem, na który składa się szereg czynników takich jak obecny poziom zadłużenia i perspektywy jego zmian, tempo wzrostu gospodarczego, kondycja ekonomiczna partnerów handlowych podmiotu ocenianego. W przypadku ratingów wystawianych rządom państw oprócz wielkości czysto ekonomicznych brane są również pod uwagę ich wewnętrzne uregulowania prawne, sytuacja polityczna i wszelkie inne dane mogące mieć wpływ na stabilność finansową pożyczkobiorcy.

CZYTAJ TEŻ:Co z ratingiem Polski? Dzisiaj decyzja Moody’s

Z punktu widzenia inwestorów jest to więc cenna informacja, którą mogą brać pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o ulokowaniu kapitału. Im lepszy rating, tym ryzyko niewywiązania się pożyczkobiorcy z warunków spłaty długu jest mniejsze. Z kolei niski rating jest sygnałem, że kupno obligacji dłużnika wiąże się z zagrożeniem opóźnień w płatnościach rat lub nawet całkowitej utraty zdolności spłaty długu. Wyższe ryzyko pociąga za sobą również wzrost oprocentowania długu, co dla pożyczkodawcy stanowi zachętę, by mimo wszystko nie wycofać kapitału. Dla dłużnika z kolei oznacza wzrost kosztów obsługi długu i stanowi sygnał do powzięcia starań o poprawę swojej wypłacalności.

CZYTAJ TEŻ:Prof. Eugeniusz Gatnar, RPP: opinia Moody's nie będzie miała wpływu na poziom życia Polaków

Oczywiście oceny ratingowe nie są jedynym czynnikiem, którym kierują się inwestorzy. Kiedy mówimy o pożyczaniu pieniędzy rządowi, równie istotne dla rynków finansowych są ogólne nastroje w gospodarce światowej, dane publikowane przez urzędy statystyczne takie jak np. polski GUS, czy raporty banku centralnego. Warto też pamiętać, że oceny poszczególnych agencji mogą się różnić między sobą.

Częstym zarzutem pojawiającym się w opinii publicznej jest też fakt, że agencjom ratingowym zdarzało się mocno mylić w swoich ocenach. Najlepszym tego przykładem jest przyznanie najwyższej oceny produktom inwestycyjnym sprzedawanym przez bank Lehman Brothers na trzy dni przed jego bankructwem w 2008 roku. Mimo tych zastrzeżeń oceny agencji ratingowych, jako swoiste barometry dla inwestorów, pozostają ważnym czynnikiem wpływającym na koszty pozyskania długu przez rząd.

Zakładając, że decyzja Moody's będzie dla nas niekorzystna i nastąpi obniżenie ratingu Polski, jak odczuje to tzw. przeciętny Kowalski?

Cóż, to zależy od kilku rzeczy... Oprócz samego ratingu agencje publikują także ocenę co do jego perspektywy w przyszłości. Decyzją niekorzystną dla Polski może być nawet pozostawienie ratingu na niezmienionym poziomie wraz z obniżeniem perspektywy ze "stabilnej" na "negatywną", co należałoby odczytywać jako zapowiedź obniżki samego ratingu we wrześniu.

Konsekwencje tego jednakże nie powinny być poważne, gdyż wydaje się, że rynek częściowo już zdyskontował ryzyko obniżenia ratingu poprzez osłabienie złotego do 4,42 PLN/EUR (11 maja 2016) z poziomu 4,07 PLN/EUR dokładnie rok temu. Poważniejszych następstw można się spodziewać, jeżeli Moody's obniży sam rating, albo jeszcze gorzej - zarówno rating, jak i jego perspektywę na przyszłość. W tym trzecim przypadku kurs złotego może w krótkim czasie zostać zbity do poziomu co najmniej 4,50 PLN/EUR, a także nie pozostanie to bez wpływu na koszt obsługi długu publicznego, o ile ocena Moody's przekona inwestorów do silnej wyprzedaży polskiego długu.

CZYTAJ TEŻ:Mateusz Benedyk o agencjach ratingowych i ich niewielkim znaczeniu

Dla przeciętnego obywatela raczej nie będzie to niosło odczuwalnych konsekwencji, przynajmniej w krótkim czasie. Aby Polacy odczuli to na własnych kieszeniach, obniżka ratingu musiałaby się utrzymać przynajmniej kilka kwartałów lub wręcz postępować dalej. Długofalowy wzrost rentowności długu publicznego zmusi bowiem rząd do szukania dodatkowych sposobów na dopięcie budżetu, co przy ambitnych planach związanych z programem 500+ i aktywnym wspieraniu polskich inwestycji oznaczać będzie raczej zwiększenie obciążeń podatkowych niż szukanie oszczędności w zmniejszaniu wydatków państwa.

Scenariusz przewlekłego pogorszenia ratingu nie wydaje się jednak wysoce prawdopodobny, gdyż kondycja polskiej gospodarki opiera się mimo wszystko na silnych fundamentach przedsiębiorstw sektora prywatnego, z roku na rok zdobywającego coraz silniejszą pozycję na rynku europejskim. Jeśli nie doświadczymy jakichś dodatkowych, poważnych turbulencji, to w długim okresie nasza gospodarka da sobie radę.

Czy nie jest tak, że decyzje agencji ratingowych coraz częściej mają podłoże polityczne, a nie wynikają z chłodnej, gospodarczej kalkulacji?

Moim zdaniem - wbrew częstym opiniom - nie jest tak, żeby agencje ratingowe działały w jakiegoś rodzaju politycznym czy finansowym spisku. Wspominałem już co prawda, że wystawiając swoje oceny agencje biorą pod uwagę również uwarunkowania polityczne, ale nie jest to wprost podyktowane sympatiami do danej opcji politycznej czy nieczystymi powiązaniami finansowymi.

Niedawna decyzja S&P uwzględniająca spór o Trybunał Konstytucyjny może budzić co do tego wątpliwości, jednak można ją w pełni zrozumieć mając na uwadze wnioski płynące z teorii ekonomii instytucjonalnej. Odnosząc je do naszej konkretnej rzeczywistości możemy zauważyć, że bez względu na stosunek agencji do toczącego się konfliktu, już same trudności w oszacowaniu jego skutków powodują wyższą niepewność co do przyszłych tendencji politycznych. Ciężej tym samym odczytać długoterminowe perspektywy dla rozwoju polskiej gospodarki.

Niewiele bowiem rzeczy bardziej ogranicza ludzkie działanie niż strach przed nieznanym. Agencja S&P ujęła już te niepokoje w swojej styczniowej ocenie, podobnie może teraz postąpić Moody's.

Powiązane tematy

Komentarze