Informacje

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Michał Dębowski: "Wierzę w siłę naszych przedsiębiorców"

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 22 maja 2017, 14:40

  • Powiększ tekst

W ubiegłym roku decyzje agencji ratingowych wywoływały nie lada emocje. W tym roku te same agencje korygują swoje decyzje względem Polski, szumu jednak już nie ma. Dlaczego tak jest i czy ratingi mają jakikolwiek sens? O tym w wywiadzie dla wGospodarce.pl mówi Michał Dębowski - komentator ekonomiczny, lider Klubu Austriackiej Szkoły Ekonomii w Gdańsku, członek Stowarzyszenia KoLiber.

Arkady Saulski: W ubiegłym roku rozmawialiśmy o ratingach przy okazji krytycznych ocen agencji wobec Polski. Wtedy rząd lekceważył decyzje agencji ratingowych a niektórzy politycy wprost mówili o "ataku agencji" na Polskę i nowy, polski rząd. Teraz politycy PiS chwalą się decyzjami agencji. To jak właściwie jest? Czy zwykły obywatel widząc taki taniec w ogóle uważa agencje za wiarygodne?

Michał Dębowski: Pozwolę sobie odwrócić to pytanie: czy można uważać rząd za wiarygodny? To w zasadzie typowe dla polityków wszystkich frakcji, nie tylko kiedy są „u sterów”, że chętnie powołują się na zdanie tych, którzy ich chwalą, a odsądzają od czci i wiary wszelką krytykę. Nie ma w tym nic zaskakującego – to się zwyczajnie politycznie opłaca. Nie inaczej jest w przypadku obecnego rządu i jego reakcji na oceny wystawiane przez agencje ratingowe. Moja rada dla zwykłych obywateli jest prosta: bierzmy zawsze poprawkę na to, co mówią politycy, bez względu na to, czy należą do naszej ulubionej frakcji czy jakiejś innej, mniej przez nas lubianej. Politycy zawsze będą starali się urabiać opinię społeczną na swoją modłę i zawsze powinniśmy o tym pamiętać w pierwszej kolejności, zanim zaczniemy oceniać kontekst wydarzeń, wokół których dana polityka się obraca.

Agencja Moody’s „odkręciła” swoją decyzję sprzed roku i przywróciła stabilną perspektywę dla ratingu Polski - dlaczego tak się stało? Polski rząd udowodnił, że jest poważnym partnerem? A może Polska gospodarka jednak zachęca inwestorów?

Zerknijmy wprost do uzasadnienia, jakie podała sama agencja: po pierwsze, niższe ryzyko nadmiernego poluzowania polityki fiskalnej i utrzymanie deficytu budżetowego poniżej poziomu 3% PKB, a po drugie, mniejszy od wcześniej spodziewanego wpływ rządu na pogorszenie klimatu inwestycyjnego w Polsce. W pewnym sensie można więc powiedzieć, że nowy rząd okazał się nie taki straszny, jak z początku się wydawał. Finanse publiczne, mimo kosztownego programu 500+, wzrostu płac w budżetówce, kosztownego programu restrukturyzacji górnictwa i zwiększenia nakładów na wojsko się nie zawaliły, a dług publiczny nie przekroczył zapisanego w Konstytucji progu 55% PKB. Stało się to w dużej mierze kosztem dociśnięcia podatkowej śruby i to nawet bez specjalnych zmian wysokości podatków: istotnie wzrosły dochody budżetu z tytułu podatków VAT, PIT oraz CIT. Istotnym zastrzykiem o jednorazowym charakterze były też dochody ze sprzedaży częstotliwości LTE. Budżet istotnie zasiliły też rekordowo wysoki zysk NBP – ponad 9 mld zł – oraz nowo wprowadzony podatek „bankowy”. Warto przy tym zaznaczyć, że ten ostatni, mimo relatywnie niewielkiego wkładu bezpośredniego w wysokości 3.5 mld zł miał też inny skutek: jego konstrukcja przewiduje ulgi dla banków, o ile przesuną one swoje wolne zasoby z kredytowania gospodarki na kredytowanie rządu. W ten sposób w 2016 roku rząd cieszył się trzy razy większym popytem na obligacje skarbowe ze strony tychże banków, niż rok wcześniej. Te wydatki, których państwo polskie nie sfinansowało wyższymi wpływami z podatków, pokryło więc stosunkowo małym kosztem zaciągając kolejne długi. Rząd PiS pokazał zatem, że potrafi wycisnąć wiele z polskiej gospodarki. A gospodarka pokazała, że mimo to jest w stanie dalej się rozwijać – najnowszy odczyt wzrostu PKB okazał się wyższy od prognozowanego.

Wróćmy na chwilę do sytuacji sprzed roku - wtedy agencje "straszyły" Polskę i wystawiały krytyczne oceny. Co realnie stało za tamtymi ocenami? Odłóżmy na razie publicystyczne szarże polityków mówiących o atakach na nasz kraj - ale czy mogło wtedy dochodzić do czegoś w rodzaju "powyborczej niepewności"? Ostrożności agencji?

Uważam, że właśnie tak było – wobec całości zapowiedzi PiSu należało zachować ostrożność i to właśnie agencje zrobiły. Oceny były krytyczne, bo wiele z obietnic rządu było i nadal pozostaje niebezpiecznych, zwłaszcza z perspektywy zagranicznych inwestorów. Czas pokazał jednak, że nie wszystko rząd chciał lub potrafił w rzeczywistości zrealizować (choćby karkołomny pomysł przewalutowania całości tzw. „kredytów frankowych” po kursie z dnia zaciągnięcia, podatek od handlu czy zakaz pracy w niedzielę). Jak mówi znana anegdota, nowy rząd 90% swojej pracy wykonuje w pierwszym roku kadencji – potem tylko udaje, że coś robi. Uważam, że to złośliwe powiedzenie jest całkiem trafne. Skoro więc przez cały rok 2016 rząd nie zrealizował sporej części tych obietnic, które w ocenie agencji miały istotny wpływ na obniżenie perspektyw rozwoju gospodarki, to wcale mnie nie dziwi, że oceny perspektyw gospodarczych nie są już tak surowe jak przed rokiem.

Ratingi z punktu widzenia inwestorów to jednak informacja niezwykle cenna. Sprawdziła się Pana prognoza sprzed roku, że Polska da sobie radę mimo krytycznej oceny ze strony Moody's, inwestorzy nie zrazili się do naszego kraju. A jak będzie teraz? Gospodarkę czeka jeszcze lepszy rok?

Sam chciałbym wiedzieć, bo to cenna informacja, na której można dużo zarobić! Dużo w tej kwestii zależy jednak od dalszych posunięć rządzącej koalicji, a jeszcze więcej – od wydarzeń w gospodarce światowej. Jak na razie inwestorzy się do nas nie zrazili, bo powiedzmy sobie wprost – oceny agencji ratingowych mimo negatywnego wydźwięku nie są dla nas szczególnie surowe. Moody’s wszak od początku kadencji obecnego rządu nawet nie zmienił samej oceny, a jedynie obniżyła w maju 2016 roku jej perspektywę ze stabilnej na negatywną. Teraz zresztą podnosi tę perspektywę z powrotem do stabilnej. Fitch w ogóle nie zmieniła swojej noty od sierpnia 2013 roku. Jedynie S&P obniżyła ocenę o jedno „oczko” jak i dalszą jej perspektywę w styczniu zeszłego roku, by potem w grudniu też się z tej obniżki wycofać. Mimo jednorazowych i niewielkich obniżek rating Polski cały czas jest na poziomie od BBB+ do A2 w zależności od agencji, co plasuje nas trochę powyżej średniej zakresu. Poza samymi ocenami pozostaje zresztą cała gama innych czynników, które wpływają na powodzenie gospodarki i decyzje inwestycyjne. Mamy w Polsce coraz więcej światowej klasy firm eksportujących swoje produkty do wielu krajów UE jak i poza nią. Sprzedajemy za granicą w dużych ilościach produkty przemysłu elektromaszynowego, chemicznego, metarulgicznego, artykuły rolnospożywcze, surowce mineralne oraz przemysłu drzewnego. Mamy bardzo dużo firm produkujących luksusowe jachty (tak, upadek polskiego przemysłu stoczniowo-szkutniczego to mit!), firmy z branży tekstylnej, odzieżowej i obuwniczej, mamy wreszcie sporo innowacyjnych firm IT. Utrzymanie dobrej kondycji tych firm, jak również rozwój kolejnych, zależy w dużej mierze od sytuacji ich zagranicznych kontrahentów. Istotne ryzyka stwarza ostatnio sytuacja związana z Brexit’em, protekcjonistyczne sentymenty w USA oraz niepewne losy dalszej polityki w UE.

Wybiegnijmy na koniec w przyszłość - prezydent RP podpisał zdaniem wielu bardzo szkodliwą "ustawę aptekarską", w kolejce są inne kontrowersyjne ustawy choćby "ustawa o książce", które niechybnie z czasem takżę zostaną przegłosowane, podpisane i wejdą w życie. Czy takie działanie rządu, które reguluje sporo branż może być odnotowane przez inwestorów oraz agencje i w efekcie - doprowadzić do zmian w ocenie Polski jako atrakcyjnego rynku dla inwestycji? Nie jest chyba dobrze, kiedy gospodarka jest przeregulowana?

Oczywiście, że poziom regulacji wpływa na żywotność gospodarki. Każda kolejna ustawa w rodzaju „apteka dla aptekarza”, „jednolita cena książki” czy nowe zasady obrotu gruntami rolnymi jest kolejną cegiełką obciążającą prowadzenie biznesu w Polsce. Większość z tych ustaw w pojedynkę ma na tyle małe znaczenie, że nie powinna zaważyć na zmianie polskiego ratingu, ale każda jedna pogarsza w jakimś zakresie sytuację pewnej części przedsiębiorców. Prędzej niż z oceny ratingowej dowiemy się o ich wpływie ze wskaźników gospodarczych takich jak wzrost PKB, poziom zatrudnienia czy liczba zamykanych firm. Jeśli agencje ratingowe wezmą pod uwagę wpływ strumienia tych małych regulacji, to raczej pośrednio, opierając się na ich widocznych skumulowanych skutkach pod postacią wyhamowania koniunktury. Czy takie wyhamowanie realnie nam zagraża w najbliższych kilku kwartałach, trudno powiedzieć. Zbyt wiele jest czynników zewnętrznych, które mają swój równie ważny wkład w globalnej gospodarce, z której jako wciąż kapitalistyczny kraj mamy przywilej korzystać. Jeśli o mnie chodzi, jestem optymistą – wierzę w siłę naszych przedsiębiorców.

Rozmawiał Arkady Saulski.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych