Informacje

Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier i ambasador USA w Berlinie Richard Allen Grenell / autor: PAP/EPA/ALEXANDER BECHER
Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier i ambasador USA w Berlinie Richard Allen Grenell / autor: PAP/EPA/ALEXANDER BECHER

Zgrzyt na lini USA-Niemcy. Poszło o Nord Stream 2

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 14 stycznia 2019, 13:21

  • 5
  • Powiększ tekst

List ambasadora USA Richarda Grenella, grożący sankcjami firmom zaangażowanym w budowę Nord Stream 2, odebrany został przez niemieckie MSZ jako prowokacja i kolejna próba wtrącania się w krajową politykę - pisze dziennik gospodarczy „Handelsblatt”.

To nie pierwszy raz, gdy Grenell wywołuje gniew rządu Niemiec: denerwował już Berlin prowadzoną na Twitterze agitacją przeciwko porozumieniu atomowemu z Iranem oraz solidaryzowaniem się z siłami populistycznej prawicy w Europie - przypomina niemiecka gazeta.

Jak pisze, zdaniem dyplomatów Grenell „uważa, że za swoje zadanie sabotowanie polityki zagranicznej Niemiec w kluczowych kwestiach, wydaje się za to nie rozumieć swojej roli jako dyplomatycznego przedstawiciela (USA)”.

Szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas i sekretarz stanu w MSZ Andreas Michaelis „dali Grenellowi wyraźnie do zrozumienia, że życzą sobie innego postępowania”, zaś amerykański ambasador już cztery razy był zapraszany do MSZ na rozmowę. Według „Handelsblattu” w rozmowach tych „Grenell wykazywał zrozumienie, jednak w publicznych wystąpieniach szybko wracał do roli prowokatora”.

Z tego zachowania niemieckie MSZ „wyciągnęło wnioski”. „Zamiast oficjalnie wzywać ambasadora i w ten sposób pogłębiać kryzys w relacjach z USA, (niemieccy) dyplomaci zaczęli kontaktować się bezpośrednio z Departamentem Stanu w Waszyngtonie”, gdzie mimo różnicy w podejściu do tematów takich jak Iran czy Nord Stream 2 „rozmowy przebiegają w sposób +profesjonalny+”.

Ambasada (USA) w Berlinie ma być marginalizowana, a Grenell ignorowany - podkreśla gazeta.

Zgodnie z tą strategią niemieckie MSZ nie zamierza oficjalnie odnosić się do listu Grenella. Czytaj także: USA grozi sankcjami firmom związanym z Nord Stream 2

Komentując w poniedziałek sprawę listu, „Sueddeutsche Zeitung” pisze, że Grenell „chętnie zachowuje się jak polityk, a rola dyplomaty (…) mu nie wystarcza”.

Komentując zawartą w liście Grenella groźbę nałożenia przez USA sankcji na firmy uczestniczące w budowie Nord Stream 2, gazeta pisze, że nie po raz pierwszy Stany Zjednoczone uciekają się do gróźb sankcji, gdy nie mogą w inny sposób przekonać partnerów w Europie do jakiejś decyzji, zaś „Grenell z upodobaniem stosuje tę sztuczkę i chce dyktować politykę europejską, nawet jeśli nikt w Europie go o to nie prosił”.

Tagesspiegel” pisze, że Niemcy potrzebują strategii wobec USA, by uniknąć „eskalacji, której by nie wytrzymały”.

W konflikcie o Nord Stream 2 Berlin nie ma wielu partnerów w UE, na których mógłby polegać, gdyby USA spełniły swoją groźbę i nałożyły sankcje na firmy (budujące NS 2) - podkreśla dziennik, dodając, że budowa gazociągu narusza energetyczne przepisy UE i zapewnia Rosji źródło pieniędzy, za które może „zbroić swoje wojsko i prowadzić wojny”.

Groźba wystosowana przez amerykańskiego ambasadora jest z pewnością niedyplomatyczna, ale działa. Podobnie zrozumiała jest skarga, że Berlin nie chce pozwolić, by to USA decydowały o tym, skąd zaopatrują się z energię. Jednocześnie partnerzy unijni nie zgadzają się, by Niemcy prowadziły samowolną politykę energetyczną wbrew ich interesom i interesom Wspólnoty. Wniosek jest więc taki: nie złościć się, lecz znaleźć wyjście z sytuacji” - konkluduje „Tagesspiegel”.

Na podst. PAP

Powiązane tematy

Komentarze