Informacje

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Kosmodrom Gdynia. Czy jest szansa na polskie Canaveral?

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 27 maja 2016, 14:16

    Aktualizacja: 31 maja 2016, 14:45

  • 4
  • Powiększ tekst

Głośnym echem odbił się w ogólnopolskich mediach niedawny wywiad z Aleksandrą Jankowską, prezes Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, w którym pojawił się pomysł przekształcenia gdyńskiego lotniska w Kosakowie w „polski przylądek Canaveral”. Ambitna deklaracja została uzupełniona nieco tajemniczymi zapowiedziami o rozmowach, które toczą się między władzami Gdyni i Polską Agencją Kosmiczną. Czy zabiegi mające na celu uruchomienie kosmodromu na Pomorzu mogą przyjąć realny kształt? Czy realny jest plan wykorzystania gdyńskiego lotniska do badań prowadzonych przez Polską Agencję Kosmiczną? I wreszcie, na czym mógłby polegać „polski podbój kosmosu”, jeśli całe przedsięwzięcie miałoby mieć realne podstawy biznesowe? Na ten temat rozmawialiśmy z Pawłem Karczem, szefem Laboratorium Badawczego Zenit, które prowadzi szeroką działalność m.in. w branży telekomunikacyjnej i teleinformatycznej.

Polski kosmodrom to realny pomysł czy raczej mrzonka garstki pasjonatów?

Po pierwsze nie rozumiałbym w tym przypadku słowa ‘kosmodrom’ jako miejsca wystrzeliwania rakiet kosmicznych, a raczej jako miejsce w którym pracuje się nad rozwojem technologii kosmicznej i testuje wypracowane rozwiązania. I teren lotniska Babie Doły stwarza możliwości do prowadzenia tego rodzaju prób, ale na pewno nie na miarę kosmodromu Bajkonur, czy też przylądka Canaveral. Temat budowy centrum rozwoju technologii kosmicznej nie jest nowy. Zdaje się, że to już szóste albo siódme podejście do tego pomysłu. I w sumie trudno się dziwić, że spory w skali Europy kraj dąży do posiadania u siebie fragmentu przemysłu kosmicznego, by nie być tylko biorcą technologii ale także inicjatorem i wytwórcą. Często pada pytanie – czym w ujęciu biznesowym jest kosmos? Instalacje kosmiczne to w większości satelity o rozmaitych funkcjach. Ich funkcje to cztery grupy – telekomunikacja; obserwacja w różnych zakresach fal elektromagnetycznych ( widzialnych, podczerwieni, radarowych); meteorologia i szeroko pojęte kwestie wywiadowcze.

Współczesny rynek kosmiczny jest bardzo podzielony. Mamy wiodących światowych graczy (USA, Rosja, Chiny). I pytanie zasadnicze jest następujące – jaka powinna być polska specjalizacja? Co Polska mogłaby robić na tyle skutecznie, by to sprzedać ze sporym zyskiem? Pojawia się w takiej sytuacji wniosek – zbudujmy polskiego satelitę. Sęk w tym, iż polskie satelity już były. Głównie jednak poprzez kupno gotowej technologii, nadanie satelicie rodzimej nazwy i obsługi z terenu naszego kraju. Bardziej jednak powinno chodzić o produkcję komponentu, który można wyprodukować samodzielnie, a potem sprzedawać.

To na czym miałby polegać polski wkład w badanie i eksplorację kosmosu?

Tutaj pojawia się idea mikrosatelitów. To technologia niewielkich satelitów, które poruszają się na granicy atmosfery i przestrzeni kosmicznej i które szybko wpadają w atmosferę i spalają się w niej. Wtedy w krótkim czasie trzeba ją zastępować nowym modelem. Mamy więc do czynienia z szybką wymianą stosunkowo niedrogiej w produkcji technologii, bo taki satelita kosztuje kilkadziesiąt tysięcy dolarów.

I ten rynek jest ciągle rosnący i nienasycony. Dlatego powinniśmy się skupić, na początku, na wypełnianiu tego typu maszyn własną technologią: telekomunikacyjną, czy też obserwacyjną. Wtedy ujrzymy na własne oczy jaki przeskok możemy na początek wykonać w zakresie technologii. W oparciu o bazę jaką są obiekty lotniska w Gdyni (chodzi o lotnisko Kosakowo) moglibyśmy tego typu badania przeprowadzić.

Projekt jest taki, aby poparty próbami rosnący potencjał wytwórczy działał w określonych ramach organizacyjnych. Chcemy zapraszać do współpracy znaczące ośrodki badawcze z kraju. W ten sposób budowalibyśmy nasze kompetencje. Zakładamy też współpracę z Europejską Agencją Kosmiczną, musielibyśmy jednak zwrócić się do niej z jakimś dorobkiem, ale też chętnie podjęlibyśmy współpracę technologiczną np. z Izraelem.

Rzecz w tym, że w Polsce jest wielu chętnych do tworzenia infrastruktury dla przemysłu kosmicznego. Jakie są atuty po stronie Pomorza?

Paradoksalnie, słabość polskiego przemysłu kosmicznego jest naszą siłą. Mamy pewne osiągnięcia, prace badawcze były już realizowane, współdziałaliśmy z zachodnimi partnerami przy okazji tworzenia elementów anteny dla sondy marsjańskiej. To są ważne sukcesy. Ale nam chodzi o tworzenie przemysłu, zrobienie interesu, transakcji kupna - sprzedaży. Sektor kosmiczny zwykle rozwija się w okolicach przemysłu lotniczego. Idąc tym tokiem myślenia należałoby wskazać, iż raczej południe Polski jest lepszą lokalizacją. Jednak nie ma tam firm z doświadczeniem w zakresie tworzenia kosmicznych technologii.

Dlatego powinniśmy myśleć o Trójmieście. Mamy tu ciekawą infrastrukturę, gotowe obiekty przy lotnisku wojskowym Babie Doły. Mamy też dostęp do absolwentów uczelni technicznych, w tym mechatroników. Mamy też lotnisko, z którego poza wojskiem nikt nie korzysta. Potrzebujemy miejsca do "treningów w stratosferze", gdzie testujemy już pewne rozwiązania. Co więcej, po wyniesieniu do góry danego obiektu mamy pewność, iż z czasem on spadnie. W tym wypadku bliskość Bałtyku jest kluczowa, albowiem element ten spada po prostu do wody. Jest też kwestia PAK znajdującej się w Trójmieście i to jest także bardzo ważny atut, bo nie trzeba na budować wytworzonego już potencjału.

I można będzie na tym zarobić? Przecież co jakiś czas jesteśmy informowani o problemach finansowych np. amerykańskiej agencji kosmicznej. Kosmos to trudna branża...

Agencje z natury nie mają kłopotów finansowych, bo są dotowane przez państwo. Ale w kwestii usług można zarabiać. Przykładem jest choćby telekomunikacja. Jeśli jakiś kraj pragnie zainwestować w satelitę, który na obszarze kontrolowanym przez to państwo rozwiązuje kwestię łączności, to jest to już oczywiście kwestia komercyjna. Ale to także zdjęcia satelitarne mające zastosowania cywilne. Oszacowywanie powierzchni działek rolniczych, usługi takie, jakie świadczy np. Zumi czy Google, wszystkie nawigacje samochodowe, GPS, itd.

Otwartą kwestią jest to jak z tego zrobić "interes" i jak skomercjalizować pewne usługi? Dla nas specjalizacja mikrosatelitów jest optymalna, albowiem niewielkim kosztem jesteśmy w stanie sprawdzić czy Polskę na taki eksperyment stać. Proces produkcji musi zapewniać jakość i niezawodność. Wystrzelonego raz satelity nie naprawi serwisant, on musi działać od razu. Tutaj opłacić się może polskie doświadczenie w produkcji niezawodnych maszyn i technologii.

Ostatnie pytanie. Jak, procentowo, ocenia Pan szanse Gdyni, czy może szerzej, Pomorza, na zawiązanie tego rodzaju inwestycji?

Szanse są, oceniałbym je 50 na 50. Kwestia lokalizacji agencji, na razie znajdującej się w Trójmieście, powinna być tu ważnym czynnikiem, bo skoro agencja jest, to po co ją przenosić? Ale kluczowe jest prowadzenie prac w obszarze badawczym. Pamiętajmy też, że dowolny w zakresie projekt kosmiczny to projekt nie tylko trójmiejski, ale ogólnopolski. Każde przedsiębiorstwo miałoby szansę w nim uczestniczyć.

Rozmawiali: Artur Ceyrowski/Arkady Saulski

Powiązane tematy

Komentarze