Informacje

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Nowe prawo wodne doprowadzi do wzrostu cen?

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 23 maja 2017, 08:18

  • Powiększ tekst

Wzrost kosztów dla przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych, co ma skutkować większymi opłatami za wodę dla mieszkańców i wyższe ceny za wodę m.in. dla rolników, branży energetycznej, hodowców ryb - takie mają być efekty nowego Prawa wodnego, którego projektem w tym tygodniu zajmie się Sejm.

Można się spodziewać szybkich prac nad ustawą w Sejmie. Niedawno wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński przestrzegał bowiem, że jeżeli nowe Prawo wodne nie zostanie przyjęte do końca czerwca, to Komisja Europejska będzie miała prawo zawiesić nam refundację środków z tego obszaru.

Chodzi o spełnienie warunków ex ante, czyli warunków wstępnych dot. wykorzystania ok. 3,5 mld euro z UE na inwestycje w gospodarce wodnej.

Nowe przepisy mają zmienić zarządzanie zasobami wodnymi w Polsce w myśl zasady "rzeka, wały w jednych rękach". Chodzi o dostosowanie polskiego prawa do prawa europejskiego i wprowadzenie zarządu nad wodami w układzie zlewniowym, a nie administracyjnym, jak to jest teraz.

W myśl projektowanych przepisów powstać ma nowa instytucja Państwowe Gospodarstwo Wodne "Wody Polskie", która ma zintegrować służby zajmujące się gospodarowaniem wodą. Wiceminister środowiska Mariusz Gajda tłumaczył, że "Wody Polskie" nie będą jedną centralną jednostką. Będzie na nią się składać kilkaset nadzorów wodnych, czy zarządów zlewni.

Ministerstwo zwraca uwagę, na obecny problem rozproszenia kompetencji. Wielokrotnie zdarza się bowiem, że na granicy województw wałami przeciwpowodziowymi zarządzają inni marszałkowie, a sama rzeka jest np. w zarządzie rządowym. To powoduje m.in. brak koordynacji przy prowadzeniu inwestycji przeciwpowodziowych. Po zmianie prawa ma się to zmienić.

Nowa instytucja będzie też odpowiedzialna za prowadzenie inwestycji w gospodarce wodnej.

Prawo wodne ma również w pełni wdrażać unijną Ramową Dyrektywę Wodną z jej kontrowersyjnym art. 9. Mówi on o tzw. zwrocie kosztów usług wodnych, co oznaczać będzie, że więcej za wodę zaczną płacić m.in. rolnicy, branża energetyczna, hodowcy ryb, czy firmy wykorzystujące duże ilości wody do swojej produkcji. Intencją UE jest bardziej racjonalne korzystanie z zasobów wodnych. To ważne szczególnie w naszym kraju, który na tle UE ma bardzo niskie zasoby wodne.

Polska została upomniana za niepełne wdrożenie prawa europejskiego w tej sprawie. Ministerstwo wskazuje ponadto, że jest to warunek wstępny, by sięgnąć po unijne pieniądze np. na inwestycje przeciwpowodziowe bądź rozliczyć już przeprowadzone. To ok. 3,5 mld euro.

Konsekwencją nowych przepisów będzie też podniesienie kosztów dla przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych, co ma skutkować większymi opłatami za wodę dla mieszkańców.

Wiceminister Gajda mówił w niedawnej rozmowie z PAP, że nowe przepisy nie mogą pociągać za sobą skokowych podwyżek cen wody dla mieszkańców. Jego zdaniem 4-osobowa rodzina zapłaci za wodę ok. 20 groszy więcej rocznie, a za kilka lat ma być to 30-40 zł, po wprowadzeniu opłat zmiennych.

Z kolei według Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie, podwyżek rzędu 40 zł można spodziewać od razu po wejściu w życie przepisów.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami, to firmy wodociągowe ustalają taryfy opłat za wodę. Nawet jeśli sprzeciwią się temu lokalne samorządy, to ich zdanie nie jest wiążące.

Dlatego też nowe Prawo wodne przewidywać będzie utworzenie w przyszłości regulatora cen wody. MŚ tłumaczy, że miałby on zacząć działać od 2019 r. w ramach "Wód Polskich". Regulator ma "stać na straży" tego, by cena za dostarczenie wody czy odbiór ścieków wynikała z rzeczywistych kosztów przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych, by nie była ona niepotrzebnie zawyżana.

Wiceszef resortu środowiska zwracał uwagę, że na problem nieuzasadnionych podwyżek czy nieskalkulowanych odpowiednio kosztów firm wodociągowych wskazywała Najwyższa Izba Kontroli.

Projekt nowych przepisów zakłada też opłatę "za utraconą wodę", którą samorządy mają pobierać od właścicieli obiektów, za co otrzymają 10 proc. pobranej opłaty. Ma to zmobilizować do prowadzenia inwestycji mających na celu retencję wody, czyli zatrzymanie jej na miejscu. Jeśli takie zabiegi będą prowadzone, stawka ma być odpowiednio niższa.

Historia tworzenia nowego Prawa wodnego trwa już kilka lat.

Prace nad projektem nowych przepisów rozpoczęła poprzednia koalicja rządząca PO-PSL w latach 2011-2012. Projekt trafił do konsultacji społecznych w grudniu 2014 r., ale ostatecznie nie został przyjęty przez rząd. Zgodnie ze składanymi wówczas zapowiedziami, Rada Ministrów miała go rozparzyć w połowie 2015 r.

Projekt PO-PSL podobnie jak obecny miał wprowadzać zlewniowy model zarządzania rzekami w Polsce. W zależności od rangi rzeki, zarządzać mieli nimi marszałkowie województw bądź zarządy dorzecza Odry i Wisły. Ówczesny projekt miał też wprowadzić kontrowersyjne przepisy dotyczące opłat, lecz sposób ich naliczania miał być określony nie w samej ustawie, a w rozporządzeniu do niej.

Po zmianie władzy, nad nowym projektem zaczął pracować rząd PiS. W październiku ub.r. rząd przyjął projekt z zastrzeżeniem, że musi on jednak zostać dopracowany. Ostatecznie resort środowiska uzupełnił projekt i przesłał go do Sejmu pod koniec kwietnia br.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych