15 lat w UE: Poszło nam lepiej niż się spodziewaliśmy
Kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, nikt chyba nie myślał, że pójdzie nam tak dobrze jak nam rzeczywiście poszło – powiedział Jerzy Kwieciński, minister inwestycji i rozwoju, w swoim podsumowaniu 15 lat w UE.
Jak powiedział Kwieciński, na polską obecność w UE patrzy on przez pryzmat liczb i tych liczb podał rzeczywiście sporo. Przede wszystkim, jak wynika z wyliczeń MIiR, od 2004 roku Polska otrzymała z UE 164 mld euro, a jako że nasze wpłaty do budżetu UE sięgnęły ok 54 mld euro, to na plusie jesteśmy 109 mld euro.
Kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, to PKB na głowę w Polsce sięgało ok. 50 proc. PKB per capita w UE. Teraz sięgamy ok. 70 proc. PKB na głowę, a w roku 2020, wg wszystkich prognoz, będzie ok. 75 proc. PKB – powiedział Kwieciński.
Ocenił, że jeśli to tempo konwergencji uda się utrzymać, to sięgniemy poziomu 100 proc. średniej za ok 20-25 lat.
Kiedy wchodziliśmy do UE, aktywność zawodowa Polaków sięgała 57 proc., a teraz jest to 72,2 proc. To jest poziom, który wtedy, w 2004 r., wydawał się być poza naszym zasięgiem – mówił Kwieciński. – Bezrobocie wtedy sięgało 19,5 proc., a w obecnie jest to 5,8 proc. – dodał.
Zwrócił uwagę, że szybkie tempo wzrostu jest zasługą nie tylko funduszy europejskich.
To jest efekt i funduszy, ale także przedsiębiorczości i pracowitości Polaków, a także dobrego wykorzystania momentu, w którym się znaleźliśmy – powiedział.
Generalnie Polska jest największym odbiorcą środków unijnych w UE. Ale to dotyczy wartość łącznych. Pod względem wartość na głowę Polska w funduszach spójności zajmuje z kwotę 7436 euro już tylko 7 miejsce. Większe środki otrzymała Grecja – 7436 euro na głowę, Litwa – 5671 euro per capita, podobnie inne kraje unijne, Węgry – 4768 euro - oraz Portugalia – 4720 euro. Większe środki na głowę uzyskuje także Słowacja.
O tym, że Polska nie jest największym odbiorcą pieniędzy unijnych, świadczą także inne wyliczenia. Otóż środki unijne uzyskane przez nasz kraj stanowią 23,4 proc. polskiego dochodu narodowego brutto. W przypadku Grecji jest to 44,8 proc., Litwy – 36,7 proc., Łotwy 29,5 proc. a Estonii – 25,5 proc. Węgry mają 33,7 proc. DNB z pieniędzy unijnych.
Widać, że mimo stosunkowo większych kwot niektóre kraje rozwijają się gorzej niż Polska. Przykładem może być Grecja, ale także Portugalia. Kiedy wchodziliśmy do UE, PKB na głowę w Portugalii był ok. 2 razy większy niż w Polsce. W tym roku, jak wynika z prognoz, zrównamy się z Portugalią pod tym względem – powiedział Kwieciński.
Przyznał, że Portugalczycy dali mu kilka rad. Przede wszystkim przez lata ten kraj miał zwyczaj dokładnie słuchać i wypełniać zalecenia Komisji Europejskiej, co – co ciekawe -nie przyniosło Portugalii najlepszych wyników. Na dodatek kraj ten przesadził z inwestycjami w infrastrukturę.
Oczywiście, nie wszystkie wskaźniki są aż tak dobre. Kwieciński mówił o konieczności zwiększenia wydatków na badania i rozwój, które w Polsce sięgają ledwie 50 proc., jeśli je mierzyć tzw. siłą nabywczą, a nominalnie są one jeszcze niższe.
Nie będziemy mieli wzrostu płac, jeśli nie zwiększymy wartości dodanej, a nie zwiększymy jej, jeśli nie wzrosną wydatki na badania i rozwój – powiedział Kwieciński.
Ale mamy jeszcze parę innych rzeczy do zrobienia. Na przykład polskie firmy wygrywają zaledwie ok. 30 proc. przetargów infrastrukturalnych. Około 50 proc. przetargów wygrywają firmy z krajów rozwiniętych UE, głównie z Niemiec i Włoch.
Znacznie lepsi w wykorzystywaniu swojego własnego potencjału są Czesi i Hiszpanie – powiedział Kwieciński. – Hiszpanie, kiedy wchodzili do UE, umówili się, że hiszpańscy urzędnicy będą sprawnie zarządzać projektami, a hiszpańskie firmy mają tak konstruować oferty, aby wygrywać przetargi. I w rezultacie zbudowali najsilniejsze firmy budowlane na świecie – dodał.
Przy czym i tak sytuacja jest lepsza niż była wcześniej. Wcześniej zdarzało się, że tylko 20 proc. przetargów wygrywały polskie firmy, co było spowodowane m.in. przez to, że przetargi dotyczyły dużych kontraktów. Takie kontrakty siłą rzeczy preferowały duże, zagraniczne podmioty. Teraz kontrakty dzielone są na mniejsze odcinki, dzięki czemu pieniądze trafiają w większym stopniu do polskich firm.